List publikujemy w całości, bez skrótów.
Ursynowski festyn kwiatów, czy może raczej ursynowski festyn niesprawiedliwości i nadgorliwości?
Na wstępie zaznaczę, że będzie to list o charakterze emocjonalnym, ale też informacyjnym w słusznej sprawie - bo warto się dwa razy zastanowić, zanim przyjdzie się na ten "festiwal". Pomysłodawcy na pewno nie mieli na celu umożliwienia takiej niesprawiedliwości i absurdu, ale wykonawca zrobił, co uważał za słuszne.
Chciałbym podzielić się moimi przemyśleniami i niesprawiedliwością, jaka mnie spotkała na tzw. festynie.
Przede wszystkim warto wspomnieć o zerowej umiejętności organizacji przez organizatora imprezy. Kolejka ludzi najpierw do oddania elektrośmieci ponad godzinę, a następnie drugą godzinę stania do odbioru kwiatów. Trzymanie ludzi 2 godziny w takiej pogodzie jest porażką w kwestii organizacji, tym bardziej że w pracę było zaangażowanych kilkadziesiąt osób! To ważna uwaga dla osób, które nie mają siły tyle stać - osoby niepełnosprawne i starsze.
Abstrahując od tej kwestii, najbardziej oburzającym był fakt, że pod sam koniec festynu, gdy skończyły się kwiaty jednoroczne (te za jeden kupon) osoby z nieparzystą liczbą kuponów mogły się - za przeproszeniem - podetrzeć pozostałym jednym kuponem lub dostać malutką torebeczkę nasion.
Gdy poprosiłem panią wydającą kwiaty, o wydanie dwóch lawend (za 3 kupony) z oburzeniem odparła, że zgodnie z regulaminem mogę dostać tylko jedną. Wyjaśniłem, że nie mam co zrobić z jednym kuponem, a bardzo chciałem otrzymać dwie lawendy, że przecież zostało ostatnie 20 minut festiwalu, a kwiatów jest nadal bardzo dużo i zostanie ich całkiem dużo.
Wątpliwie kulturalna Pani odpowiedziała, że "mogę sobie złożyć zażalenie do organizatora". Poszedłem więc do zastępcy burmistrza, będącego również po części organizatorem z wyjaśnieniem sytuacji i wielką prośbą o wydanie jednego kuponu - ten jednak również był oburzony faktem, że wchodzę "w potyczki słowne" jak to nazwał i stwierdził, że mogę sobie napisać maila na adres wydziału środowiska. Ja jednak prosiłem o kontakt z osobą decyzyjną na miejscu - pan odesłał mnie więc do pani z wydziału ochrony środowiska, która również nie okazała się pomocna w tej kwestii.
Wyjaśniłem również tej Pani, że dziwny jest dla mnie fakt, że niektóre rodziny wychodziły z całymi kartonami i wózkami kwiatów, o mało się nie przewracając (aż niektórym wypadały kwiaty), dlatego nic się nie stanie, jeśli dostanę dwie sadzonki lawendy, skoro nie mogę wymienić kuponu na kwiat ozdobny, bo się już skończyły.
Zastanawia mnie bardzo - co tacy ludzie mają w głowach? Dlaczego wykazują się podłością w tak kuriozalnej sytuacji? Czy bycie służbistą to hobby tego typu ludzi? Co mają na celu?
Dlaczego zamiast się cieszyć, że ludzie przychodzą z elektrośmieciami i stoją kilka godzin w kolejce, zamiast (bądźmy szczerzy, że tak większość robi) rzucić w altanie śmietnikowej, mają radość z uprzykrzenia innym ludziom życia?
Tym bardziej że rodziny, które dostawały cały plik kuponów (nawet powyżej 40!) oddawały często nawet zwykłe kable - i to się liczyło jako kupon, przy czym w moim przypadku - stary, ciężki monitor oraz starodawna suszarka do włosów - które są o wiele cenniejszym surowcem niż kabel czy myszka, zgodnie z regulaminem stworzonym przez "organizatora" nie różnią się zbytnio.
W podobnej sytuacji był starszy Pan w kolejce przed nami - za starodawny telewizor lampowy otrzymał jedną szałwię. To pokazuje groteskowość tego regulaminu, który jest stworzony głównie dla tych, którzy umieją kombinować, ale nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością.
Zachowanie, takie jak wyżej opisane, psuje cały wizerunek urzędu i urzędników. Dzieje się to kosztem urzędników "niższego sortu", którzy na co dzień naprawdę ciężko i sumiennie pracują, mają ludzkie podejście i chcą innym pomóc. To tylko kolejny dobry przykład obrazujący zepsucie naszego systemu.
A dla mnie osobiście takie zachowanie jest po prostu obrzydliwe i jest zagrywką poniżej pasa, bo tu nie chodziło o robienie przekrętów, otrzymywanie pieniędzy, czy innych drogocenności, a otrzymanie do zasadzenia w ogródku (a więc co będzie służyć całemu miastu) w większości przypadków tzw. odpadów roślinnych - czyli kwiatów, które nie mogłyby się sprzedać w sklepie jako pełnowartościowy okaz. Takie osoby nie nadają się do pracy ani z ludźmi, ani zwierzętami.
Pani, która wydała mi lawendę, specjalnie wybrała najgorszy możliwy okaz, bo miałem czelność się w ogóle odezwać i iść "na zażalenie". A zdjęcie tego kwiatka - do Państwa oceny.
Czy w kolejnej edycji przyjdę? Po tej sytuacji już nie.
Akcja dzielnicy z rozdawania nasionek w torebkach z 2023/24 była o wiele bardziej sensowna, sprawiedliwa, pożyteczna i przyjemniejsza - mam nadzieję, że jeszcze kiedyś powróci.
Michał Osowski
mieszkaniec Ursynowa
(od redakcji: autor to społecznik, autor wielu projektów z Budżetu Obywatelskiego, działacz Miasto Jest Nasze, w ubiegłym roku startował na radnego dzielnicy z ramienia Lewicy)
******************************************
Zamieszczony tekst jest osobistą opinią autora. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za powyższe stwierdzenia. W dziale "Opinie" lub "List czytelnika" publikujemy stanowiska mieszkańców i instytucji, które wnoszą cenne uwagi do debaty na dany temat. Zachęcamy do komentowania i nadsyłania własnych opinii: [email protected].
Masz dla nas temat? Masz zdjęcia lub filmik? Chcesz przekazać informację? Pisz: [email protected] lub dzwoń tel. 600 44 11 76. Możesz też użyć formularza Alert 24. Zapewniamy anonimowość.
2 5
Od lat Ursynowskie Kwiaty to staly punkt maja. Lubię ten festyn i trzeba być czepiakiem. Rozumiem, że Lewica robi tu marną politykę. Słabe Panie Michale!
6 1
Popieram w całości opinię Pana Michała. Organizacja imprezy nie zdała egzaminu.
3 3
Co roku akcja cieszy się ogromną popularnością i kolejki na kilkadziesiąt minut są od lat ( w poprzednim roku dla przykładu było bardzo ciepło w tym dniu). Ale stojąc roku temu w kolejce nie słyszałem żeby były protesty z tego powodu.