Wreszcie będzie można przejść przez lasek i wzdłuż torów bez narażania się na fetor i bardzo przykry widok!
- mówią spacerowicze, którzy odwiedzają popularne miejsce relaksu między Kabatami a Wyżynami.
W środę ruszyło sprzątanie pozostałości po koczowiskach osób w kryzysie bezdomności. W środku lasku - na prywatnej działce - koczujący utworzyli obozowisko pełne starych sprzętów i odpadów. Przez 18 lat przewinęło się tam kilkanaście osób, we wrześniu tego roku pisaliśmy, że koczowisko opustoszało. Dzięki pracy streetworkerów oraz opieki społecznej udało się pomóc bezdomnym. Jedna osoba wcześniej zmarła. Po lokatorach lasku pozostało zaśmiecone miejsce. W międzyczasie troje nowych bezdomnych osiedliło się w lasku bliżej torów - tuż przy chętnie uczęszczanej przez spacerowiczów ścieżce.
W ostatnich tygodniach oba obozowiska opustoszały, pozostały za to śmieci, prowizoryczne konstrukcje, różne stare sprzęty. Przez wiele tygodni wiatr rozdmuchiwał odpady po okolicy. W rejonie torów śmieci wychodziły na ścieżkę. Mieszkańcy zastanawiali się, co się stanie z opuszczonym koczowiskiem w środku leśnej działki.
Dzielnica przez kilka tygodni szukała sposobu na rozpoczęcie sprzątania. Wbrew pozorom nie jest to łatwe w przypadki czyjejś własności. Sytuacja prawna tego gruntu jest skomplikowana. Prawa do niego ma kilkanaście osób, z którymi nie było kontaktu. Przełom nastąpił po ustaleniu, że mały fragment gruntu należy do miasta.
Proszę mi wierzyć, że mnie też to boli. Dowiedzieliśmy się niedawno, że była aktualizacja ksiąg wieczystych i miasto jest współaścicielem części tego terenu. I to nam daje już jakieś pole do działania
- mówił nam w listopadzie zastępca burmistrza Ursynowa Cezary Holdenmajer, zapowiadając "rychłe" rozpoczęcie prac porządkowych.
Te ruszyły w środę i mają się zakończyć najpóźniej 27 grudnia, a - jak mówią pracownicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, któremu zlecono robotę - przed świętami.
- W środę tylko z dawnej kuchni w tym obozowisku zebraliśmy 6 ton śmieci, czyli dwa kontenery - słyszymy od ekipy sprzątającej. Najwięcej jest tu spróchniałych elementów drewnianych, sprzętów i wyposażenia domowego, folii, papierów, puszek po piwie, butelek oraz ubrania.
Kolejne wielkie kontenery zostały podstawione w czwartek. Prace porządkowe prowadzone są przy użyciu małej koparki oraz łopat i taczki. Na miejscu, po wzruszeniu takiej ilości śmieci, panuje niemiłosierny fetor. - Jest nie do opisania - mówią nam pracownicy MPO.
Dzielnica za posprzątanie trzech miejsc dawnych koczowisk, bo kolejne niewielkie znajduje się w innym miejscu, zapłaci ponad 40 tys. złotych.
[FOTORELACJA]6059[/FOTORELACJA]
agnik15:39, 20.12.2024
4 0
jeżeli to czyjaś własność prywatna to ci właściciele powinni płacić podatki od nieruchomości , a jeżeli nie płacą to dzielnica powinna przejąc za długi 15:39, 20.12.2024