Widok ściętych młodych drzew zaalarmował wielu naszych czytelników. Pojawiły się podejrzenia, że po Ursynowie grasuje wandal z piłą, który wyżywa się na bezbronnych roślinach. Prawda okazała się bardziej prozaiczna. Pilarza zatrudnił... urząd dzielnicy. 

Każde drzewo na Ursynowie jest pod baczną obserwacją mieszkańców, którzy nie godzą się na ich bezpodstawne wycinanie. Jeden z naszych czytelników zauważył, że po czterech młodych drzewkach rosnących obok pętli autobusowej przy ul. Jastrzębowskiego, zostały tylko kikuty. Drzewa mają ucięte pnie.

- Wygląda to koszmarnie. Drzewa są ścięte pilą i bezpowrotnie zniszczone. Jak ktoś mógł coś takiego zrobić! To nie mieści się w głowie - mówił nam oburzony pan Sebastian.

Kolejne cztery ścięte drzewa w pasie drogowym u zbiegu ulic Ciszewskiego i Kiedacza oraz Ciszewskiego i Nowoursynowskiej zauważył pan Andrzej, który poinformował o tym również straż miejską. 

- Dostaliśmy zgłoszenie i nasi funkcjonariusze ustalili, że drzewa zostały ścięte na polecenie ursynowskiego wydziału ochrony środowiska - informuje Sławomir Smyk ze stołecznej Straży Miejskiej.

Wszystkie uschły

Jak dowiadujemy się w ratuszu pod topór poszło 12 niedawno posadzonych drzewek, które się nie przyjęły i uschły. Były to: cztery wiśnie ozdobne przy Jastrzebowskiego, platan na parkingu przy al. KEN, trzy klony polne przy Ciszewskiego, klon polny przy Kiedacza, grusza pospolita przy ul. Przy Bażantarni, 2 jarzęby pospolite przy Kabackiej oraz Szajnowicza.

- Zgodnie z zapisami w umowie, na koszt wykonawcy w tych samych miejscach zostaną posadzone nowe drzewa o takich samych parametrach, w terminie do 15 grudnia - zapewnia urząd dzielnicy.

Każde uschnięte drzewko zostało ścięte około metra nad ziemią. To metoda stosowana jesienią, gdy nie ma liści, w ten sposób oznacza się miejsca do nowych nasadzeń.