Gdy tylko przekroczycie progi Ursynowskiego Baru Mlecznego, uderzy Was biało-czarna kolorystyka i surowe, jarzeniowe oświetlenie. Niestety, klimat przypomina bardziej szpitalną stołówkę niż przytulne miejsce na obiad. Plusem jest przestronność. Stolików w różnych rozmiarach jest sporo i nigdy nie czekaliśmy tu na miejsce siedzące.
Sam bar to sieciówka, która pączkuje w Warszawie jak grzyby po deszczu. Ursynowski Bar Mleczny to tylko lokalna nazwa punktu, który jest własnością firmy obsługującej kilkanaście podobnych w innych dzielnicach. Nawet ich wystrój jest taki sam albo bardzo podobny. Sieciówka to - niestety - "optymalizacja". Na miejscu prawdopodobnie tylko odgrzewają dania, nie czuć tu zapachu gotującej się zupy czy pieczonych mięs, co sugeruje, że potrawy przywożone są z kuchni centralnej gdzieś w Warszawie. Ale to tylko przypuszczenia.

Za barem pracują same Ukrainki - uczynne, miłe, obsługują sprawnie, mimo ciągłego ruchu. Kasjerka przyjmuje zamówienia szybko, choć kolejki potrafią się ustawiać. Problem w czym innym: przy jednej z wizyt (zaraz po godzinie 15, a więc teoretycznie jeszcze w porze obiadowej) usłyszeliśmy, że „już prawie nic nie ma". Na tablicy wisiały pozycje, których już dawno zabrakło. Np. knedli ze śliwkami też nie dostaniecie, bo - co oczywiste - nie ma świeżych owoców. Po co więc ta pozycja widnieje na tablicy z menu, z ceną, kusząc zamawiających? Ceny przystępne. Można zjeść kompletny obiad za 18-20-27 złotych - w dzisiejszych czasach to tanio.

Na odbiór dań za każdym razem czekaliśmy do 10 minut. Raz dostaliśmy „beepera" i nie trzeba było stać w kolejce - duży plus. Gorzej, że na stolikach brak przypraw i sztućców. Trzeba iść po nie do lady wydawczej, a gdy jest kolejka do wydawki, praktycznie się tam nie przedrzecie.
Wizyta pierwsza to tradycyjny polski obiad: rosół, schabowy, ziemniaki i surówka. Niestety, rozczarowanie. Rosół jak woda, bez smaku. Ziemniami - dwie kule - odgrzewane wielokrotnie, suche i sine z grudami. A więc niejadalne! Schabowy źle rozklepany, grubo panierowany i niedoprawiony. Jedynie surówka świeża i dobra. Największy grzech? Wszystko było ledwo ciepłe, a nie gorące. Jak na bar mleczny - słabo.
Wizyta druga zmieniła nasze nastawienie. Gulasz drobiowy z kluskami śląskimi okazał się hitem. Kluski gorące, prosto z garnka, gulasz obfity, pełen mięsa i dobrze doprawiony. To był najlepszy z trzech obiadów. Dlaczego nie może być tak za każdym razem?

Wizyta trzecia to średnia ocena. Zupa kalafiorowa bardzo smaczna, kasza gryczana w ogromnej porcji (tylko 3,60 zł!), kotlet mielony soczysty i dobry. Ale znów problem - kotlet zimny! Mizeria to porażka: za mało sosu, kleks rzucony na górkę ogórków, niedoprawione, bez smaku. Trzeba chodzić po sól i pieprz. Są one zresztą z low-budgetowych słoiczkach. Nawet to urocze...

Ursynowski Bar Mleczny wpisuje się w warszawski trend obserwowany na rynku od czasu zakończenia pandemii. Klasyczne restauracje stały się za drogie dla wielu klientów, więc wracają oni do tanich, dofinansowywanych przez państwo barów. Nie można oczekiwać tu luksusów, ale gorące jedzenie to absolutna podstawa! A w "Ursynowskim" tego brakuje.
Dobrze, że taki punkt w ogóle powstał. Na Ursynowie Północnym brakowało niedrogiego miejsca z tradycyjną polską kuchnią. Jeśli właściciele poprawią temperaturę podawanych dań i uporządkują menu, może być zadowalająco. Na razie jednak przyznajemy cztery gwiazdki na dziesięć możliwych.
dziwne11:44, 24.11.2025
dziwi mnie ten artykuł - taki mocno krytyczny wobec czyjegoś przedsięwzięcia, nie przypominam sobie jakoś innych artykułów oceniających knajpki/bary/jadłodajnie, a już na pewno nie w tak krytyczny sposób; tak jakby ktoś miał interes w tym, żeby komuś (właścicielowi baru) ukręcić interes, może się mylę bo z mojego punktu widzenia - jako potencjalnego konsumenta - powinno być to na plus, że dostaję recenzję baru, ale jak mówię - dziwne to i może niesprawiedliwe dla niego
mamon13:07, 24.11.2025
nie sądzę, by artykuł był zbyt krytyczny. przeciez są wymienione też zalety. Recenzja to subiektywne zdanie, zawsze komuś coś nie pasuje. Ja mam akurat podobne odczucia co do tego baru.
thor14:13, 24.11.2025
przecież to normalna rzecz "od zawsze" vide chociażby recenzje Macieja Nowaka w warszawskiej "Wyborczej".
Mx08:56, 25.11.2025
No właśnie i w dodatku "Ale to tylko przypuszczenia". To po co to piszą jak nie mają sprawdzonych informacji ?
abc13:26, 24.11.2025
byłem raz, było zimne i zdjęte z lady nawet nie podgrzane. widać że robione gdzieś indziej i dawno temu. tyle moge potwierdzić.
Paulo15:04, 24.11.2025
Moja żona i ja jedliśmy w tym barze dwa razy: pierwszy i ostatni. Potrawy ledwo ciepłe i źle przyprawione. Nie polecam.
Boom18:36, 24.11.2025
To już nawet stołówki szpitalne lepiej wyglądają. Nie dziwię się, że lokal ma takie niskie oceny za wygląd. Zdjęcia jedzenia też nie zachęcają. A opinie na Google Maps są zbliżone do opinii innych lokali tego typu na Ursynowie, czyli bardzo duże wahania jakości, kłopoty ze smakiem i temperaturą.
A atrakcyjna cena nie musi wcale oznaczać słabej jakości i kiepskiego smaku. Trafiłem w Polsce w Białymstoku do lokalu PSS Społem - Zodiak i aż zazdroszczę im takiego lokalu, bo bardzo fajne miejsce, produkcja na bieżąco, wszystko świeże, pachnące i smaczne. Stała i powtarzalna jakość. Klientela maksymalnie zróżnicowana, rodziny z dziećmi, emeryci, zamożni ludzie wpadający na obiad.
A na Ursynowie to niestety trzeba być po covidzie by się cieszyć z tego smaku.
Gg18:55, 25.11.2025
Jest jeszcze bar mleczny na Migdałowej.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu haloursynow.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Klakson życzliwego kierowcy uratował życie kobiecie
Ja tylko sprawdzałem czy klakson działa.
Slawek
08:31, 2025-11-26
Jak uratować dworek na Krasnowolskiej?
Ten budynek to ruina. Zapadnięty dach, popękane ściany, w dodatku w nieznanym stanie. Wyremontować by się go dało, ale kosztem olbrzymich środków. Nawet nie mówiąc o "nadzorze konserwatora zabytków", zapewne w osobie jakiegoś zasuszonego dziada, który sam nigdy nie wyszedł poza lokatorskie M2, ale na tym, jak wydać kilka milionów z cudzej kieszeni, zna się bardzo dobrze. Dlatego nikt przy zdrowych zmysłach w to kasy nie właduje. Na koniec dworek zostanie "uratowany" dokładnie w taki sam sposób, jak ta rudera na Wyczółkach, intensywnie tu opisywana. Tam też był "prywatny" inwestor i obowiązkowy konserwator. Z deweloperkiem czającym się gdzieś za rogiem, jak jakiś Don Pedro. W efekcie ruderka spłonęła, resztki poprawił buldożer a o atrakcyjnym grunciku zrobiła się cisza. Bo wielki pieniądz ją lubi. Tu będzie tak samo.
Irfy
08:23, 2025-11-26
Klakson życzliwego kierowcy uratował życie kobiecie
Fajny sposób, powinni go uczyc! Bardzo dobry, naprawdę, a to typowa sytuacja potrącania pieszych
X
04:57, 2025-11-26
Nowy bar mleczny na Ursynowie. Warty grzechu?
Jest jeszcze bar mleczny na Migdałowej.
Gg
18:55, 2025-11-25