Całkowicie nie rozumiem planów przestrzennych. Wszystkie tereny wokół nas się bardzo dynamicznie rozwijają, a Jeziorki Południowe są blokowane. Plan ogólny zakłada następne 20 lat blokowania poprzez wprowadzenie strefy otwartej, czyli całkowitego zakazu zabudowy
- mówił w czwartek w kuluarach sesji rady miasta Damian Bieńko, mieszkaniec Zielonego Ursynowa. Na sesję przyszło protestować kilkunastu mieszkańców.
Jak już pisaliśmy, według projektu planu ogólnego, który właśnie przechodzi konsultacje społeczne, większość działek wzdłuż ulicy Karczunkowskiej - między Trombity a Dawidowską - ma zostać tzw. strefą otwartą. Oznacza to, że na tym terenie przez najbliższe dwie dekady nie powstanie żaden dom, żaden sklep, żadna firma.
Plan ogólny to rewolucja w planowaniu przestrzennym Warszawy - od 1 lipca 2026 roku (a coraz częściej mówi się o 1 września) zastąpi dotychczasowe studium uwarunkowań i jako akt prawa miejscowego będzie wiążący przy wydawaniu decyzji o warunkach zabudowy. Dla mieszkańców Jeziorek oznacza on koniec marzeń o rozwoju, o wybudowaniu domu dla dzieci czy wnuków.

Mieszkańcy zwracali uwagę na absurd sytuacji.
Mamy bardzo dobrze skomunikowany teren komunikacją miejską, ponieważ mamy dwie stacje PKP (Jeziorki i Dawidy - dop. redakcji). A przecież miasto dąży, żeby rozwijać komunikację zbiorową. Mamy tuż obok trasy szybkiego ruchu ulicę Puławską, bardzo dobre dojazdy, mamy wodociągi, kanalizację, energię elektryczną - wszystko w tych głównych drogach bez problemu
- wymieniał Bieńko.
Daniel Kaczyński, inny protestujący mieszkaniec, zwracał uwagę na kompletny brak logiki w decyzjach planistów. - Gdy jest stacja SKM na przykład na Targówku i ona się wykorzystuje, pojawiają się inwestycje mieszkaniowe, jak osiedle Wilno, budowane przez wielu deweloperów. To jest możliwość dojazdu do centrum. Tu ta możliwość jest marnowana -stwierdził.
[ZT]34669[/ZT]
Przypomniał słowa architekta Andrzeja M. Chołdzyńskiego, który przygotowywał analizy do programu Mieszkanie Plus przy ul. Karczunkowskiej (program nie wyszedł z etapu planów).
Powiedział, że to jest tragiczny błąd, że zaniechuje się rozwoju pasma piaseczyńskiego

Szczególnie bulwersujące są zapisy dotyczące działek przy trasie S7. Ewa Wąsik i Anna Laskowska, właścicielki działek wzdłuż ekspresówki, nie kryły oburzenia. - Jak można przy autostradzie zrobić strefę otwartą? Tam powinna być usługowa, na jakąkolwiek działalność gospodarczą. Kto przyjdzie oddychać tym powietrzem z tej autostrady? - pytała Wąsik.
Kobiety podkreślały, że przez lata płacą podatki od gruntu, a teraz miasto chce zamrozić ich działki jako tereny zielone, które nigdy nie będą mogły zostać zagospodarowane.
To są nasze ojcowizny. My tego nie chcemy sprzedać, chcemy cokolwiek z nimi zrobić, żeby miasto z tego zyskało podatki
- dodawali mieszkańcy Jeziorek.
Społeczność Jeziorek przygotowała konkretne postulaty. Zaproponowała strefy wielofunkcyjne z zabudową jednorodzinną (SJ) dla większości terenu - zgodnie z charakterem już istniejącej zabudowy; strefy wielofunkcyjne z zabudową wielorodzinną (SW) przy stacjach SKM, gdzie ma to sens komunikacyjny; strefy usługowe (SU) przy trasie S7, gdzie działalność gospodarcza jest najrozsądniejszym rozwiązaniem.
Zaapelowano też o pilne przygotowanie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla Jeziorek Południowych oraz realną ochronę Jeziora Zgorzała poprzez wykup działek, a nie tylko zapisy na papierze.
Mieszkańców niepokoi również gigantyczna strefa gospodarcza planowana po drugiej stronie torów linii radomskiej.
Szczerze chcielibyśmy zapytać, dlaczego tak wielka strefa gospodarcza, czemu ona ma służyć? Czy ona ma wspierać lotnisko Chopina, które przecież będzie zamknięte i zostanie zastąpione przez CPK?
- pytał Daniel Kaczyński.
Najbardziej dotkliwy dla mieszkańców jest paradoks warszawskiej polityki przestrzennej.
Jeśli nie pozwoli się ludziom budować w dobrze skomunikowanych miejscach jak Jeziorki, to oni wyprowadzą się do Lesznowoli, Raszyna czy Piaseczna. Do pracy i tak będą jeździć tu, niszcząc nasze drogi i korzystając z naszych szkół, ale podatki trafią gdzie indziej
- argumentowali protestujący.
Projekt planu ogólnego dla Warszawy został wyłożony do konsultacji społecznych, które potrwają do 19 stycznia 2026 roku. Uwagi można składać przez platformę konsultacji. Po ich analizie dokumenty trafią do Rady Miasta, a plan ma zostać uchwalony do 30 czerwca 2026 roku - wtedy wygasa dotychczasowe studium uwarunkowań. Ostatnio Komisja Europejska zezwoliła Polsce przedłużenie terminu do 31 sierpnia, decyzja KE była konieczna, bo plany ogóle zostały wpisanego do Krajowego Programu Odbudowy (KPO).
Dlaczego urzędnicy nie uwzględniają postulatów mieszkańców? Odpowiedź tkwi w ustawowych ograniczeniach.
- Wyznaczenie nowych stref mieszkaniowych nie było możliwe. Dzisiaj jesteśmy na poziomie 129,4% zapotrzebowania obliczonego. Limit wynosi 130% - tłumaczył Bartosz Rozbiewski, dyrektor Biura Architektury i Planowania Przestrzennego m.st. Warszawy podczas ostatniego spotkania konsultacyjnego.
Miasto - zgodnie z ustawą przyjętą jeszcze za rządów PiS - obliczyło zapotrzebowanie na ponad 32 miliony mkw. powierzchni użytkowej mieszkań - to o 50% więcej w stosunku do obecnych zasobów. - Wykorzystaliśmy maksymalny 130 procent z uwagi na charakterystykę naszego miasta i jego stołeczny charakter - wyjaśniała Monika Konrad, zastępczyni dyrektora biura architektury.
Rozbiewski uspokajał właścicieli działek z wyznaczonym zakazem.
Bardzo ważne jest, żeby spłynęły wszystkie uwagi, żebyśmy mogli spojrzeć na nie łącznie. Wykonujemy bilansy łącznie i dopiero po przeliczeniu będziemy wiedzieć, na co możemy sobie pozwolić. Mamy pewną rezerwę po to, aby po konsultacjach uwzględnić niektóre uwagi
- dawał nadzieję.
Mieszkańcy przyjechali nad posiedzenie Rady Warszawy w nadziei, że przed sesją zechcą wysłuchać ich miejscy radni.
Czekaliśmy od godz. 9, niestety radni nie spieszyli się na salę. Radni koalicji przemykali za kolumnadą udając, że nas "nie widzą". Gdzieś udało się ukryć przed nami Michałowi Matejce, na którego liczyliśmy najbardziej
- relacjonuje Jeremi Czarnecki, szef ursynowskiej Lewicy, współorganizator protestu.
Do mieszkańców wyszła tylko jedna radna - Agata Diduszko-Zyglewska, przewodnicząca Klubu Lewicy.
Mamy nawet sześć miesięcy - do czerwca 2026 - by doprowadzić do sensownych zmian. Będziemy Państwa zapraszać na wszystkie posiedzenia Komisji i Rady, gdzie temat będzie mógł być poruszony. Wierzę, że sensownymi argumentami mamy szansę przekonać pozostałych radnych
- stwierdziła.
W tej chwili protestujący skupiają się na składaniu indywidualnych uwag, każdy dla swojej działki, bo podstawowym postulatem jest po prostu uwzględnienie uwag.
Wiemy skądinąd, że rządząca Koalicja Obywatelska doskonale zna postulaty mieszkańców i nie potrzebuje żadnych dalszych instrukcji by wiedzieć, co postulujemy i czego oczekujemy.
- dodaje Czarnecki.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
"GW": Bezdomny zaatakował pasażera na stacji Kabaty
Takie osoby w kryzysie bezdomności i agresywności powinno się poddawać przymusowej eutanazji. To jedyne humanitarne i moralne rozwiązanie. Teraz cierpią oni sami i całe społeczeństwo. Dobrym byłoby uwolnienie ich samych jak i nas wszystkich od ciężaru ich egzystencji.
Humanista
19:18, 2025-12-11
"GW": Bezdomny zaatakował pasażera na stacji Kabaty
No państwo z kartonu jak nic. Pani bezrefleksyjnie mówi, że nie wolno usunąć, bo brak higieny nie jest podstawą. A brak biletu też nie jest podstawą? Dlaczego stosuje się inne standardy wobec jeżdżących na gapę? Przecież to dyskryminacja, a obecne władze ratusza tak dbają o to, aby nikt nie był dyskryminowany.
Hmmmm
18:19, 2025-12-11
"GW": Bezdomny zaatakował pasażera na stacji Kabaty
bążur moje miasto warszawa... szambolan czaskoski i tak ma was w żopie, ale to pewnie wina pisu...
meme
18:04, 2025-12-11
Strajk w Kauflandzie. Pracownicy odejdą od kas
Nikt nikogo nie zmusza do pracy (zawsze można zmienić na inną), a w takim dniu popis to co znaczy dla klienta.
emeryt
15:07, 2025-12-11