Minęli i pojechali dalej, bo myśleli, że ktoś pijany. Gdy wieczorem wracali, mężczyzna wciąż leżał, więc zbliżyli się bardziej. Wtedy przeraził ich widok zakrwawionych zwłok. Przyjechała policja, zabrała denata, nie było wątpliwości. Potworna zbrodnia. Kilkadziesiąt ran zadanych ostrym narzędziem.
Śmierć musiała nastąpić w nocy z 9 na 10 sierpnia. Ale na ściółce leśnej wokół ofiary śladów krwi nie było. Przy tak strasznym zmasakrowaniu zamordowanego wręcz niewiarygodne. Ktoś musiał zwłoki w lesie podrzucić. Dopiero po kilku dniach stwierdzono tożsamość ofiary.
W jednej z hipotez przyjęto, że Kowalewski zastał w niedwuznacznej sytuacji swoją znajomą i że doszło do bójki z jej kompanami. Miało to nastąpić 9 sierpnia 1990 r., tuż po tym, jak aktor "Rejsu" wrócił do domu przy ul. Kruczej po wizycie w restauracji "Miodek". Tej hipotezy niestety do dziś nie udało się potwierdzić.
Są aktorzy i aktorzy. Są tacy, którzy odtworzą dziesiątki ról, ale z niczym charakterystycznym ich nie kojarzymy. Bywają i tacy, którzy mogą zagrać jedną, dwie, trzy role i to wcale nie pierwszoplanowe, a już będziemy pamiętali prawie każde ich słowo, a nawet minę, z jaką było wypowiadane. Leszek Kowalewski należał do tych drugich. Nazywano go Missisipi. Na castingu do słynnego filmu Marka Piwowskiego „Rejs” zaśpiewał „Missisipi, moja rzeko” i już do niego przylgnęło. W samym filmie odegrał rolę „poety” – donosiciela lojalnie powiadamiającego: „W damskiej ubikacji napisane jest: głupi kaowiec”. Wypowiedź, jak wiemy, stała się kultowa, zresztą nie ona jedna z tego filmu. A wada wymowy, która innych w aktorstwie przekreśla, okazała się jego komediowym atutem.
Leszka Kowalewskiego nie zabrakło również u Barei. W filmie „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” z charakterystyczną, czupurną miną wobec obrażającej go sprzątaczki, granej przez Hanną Skarżankę, wypowiedział pytająco tylko dwa razy słowo „kurdupel” i już trudno tego epizodu było nie zapamiętać. Choć mówiono o nim najpierw „naturszczyk”, śmiało można go nazwać mistrzem epizodu. Miał też inne swoje hobby: lubił rzeźbić.
zdjęcie: Polfilm/East News
Policja nie ustaliła, kto dopuścił się zbrodni. W kręgu podejrzanych znaleźli się znajomi Missisipi. Pojawiły się domniemane motywy zabójstwa, ale zabrakło dowodów i śledztwo po dziesięciu miesiącach umorzono. Kto zamordował, to do dziś to zagadka.
Kto podrzucił zwłoki, tę tajemnicę zna tylko las… Ale rola Missisipi, czyli donosiciel udający poetę wciąż żyje. Jako filmowe uosobienie znanych wstrętnych wad, niestety również wśród nas. Może dzięki jego świetnej kreacji wad lepiej rozpoznawanych?
Rusza pierwszy wielki festiwal na Ursynowie
Już nad tym myślałam. Należałoby skrzyknąć się w co najmniej 100 osób, zatrudnić prawników, wykonać wiarygodne pomiary decybeli przez te dwie noc i pozwać gminę ( czyli Kempę który na hałasy pozwala) . Domagać się tak po 1000 złoty od łebka za każdą nieprzespaną noc. Jakby gmina miała zapłacić 200 tyś. to się 5 razy następnym razem zastanowi nad pozwoleniem na taką imprezę.
JolkaZ
22:52, 2025-05-24
Zatrzymany pseudokibic. W mieszkaniu narkotyki i maczet
Te gadżety to chyba od donaldka owy pan pożyczał :)
Q
17:25, 2025-05-24
Zatrzymany pseudokibic. W mieszkaniu narkotyki i maczet
Stop dewiantom sorosa! zatrzymajmy to zło pro niemieckie, antypolskie.
Wyborca_Brauna
17:24, 2025-05-24
Gucin Gaj – ursynowska perła, którą warto odkryć
Bardzo ciekawy tekst dziękuję
Magda
14:59, 2025-05-24
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz