Z miłością i talentem do piłki nożnej urodzili się obaj. Obaj w 1988 roku. Robert grał w Varsovii, Tomek w RKS Okęcie Warszawa. Treningi to było całe ich życie. Kiedy jechali na mecz, rodzice dzieci z przeciwnych drużyn dopytywali się: Będzie dziś Lewandowski? Gra dzisiaj Załęcki? To oni byli królami boiska i nadal mogliby grać obaj na światowej murawie. Niestety, los zdecydował inaczej.
Miałem dwadzieścia jeden lat, w planach granie w piłkę, wakacje w Grecji… - opowiada o początkach swojej choroby Tomek Załęcki, mieszkaniec Ursynowa.
Na początku roku zauważyłem, że lekko powłóczę prawą nogą, na początku to zignorowałem, potem zrzuciłem na powikłania po kontuzji. Później zobaczyłem, że mam problem z utrzymaniem długopisu. Pojawiła się pierwsza myśl, że coś jest nie tak. Kiedy zauważyłem, że z ręki wypadła mi butelka z wodą, szybko zapisałem się do neurologa.
- dodaje.
Lekarz już po pierwszym badaniu dał Tomkowi skierowanie na rezonans. Wyniki były jednoznaczne – naczyniak. Duży, mocno uciskający rdzeń kręgowy. Najczęściej uaktywnia się u młodych ludzi w wieku ok. 20 lat. Dla niektórych to wyrok skazujący na wegetację. Tomka uratowało niskie ciśnienie.
- Kiedy jeszcze nie wiedziałem, co mi dolega, latałem samolotem, skakałem do basenu na główkę! – opowiada Tomek. – Uratowało mnie to, że mam niskie ciśnienie, inaczej byśmy dzisiaj nie rozmawiali.
Lekarze zaplanowali operację "na cito". Wycięli część kręgów, ale… naczyniaka zostawili. Był dla nich za trudnym przypadkiem i po prostu nie podjęli się dalszego leczenia. Tomek z rodzicami wrócili do punktu wyjścia. Nie wiedzieli jeszcze wtedy jak długa i bolesna droga przed nimi. Zaczęły się kolejne wizyty i nieprzyjemne badania. Tomek niechętnie wraca do wspomnień ze szpitali.
- Dużo się wtedy nacierpiałem. I psychicznie i fizycznie, ale w końcu trafiłem do prof. Tadeusza Trojanowskiego, gdy tylko obejrzał moje wyniki, od razu ustalił termin operacji – opowiada Tomek.
Pojawiło się światełko w tunelu. Operacja się udała, ręka i noga w pierwszych dniach po zabiegu odzyskiwały dawną sprawność. Niestety, radość okazała się przedwczesna, po kilku dniach Tomek zemdlał, a kiedy się ocknął, prawa strona ciała była praktycznie bez czucia. Teorie były różne, najprawdopodobniej po operacji utworzył się krwiak, który pękł. To był moment, w którym mógł się poddać. Ale zadziałał duch sportowca. I pojawiła się prawdziwa miłość.
Powoli stawałem na nogi. Rehabilitacja trwa do tej pory. Pewnego dnia trafiła do mnie z polecenia Justyna – rehabilitantka, dziś jesteśmy razem już 5 lat i mamy trzyletniego synka
– opowiada Tomek.
Nie zrezygnował ani z życia towarzyskiego, ani z piłki. Choć jego stan nie pozwalał na żadną aktywność fizyczną, prowadził na Ursynowie akademię piłki nożnej "Syrena", która trenowała młode talenty.
Lekarze nie dawali jednak Tomkowi szans na to, że jego stan się poprawi. Mówili raczej, żeby cieszył się tym, że się nie pogarsza. On jednak nie dał za wygraną i szukał alternatywnych form terapii. W końcu znalazł - Centrum Neurorehabilitacji i Fizjoterapii w Mysłowicach specjalizujące się w pracy z osobami z takimi problemami jak on. Koszt leczenia – 30 tysięcy złotych.
- To była dla mnie suma nie do przeskoczenia – mówi Tomek. – Podczas zbiórki na Facebooku udało mi się zebrać tylko 1300 złotych. Nagle mnie oświeciło…
Wtedy postanowił napisać do Roberta. Wiedział, że moment jest słaby, bo akurat wybuchała afera z oszustem, który wyłudził od Lewandowskich 100 tys. zł. Tomek przygotował wszystkie dokumenty potwierdzające jego stan i kwalifikację do leczenia i… następnego dnia na konto fundacji, która mu pomaga, wpłynęła potrzeba kwota.
Nie musiał tego robić. A jednak dzięki niemu mam szansę na poprawę swojego stanu
– dodaje.
Dziś Tomek jeździ na wózku inwalidzkim, ale na co dzień spełnia się zawodowo - prowadzi własną firmę. Nagrał nawet płytę z własnym rapem. Nadal pasjonuje się piłką nożną, choć grać już nie może. Nie mieszka już na Ursynowie, wyprowadził się do Wielunia. Wciąż pamięta o geście swojego dawnego kolegi z boiska.
Zarobki Lewandowskiego są już legendą, media przeliczają sekundy na złotówki, a minuty na euro. Ale nikt nie może Robertowi kazać się tymi gigantycznymi pieniędzmi dzielić. Nie on jeden tyle zarabia. Jednak to robi i wcale nie szuka przy tym rozgłosu. Ma wielkie serce, nie tylko do piłki!
*Artykuł archiwalny i uaktualniony, przypominamy z okazji 37. urodzin słynnego piłkarza.
Bea10:45, 24.08.2025
Robert to jest wielki gość. I nasza duma narodowa.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu haloursynow.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Koniec ze spacerami po Skarpie Ursynowskiej! RDOŚ zamkn
Trzeba zamknąć wszystkie lasy bo tam są drzewa.
Urs
14:36, 2025-08-24
Kwiaty znikają sprzed bloków. Złodzieje bezkarni!
To są dranie niesłychane! A hortensje odrosną, ale dopiero za rok!
Bea
10:51, 2025-08-24
Robert Lewandowski pomógł koledze z Ursynowa!
Robert to jest wielki gość. I nasza duma narodowa.
Bea
10:45, 2025-08-24
TIR-y rozjeżdżają parking. Będzie zakaz?
Szok. Z artykułu wynika, że na Ursynowie zatrudniony jest jakiś Komendant Straży Miejskiej. Bardzo interesuje mnie, czy ma jakichkolwiek podwładnych, bo ich też jeszcze nie widziałem.
N.Dee
09:46, 2025-08-24