Ponad 200 osób zmierzyło się w czterech kategoriach Ursynowskiego Dyktanda - młodziki, juniorzy, open oraz ekspert. Ich zadaniem było spisanie na kartkę dyktowanej przez prowadzącego historii z jak najmniejszą liczbą błędów ortograficznych czy interpunkcyjnych.
Ja już rozumiem, dlaczego zawsze zajmuję czwarte miejsce. Zawsze jest tu wielu doświadczonych uczestników, z którymi nie mam szans. Mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawili z językiem polskim!
- tak piszących powitał burmistrz Ursynowa Robert Kempa.
Jak co roku tekst dyktanda przygotowują prof. Jerzy Bralczyk i dr doc. Grażyna Majkowska. W niedzielę autorzy zaskoczyli piszących i zamiast jednego tekstu, odczytane zostały dwa. Jeden dla uczestników do 13. roku życia, a drugi dla starszych.
- W tym roku to ja miałem napisać dyktando główne, ale pani docent napisała swoje i dla mnie okazało się za trudne. Ja w swojej dobroci serca postanowiłem napisać łatwiejsze. Obawiam się, że dzieci po drugim zdaniu przestaną pisać - wyjaśniał humorystycznie prof. Jerzy Bralczyk.
Po zakończeniu pisania pojawiły się głosy, że tekst przeznaczony dla młodszych wcale nie był taki łatwy.
Uważam, że główne dyktando było łatwe pod względem gramatycznym. Ja zawsze mam problemy z przecinkami. Były trudne nazwy botaniczne, ale akurat dla mnie to żaden kłopot, bo interesuję się ziołolecznictwem. Uważam, że to dla młodzików było trudniejsze!
- mówi pani Renata, uczestniczka Ursynowskiego Dyktanda.
Tekst prof. Bralczyka opowiadał o zmaganiach druha Pankracego podczas podchodów. Doc. Majkowska również nie oszczędziła adresatów swojego tekstu. Podobnie, jak w zeszłym roku pojawiły się nazwy botaniczne. Tym razem tekst był przepisem na magiczny napój!
Nie było zaskoczenia. Zawsze w dyktandzie są nieoczywiste wyrazy i nazwy rzadko spotykane. Nie było wyrazów pochodzenia zagranicznego to teraz profesor od tego odszedł, bo spotykał się z krytyką. Myślę też, że było krótsze
- komentuje pani Elżbieta.
Tradycyjnie po dyktandzie odbyła się rozmowa na temat języka polskiego. W tym roku o tym, czy język w ogóle powinien się zmieniać. Pojawiają się nowe słowa, ale też nowe zjawiska i przedmioty. Z pogawędki wynikało też, że język jest narzędziem porozumiewania się międzypokoleniowego. Według profesora Bralczyka język zmienia się za szybko.
Jedno pytanie wzbudziło wątpliwość doc. Majkowskiej, co do pisowni słowa "wpół" w jej dyktandzie. Po naradzie i wertowaniu słowników okazało się, że do dyktanda wkradł się błąd (powinno być "wpół", a nie "w pół". Po ponownym sprawdzeniu napisanych tekstów, ta wątpliwość nie miała wpływu na wyniki laureatów. Autorka przeprosiła za błąd i wyjaśniła, z jakiego powodu etymologia wprowadziła ją w błąd.
Oficjalne wyniki odczytał prowadzący wydarzenie Krzysztof Łobodziński. Wśród laureatów pojawiły się również nazwiska uczestników, którzy zajęli podium rok temu.
Co o niedzielnych zmaganiach z językiem mówią zwycięzcy?
Dyktanda są dla mnie dosyć proste, niestety, bo mam duże doświadczenie. Miałem pewne wahania jeśli chodzi o pisownię wielką literą, ale ostatecznie napisałem dobrze
- mówi Tomasz Malarz, zdobywca drugiego miejsca w kategorii ekspert.
To moje drugie dyktando. W tym roku pierwszy raz zdobyłam nagrodę, ale przyznaję, że dyktando było podchwytliwe
- mówi Władysława Racewicz, zdobywczyni pierwszego miejsca w kategorii młodziki. Warto dodać, że Władysława pochodzi z Białorusi i mieszka w Polsce dopiero od 5 lat.
Dziś był w miarę podobny stopień trudności co zawsze, ale z każdym rokiem obserwuję więcej potencjalnych pułapek. Teraz już wiem, na co zwracać uwagę i niektóre rzeczy wcześniej sobie utrwalam
- mówi Anna Pietrzak-Borowska, zdobywczyni 3. miejsca kategorii open.
Kategoria Młodziki:
Pomalutku, niemalże po omacku, bo zszarzałe już co nieco niebo światła nie dawało, na pamięć, jakby od niechcenia, przesuwał się zazwyczaj skrupulatnie uważny, zatem bynajmniej nie lekkomyślny druh Pankracy w kierunku znajdującego się pośrodku platformy półuchylonego przejścia, znaczącego cel podchodów. Było wpół do trzeciej, niezadługo mijał czas wyznaczony jako ostateczny dla uczestników zawodów. Mógłby wprawdzie po trochu przyspieszyć, ale wtedy by się naraził na czyhające tu na niego, a zawsze wszystkowidzące fotokomórki. Jednakże w końcu, na wskroś przejęty ledwo ukończonym trudnym przedsięwzięciem, ruszył na przełaj przez platformę, na przekór obawom, nieco nad miarę szybkim krokiem, z rzadka oglądając się za siebie. Naraz przystanął. Czyżby jakiś nazbyt nieostrożny ruch w pośrodku miejsca, do którego zmierzał, powściągnął go? Nie, po prostu z dawna dokuczające mu chroniczne chromanie, poniekąd niemal zapomniane, znów się odezwało. I wtedy, jak gdyby na złość, wszystkie na raz się alarmy odezwały, świadcząc, że druh Pankracy wymarzonego celu nie osiągnął.
Pozostałe kategorie:
Przepis Pani Jeziora na napój magiczny dla druidów celtyckich i hoplitów niearchetypicznych
Więc na początku wrzućże do wrzątku jarmuż sczerniały, gorzką rzeżuchę przeciętą wpół i z nagła wzdłuż. Dodaj, byleby całą, rzodkiew niekształtną, czerwono-białą, listki żegawki albo merzyków krótko moczone w półtłustym mleku, a dla porządku daj korzeń chrzanu, trzyjże, człowieku! Ha! Utłucz w moździerzu co nieco perzu i ciut-(,)ciut huby, mamże powtórzyć? Szałwii ni marchwi nie waż się warzyć, niech będzie chrupka i niedomyta, dosyp pszenżyta. I zechciej zważyć, że arcydzięglu szczypta się przyda, wie o tym chasyd i hanafita, wie Abbasyda. Chrzan szczypie w oczy? Nie możesz stchórzyć! Przyłóż co rychlej zwyczajny wrotycz. Albo żuj krwawnik z Wieczfni Kościelnej, och, jesteś dzielny. Może pomoże rosnący dziko wawrzynek wilczełyko (wilcze łyko).Trzeba by jeszcze, tak dla kurażu, trzyipółletnią wlać orzechówkę, dać figę z makiem (drobno zmieloną). Napój gotowy, pijże ze smakiem. Zważ no, że przepis to zastrzeżony, znają go tylko strzygi chyże i ryże dziwożony.
[FOTORELACJA]6050[/FOTORELACJA]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz