Nietrudno domyślić się, skąd wzięły się historie o nadprzyrodzonych siłach działających w budynku. Wystarczy stanąć przy wysokiej części bloku, by poczuć się przytłoczonym przez jego rozmiar i surową, pełną ostrych krawędzi bryłę. To jednak nic, w porównaniu z tym, jak wyglądają najniższe kondygnacje. Kręte i długie klatki schodowe, kraty, półmrok, odrapane i pomazane farbą ściany przypominają raczej scenografię krwawego horroru, a nie przestrzeń mieszkalną w stolicy europejskiego państwa.
Budynek powstał w 1981 roku. Mieszkania miały być rotacyjne - małe kawalerki przewidziano głównie dla młodych małżeństw z jednym dzieckiem. To dla nich szerokie korytarze, duże tarasy, windy. Na parterze była nawet stołówka. Te wszystkie "wygody" były przeznaczone również dla osób starszych, którzy mieli tu mieszkać jak w sanatorium - pod stałą opieką lekarską i pielęgniarską. Oczywiście, jak to w PRL, nic z tego finalnie na dłuższą metę nie wyszło.
Już na początku lat 80. XX wieku budynek nazywany był "domem wariatów". Na jednym z balkonów regularnie pojawiał się mężczyzna, który raczył przechodniów płomiennymi mowami wspartymi bogatą gestykulacją.
Podobno klątwa została rzucona na to miejsce przez byłego właściciela terenu. Komuniści zabrali mu ziemię, a ten w złości przeklął wszystko i wszystkich, po czym się powiesił
- słyszymy od mieszkańców.
Nic więc dziwnego, że z czasem blok został okrzyknięty przez media takim, w którym straszy. Mieszkańców odwiedzały ekipy telewizje, reporterzy stacji radiowych. Wszystkim działała na wyobraźnię nietypowa architektura i wnętrze ogromnego wielkopłytowca. Atmosferę tajemnicy dodatkowo podkręcał fakt, że w bloku na Herbsta 4 doszło do morderstwa oraz samobójstwa. Sąsiedzi nie są tak skłonni do wiary w duchy, jak media...
[ZT]23243[/ZT]
Przy jednej z klatek ogromnego bloku spotykamy Aleksandrę. Zanim nasz reporter zdążył zadać pierwsze pytanie, kobieta poprosiła go przejście kawałek dalej. Okazuje się, że mieszkańcy lokali znajdujących się powyżej potrafią "coś" wyrzucić przez okno. Kobieta nie wierzy w siły nadprzyrodzone, mające rzekomo działać w budynku.
16 lat mieszkam w tym slumsie. To jest 16 lat walki z robakami. Miałam menela za ścianą, moje małe dziecko nie mogło spać. Libacje alkoholowe non-stop! Ściany są cieniutkie.
To, co się dzieje teraz, się w głowie nie mieści: imigranci, prostytucja, lepiej nie mówić.
Tylko jakieś nawiedzone kobiety gadają o duchach. Tu nie ma duchów, tylko ludzie z problemami
- mówi Aleksandra.
Jakby na potwierdzenie jej relacji z jednego z lokali powyżej rozległa się seria krótkich, miarowych wrzasków. Nie było słów, po prostu rytmiczne pokrzykiwanie. Nasza rozmówczyni nie zwróciła na nie najmniejszej uwagi. Jakby było to coś absolutnie normalnego...
Kobieta opowiedziała nam o swojej ciągnącej się latami walce z karaluchami. Dochodziło nawet do tego, że oklejała szczeliny drzwi taśmą, by uniemożliwić owadom, dostanie się do mieszkania.
Problemy z fauną bledną jednak w porównaniu z tymi, za którymi stoją inni mieszkańcy bloku. Od Aleksandry słyszymy, że jest "lepsza" i "gorsza" część bloku. Ta "lepsza" to fragment od strony ul. Romera, mieszkają tam głównie emeryci i jest spokojnie. Gorsza część to środek i fragment od strony sklepu spożywczego. Aleksandra twierdzi, że to tam dochodzi do przeciągających się libacji alkoholowych.
Mieszkańcom mają też uprzykrzać życie mieszkający w bloku Ukraińcy.
Z Ukraińcami sąsiad miał problem, bo mieszkali nad nimi, i co chwila coś mu zrzucali na balkon. Później zniszczyli mu drzwi farbą
- mówi mieszkanka.
Faktycznie, jedne z drzwi są ubrudzone czerwoną farbą.
To jednak nie koniec problemów, z jakimi borykają się mieszkańcy "nawiedzonego" bloku. Okazuje się, że budynek upatrzyli sobie na cel również złodzieje.
- Odkąd tu mieszkam, miałam trzy włamania do mieszkania. Teraz mam psa i skończyły się moje kłopoty - słyszymy od mieszkanki bloku.
Od osoby niebędącej mieszkańcem, jednak mającej zawodową styczność z budynkiem (nasz rozmówca prosił o niepodawanie żadnych informacji na jego temat) dowiedzieliśmy się o tęgiej libacji, jaka miała tu miejsce. Rzekomo trwała dwa dni, a w jej trakcie z przedawkowania alkoholu miały umrzeć dwie osoby. Nikt z pozostałych rozmówców nie potwierdził jednak tej historii. Coś jednak jest na rzeczy - o zachowanie anonimowości w obawie przed rozpoznaniem przez sąsiadów prosiły też inne osoby, z którymi rozmawiał nasz reporter.
To, że w bloku "dzieje się życie", potwierdzają również wydarzenia z ostatnich miesięcy. W czerwcu pisaliśmy o 4,5-letniej dziewczynce, która przez dłuższy czas wychylała się przez okno na 11 piętrze, co zaalarmowało sąsiadów. Co prawda wtedy okazało się, że dziecko było pod opieką rodzica i nikomu nic się nie stało, jednak sama sytuacja była niebezpieczna. W lipcu z kolei informowaliśmy o awanturze rodzinnej, podczas której młody mężczyzna został zraniony ostrym narzędziem, a obrażenia odniosła również młoda kobieta. Na klatce były ślady krwi, a sąsiedzi słyszeli głośne krzyki.
Nie wszyscy sąsiedzi mają jednak tak złe zdanie o mieszkaniu w bloku przy Herbsta 4.
Mieszkam tu już rok. Historie o duchach nikomu tu nie przeszkadzają, bo w środku jest czysto. Nie ma żadnych problemów. Zła fama tego miejsca to po prostu legenda, która jest już nieaktualna moim zdaniem
- mówi nam młody mieszkaniec.
- Mieszka mi się super i nie ma tu żadnych większych problemów - wtóruje mu starszy mężczyzna wchodzący do klatki od strony sklepu spożywczego - czyli, według teorii mieszkanki, po tej "gorszej" stronie bloku. Budynek jest bardzo rozległy, może opisywane problemy nie dotykają wszystkich mieszkańców?
Choć historie o duchach z pewnością nadają blokowi przy Herbsta 4 lokalnego kolorytu, to nierzeczywiste zjawy są najmniejszym zmartwieniem sąsiadów. Na nękające blok problemy nie zaradzi egzorcysta. Bo największe stwarzają zupełnie realni ludzie.
Dzielnicowy Parys04:57, 16.08.2025
To już nie hotel dla budowniczych ursynowa?.
Były mieszkaniec22:50, 19.08.2025
36 lat temu karaluchy również tam były. Działało się wówczas tak - z zamkniętymi oczami zapalało się światło w kuchni, karaluchy się chowały, a następnie otwierało się oczy ;)
A bo 23:46, 28.08.2025
Wy akurat wiecie, czy tam są duchy czy nie... zwykłe bla bla bla
Kreatywnie i sąsiedzko - wyjątkowa posiadówka!
Polinezyjska to siedlisko patologii, kto dłużej mieszka na Ursynowie ten wie
Cynamonowa
19:09, 2025-09-05
Absurd na Ursynowie. Auto uwięzione w... trawniku
co za ściema! Przecież tam żadnego auta nie ma! redaktor to jakiś przygłup!
hahah
16:01, 2025-09-05
Powakacyjna niespodzianka! Będzie dodatkowa potańcówka
Kiedyś nie potrzeba było publicznej kasy żeby sobie potańczyć. Jesteśmy na krawędzi krwawej wojny a samorządy zamiast inwestować w bezpieczeństwo trwonią naszą kasę.
PRAWDA
15:49, 2025-09-05
Ale tu pachnie! Ogród zmysłów i setki roślin nad POW
Fragment o korytarzu ekologicznym to niezłe bzdury. Korytarz to owszem był jak mieliśmy pas samowysiewajacych się roślin w postaci bioroznorodnej łąki na której pojawialy się zające a nawet kaczki tam gdzie rośliny zatrzymywały opady. Niższa temp w lecie, mikroretencja,naturalny biotop dla pszczol, ptakow, drobmych ssakow za 0 pln i z 0 kosztami utrzymanua vs pyliste ścieżki, beton, sztuczne nasadzenia, podsypka z kory i geowloknina zamiast zieleni, tandetne misie itp za 44mln + dalsze koszty utrzymania. Nikt nie prosil o tandetny park ktory nie ma żadnych funkcji ekologicznych ale cyk 44mln wydane i perspektywą na kolejne za prace utrzymaniowe. Las kabacki tez pewnie chętnie by wycięli bo "posadzimy tam więcej drzew niż było, czego nie rozumiesz"
USN
14:58, 2025-09-05