Klucze wręczał im sam towarzysz Edward Gierek, pierwszy sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W tych czasach partia decydowała o wszystkim. Czasami władze udawały się z gospodarską wizytą na wielkich budowach. Tak stało się 8 stycznia 1977 roku, gdy pierwsi lokatorzy wprowadzali się do bloku przy Puszczyka 5. Jedną z rodzin, która dostała wtedy swoje spółdzielcze mieszkanie, byli państwo Kornilukowie.
- Nie byłem pierwszym oficjalnie, bo to sąsiad klucze dostał wcześniej. Ja jednak zamieszkałem szybciej – sąsiad wprowadził się dopiero za jakiś czas. Pamiętam, że moja żona odbierała nasze klucze, ja dojechałem jakoś w trakcie – w pracy byłem - wspominał przed laty w rozmowie z Haloursynow.pl Eugeniusz Korniluk, jeden z pierwszych lokatorów przy Puszczyka 5.
Zaklepałem je sobie już wcześniej, podobał mi się układ i 4 piętro, choć tego akurat nie przemyślałem, bo z biegiem lat stanowiło to coraz większe utrudnienie.
Do spółdzielni zapisałem się w 1969 roku, mieszkanie dostałem 8 lat później, ale na telefon czekałem jeszcze dłużej – 12 lat.
Jakie było pierwsze wrażenie po przekroczeniu progu własnego M? Mieszkańcy wspominają, że lokale miały duże braki.
- Stolarka była słaba, okna nieszczelne, ściany krzywe, ale brało się to, co dawali. Każdy miał to samo. Oglądałem jeszcze mieszkanie na Wiolinowej, było większe, ale dopiero na 7. piętrze, to już za wysoko. Wszystkie mieszkania wyglądały jednak tak samo – podobne usterki, niedociągnięcia - opowiadał dawny lokator bloku na Ursynowie Północnym.
W pierwszych tygodniach zasiedlania zorganizowano na parterze wystawę mebli – można było wybrać wyposażenie kuchni, pokoju. Blok przy Puszczyka 5 miał mieć wysoki standard, bo lokatorzy dopłacali za udogodnienia.
- Płaciło się więcej za glazurę, problem w tym, że nigdy jej nie zrobili, nie było, jak się wprowadziliśmy, nie zrobiono jej nigdy później. Nawet za szafki kuchenne się płaciło, ale szafki już wisiały w kuchni od początku na szczęście - wspominał pan Eugeniusz.
Byłem podekscytowany – to było moje pierwsze mieszkanie. Mieliśmy cudaczne czasy, wszystko było trudne, ale i śmieszne w jakiś sposób. Jeszcze nie mieszkaliśmy na Puszczyka, ale przyszliśmy z żoną na kolejne oglądanie.
Okazało się, że spółdzielnia nakleiła na ściany nowe tapety. Byłem pewien, że pomyliliśmy mieszkania, bo po co remontować coś, co nie zostało jeszcze zużyte? To było jednak nasze mieszkanie, nigdy nie dowiedziałem się, o co chodziło z tą zmianą tapety!
foto: kadry z reportażu TVP (1977 r.)
Jak wyglądało życie sąsiedzkie w nowych realiach?
Pamiętam, że mieliśmy straszne sprzeczki ze spółdzielnią. Długo walczyliśmy z grzybem w łazience i kuchni – ostatecznie spółdzielnia uległa – ociepliła blok i było po sprawie, ale to był rok 1989.
Początki były drętwe. Na naszym piętrze była pusta kawalerka, później dopiero zamieszkało tam młode małżeństwo. Z sąsiadem, który w 1977 roku jako pierwszy dostał klucze przyjaźniłem się przez lata.
Było sporo ludzi wykształconych, ale i robotnicy mieszkali, tak jak ja. Pamiętam, że sąsiedzi z trzeciego piętra już na początku mieli telefon. Chodziło się do nich zadzwonić czasem, staraliśmy sobie pomagać, żyć w zgodzie.
Pan Eugeniusz dobrze wspominał wieczorek zapoznawczy zorganizowany dla mieszkańców przez spółdzielnię w 1976 roku. Wtedy poznał innego sąsiada, z którym całe życie się dobrze się dogadywał.
- Pamiętam też pierwszy sklep w Czerwoniaku – budynek, który podobno wybudował jakiś dżokej z Wyścigów (przy ul. Barwnej - dziś mieści się tam biblioteka - dop. redakcji). Później jeszcze powstał megasam przy Surowieckiego. Wszystkie plagi tam się działy! Sklep się palił, był okradany, dach się zawalił! - opowiadał Pan Eugeniusz.
Z Ursynowa wyprowadził się do Wołomina w 2004 roku, do końca życia z sentymentem wspominał ursynowskie czasy.
[ZT]8971[/ZT]
było było 18:02, 08.01.2025
W jednym bloku mieszkali razem jakiś dyrektor w płaszczu i z teczką po którego co rano przyjeżdżał służbowy Polonez, prywatny przedsiębiorca którego czasem odwiedzały ówczesne gwiazdy telewizji, wykładowca uczelni wyższej i zwykli robotnicy. I nikomu nie przeszkadzało całodzienne walenie piłką o ścianę śmietnika który robił za bramkę. Takie były lata 80-te. 18:02, 08.01.2025
Syrena23:38, 08.01.2025
0 0
I to było cudowne. I takie normalne. A teraz wszystko i wszyscy każdemu przeszkadzają. Smutne czasy nastały. 23:38, 08.01.2025