Kilka lat temu można było Panią spotkać w kabackiej bibliotece – promowała Pani wówczas swoją książkę stworzoną wraz ze scenarzystką „M jak miłość”, Iloną Łepkowską. Lubi pani spotkania z ludźmi?
Ja – choć mieszkam sama – jestem ludźmi otoczona. Ta praca tego wymaga – pracuje się z różnymi ludźmi. Otaczam ich serdecznością, tak jak wtedy, kiedy mogłam spotkać z ursynowianami. Są ludźmi, którzy są zaciekawieni, chcą mnie lepiej poznać. To w końcu moi sąsiedzi. Co prawda jednak, na co dzień nie jest tak, że jeżdżę cały czas po Kabatach – nie chodzę na tzw. kominki. Nie tęsknię za towarzystwem. Mam swoje znajome, to prawda. Ale jeśli chodzi o mój wolny czas, wolę często wsiąść sama na rower, pojeździć po tej ładnej okolicy, pobyć w odosobnieniu. Nie zależy mi na gadaniu, plotkowaniu. Czasem wolę wziąć do ręki dobrą książkę.
Można Panią spotkać na Ursynowie już od prawie 25 lat. Nie wszyscy wiedzą, że znana aktorka jest ich sąsiadką...
Przecież też nie mieszkam tu od zawsze. Jestem co prawda rodowitą warszawianką, natomiast studia kończyłam w Łodzi, gdzie spędziłam w sumie 12 lat. A w samej Warszawie mieszkałam chyba już w sześciu miejscach – przy Traugutta, Woronicza, Baonu Zośka, Irysowej. Ursynów jest szósty. Przez 60 lat zwiedziłam każdy zakątek tego miasta, które przecież jest ogromne. Mieszkałam wcześniej na Mokotowie, gdzie mieliśmy dom – dużo większy od obecnego mieszkania. Kiedy syn wyprowadził się z domu, stwierdziliśmy, że może warto zainwestować w inne lokum. Stąd też pojawił się pomysł przeprowadzki na Ursynów.
Co państwa skłoniło do wyboru Kabat w 2000 roku?
Dla seniorów to jest wręcz wymarzona dzielnica! Razem z mężem, Tomaszem Zaliwskim, stwierdziliśmy, że to miejsce będzie idealne. Do tej pory uważam, że postąpiliśmy słusznie. Przede wszystkim podoba mi się ta okolica. Mieszkam przy ul. Przy Bażantarni, między stacją metra Natolin i Kabaty. Wytyczone są ścieżki rowerowe, co dla mnie jest tylko korzyścią. Mogę udać się na rowerze do lasu. A ja uwielbiam przyrodę. Lubię zajmować się kwiatami w domu. Lubię chodzić na spacery wśród drzew – cisza w Lesie Kabackim potrafi nieraz człowieka uspokoić. Jeździłam dawniej z mężem do Borów Augustowskich. Wyprawy do pobliskiego lasu to zatem coś, co już jest moim zwyczajem.
Czyli na Ursynowie najpiękniej?
Jeśli mam porównywać do poprzednich miejsc, w których byłam, to zdecydowanie najpiękniej. Wystarczy spojrzeć za okno, gdzie mam przepiękny widok na aleję Kasztanową. A paradoksalnie, przeprowadzałam się z bólem serca. Nasz poprzedni dom przy ul. Irysowej na Mokotowie był jeszcze niemalże na obrzeżach. Teraz się to pozmieniało – wtopił się w miasto. Kiedy dawniej przyjeżdżałam tu z mężem, to - pamiętam to dokładnie – było tu jeszcze więcej zieleni niż dzisiaj. Ogrody, małe domki, gospodarstwa. Później oczywiście to zlikwidowano i czasem pobudowano kolejne osiedla mieszkaniowe. Chociaż akurat po osiedlach tu zbudowanych chodzi się czasem jak po parku – obsiane są zewsząd kwiatami, krzakami, drzewami. Nie zapomniano o tym.
Z tego, co słyszę, rower to Pani wielki przyjaciel...
Nawet nie tylko zwykły rower! Mam jeszcze w mieszkaniu rower stacjonarny! Korzystam albo z jednego, albo z drugiego, kiedy czas tylko mi na to pozwala. Jeżdżę w różne zakątki Ursynowa, przy okazji mam też blisko do sklepów, banku, biblioteki, a przede wszystkim do ogrodu botanicznego. Jest tu cicho, kulturalnie. Ursynów postrzegam dziś jako nowoczesną, zadbaną dzielnicę. Są kawiarenki, lokale, gdzie można miło spędzać czas. Ale tak jak chcę podkreślić – to wszystko odbywa się też w sposób kulturalny. Człowiek nie spotyka tutaj podejrzanych osób spod budki z piwem – że już ujmę to w taki sposób trochę brzydki. Jest tu czysto, ludzie dbają o swoją okolicę. Zadbali, żeby Ursynów się rozwinął.
Jeżdżę rowerem, nikt mnie nie goni, nikt na mnie nie trąbi, przemierzam sobie tutaj kolejne szlaki wzdłuż i wszerz Ursynowa. Akurat na rowerze głównie podążam po tutejszych rewirach. Cała życie byłam bardzo aktywna. Teraz mam co prawda 82 lata, więc jeżdżę trochę rzadziej niż kiedyś. Kiedyś chodziłam też na baseny. Dziś głównie korzystam z nich w sanatoriach. Na wakacje jeżdżę do Augustowa – to moje ukochane miejsce.
Staram się mieć aktywne życie. Jestem energetyczną osobą. Ale czasem muszę się łapać na tym, żeby jednak trochę zwolnić. Doradził mi to lekarz po moich problemach kardiologicznych. Z czasem też sama zauważam, że jednak się bardziej męczę. Ale gdyby zapytał mnie pan, czy czuję się na 82 lata… to nie. Nie czuję się mentalnie na tyle lat, ile jest widać w dowodzie osobistym. Młodsi aktorzy na planie „M jak miłość” mówią mi, że nie czują, że rozmawiają ze staruszką.
Dopóki człowiek jest aktywny, nie chce poddać się temu siedzącemu trybowi życia, będzie czuł się młody. 82 lat to przecież staruszka – ktoś powie. Będąc ze mną, podobno się tego nie odczuwa. Teraz co prawda żyjemy dłużej, ale też coraz bardziej przesuwa się ta granica. Wcale nie trzeba poddawać się tej liczbie, która rośnie co roku.
Szybko dojrzałam, ale w innej kwestii. Wojna sprawiła, że przyspieszyła się moja edukacja. Poszłam od razu do trzeciej klasy zamiast do drugiej. Później ten cykl nabrał tempa. Miałam 20 lat, gdy skończyłam studia. Młodość uciekła mi bardzo szybko – ale wtedy akurat nie szalałam. Nie jeździliśmy za granicę, nie mieliśmy pieniędzy. Od razu wylądowałam w zawodzie aktorskim – w lipcu przyszłego roku miną 63 lata pracy zawodowej. Być może to, że jestem wciąż aktywna, sprawiło, że mimo tego przyspieszonego wejścia w dorosłość, teraz jakby zostało mi to zwrócone. Że wolno się starzeję.
Co daje dziś serial „M jak miłość” poza rozpoznawalnością?
Serial to jak praca na etacie. Czyli łatwo się domyślić, że takiej osobie jak ja daje stabilizację finansową. Starsze aktorki narzekają na to, że nie ma dla nich ról. Ja przez te wszystkie lata spędzone na planie „M jak miłość” mogłam tylko dziękować za to, że tu jestem. Moja praca jest moją pasją, ale też pomaga przeżyć. Taka praca jest wygodna. Aktorki w wieku 55 lat już są uznawane za babcie. Młodzi czasem uciekają w różne typy pracy – w teatrze, w reklamie, w dubbingu, w serialach, w filmach. Pracują, ile mogą. Nie chcą być tylko twarzami znanymi z jednej roli. Dlatego z mojej perspektywy to, że wciąż gram, poprawia moją sytuację.
A jak wyglądają relacje z rodziną?
Wzorowo – mam wspaniałego syna, wspaniałą synową, mam wnuki. Spędzamy razem święta. Zaglądają do mnie, kiedy jestem w potrzebie, kiedy trzeba mi pomóc. Mieszkam sama – mąż nie żyje już 13 lat. Ale wciąż trzymam pamiątki – anioły, tryptyki, serduszka. Przypominają mi o nim. Zajmują chwalebne miejsce obok innych nagród i dyplomów za pracę charytatywną.
Jakie ma pani teraz plany?
Jak najdłużej pracować. Chcę też utrzymać zdrowie w takim stanie, aby jak najmniej odmawiać przychodzącym propozycjom ról. Marzy mi się doczekać 102 lat tak jak moja koleżanka Danusia Szaflarska!
Dziękuję za rozmowę.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz