Głośno o elitarnym społecznym liceum STO im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego na Ursynowie. Rodzice poskarżyli się tygodnikowi "Newsweek" na stosunki panujące w szkole. Miało w niej dojść do szokujących scen upokarzania uczniów i nauczycieli.
Z 18 uczniów, którzy zaczynali w klasie 1a, zostało tylko dziewięcioro. Trojga szkoła się pozbyła. Pięcioro uciekło z własnej woli, nawet swoje dziecko dyrektorka przepisała do równoległej klasy. Skargi popłynęły od rodziców do kuratora oświaty, do wojewody, do sądów. Powtarza się w nich słowo "przemoc".
- pisze Aleksandra Pezda z "Newsweek Polska".
Rodzice i uczniowie skarżyli się na nauczycielkę języka polskiego. "Proces edukacyjny według pani L. polegał na udowadnianiu uczniom niewiedzy, a nie jej przekazywaniu" - pisali rodzice do kuratorium oświaty. Wyliczali: obrażanie, wyzywanie, poniżanie, krzyk, ośmieszanie "jako standardową formę pracy z wychowankami".
Dwie najlepsze uczennice zostały ukarane - zdaniem rodziców i uczniów niesprawiedliwie - naganą i obniżeniem oceny z zachowania, co uniemożliwiło kontynuację stypendium od premiera. Dyrektorka szkoły uznała zdjęcia na Instagramie zamieszczone przez uczennice za "demoralizujące". Dziewczyny odpowiadały, że pozy w kontekście narkotyków i alkoholu, choć na zdjęciach ich nie ma, były żartem na "białej szkole".
Trzeci akt to zwolnienie wychowawcy - nauczyciela, który pomagał uczniom w zrozumieniu matematyki. - Mieli z nim kontakt jak w "Stowarzyszeniu Umarłych Poetów" - powiedział "Newsweekowi" jeden z rodziców.
To przy tym wychowawcy wyoutował się klasowy gej, przy nim poczuła się bezpiecznie transseksualna osoba. Motywował i chwalił uczniów.
Pan Przemek wsparł klasę w staraniach o zmianę polonistki, potem stanął po stronie Igi i Gosi, bo obniżone zachowanie wykluczyło je z walki o stypendium premiera. Wywalczył unieważnienie nagany, choć sprawa wisiała nad uczennicami nierozwiązana od ferii aż do rady klasyfikacyjnej na koniec roku szkolnego. Dyrektorka rozwiązała z nauczycielem umowę. Nie zdążył się nawet pożegnać z uczniami.
- opisuje tygodnik.
Szokujące metody wychowawcze miała stosować wychowawczyni od trzeciej klasy. Uczniom, którzy zapomnieli zeszytu czy długopisu - wg rodziców - siłowo pisze markerem po rękach "przypominajkę".
Wyciąga uczennicę na środek sali, przytrzymuje siłą i skórę pomiędzy łokciem a nadgarstkiem dziewczyny wypełnia dużym, czarnym napisem: ZDJĘCIA. Anka ucieka z klasy i zapłakana dzwoni po rodziców. Nauczycielka potem przeprasza, tłumaczy, że żartowała. "Wszystko, co robiłam, miało na celu wzmocnienie jej (Anki) poczucia wartości i sprawczości".
- pisze autorka tekstu.
Dwie dziewczyny nie wytrzymują nerwowo i są zmuszone odejść ze szkoły, placówka rozwiązuje umowę z rodzicami na usługi edukacyjne. Gdy wybucha protest przeciwko przekształceniu szkoły ze społecznej w prywatną, prowadzoną przez fundację, uczeń zbiera 100 podpisów pod petycją. Wg "Newsweeka" również i on jest po tym fakcie szykanowany przez dyrekcję placówki. Uczniowie są przesłuchiwani.
Szkoła zaprzecza, że stosuje dyskryminujące metody wychowawcze i że nie prowadzi dialogu z rodzicami dzieci wyrzuconych rok przed maturą. Prezes Karol Krajewski odpowiada, że "to rodzice działali na szkodę szkoły". I że gdyby mógł, podpisałby umowę bezpośrednio z dziećmi, ale nie miały wówczas 18 lat.
Więcej o tej sprawie można przeczytać na stronie "Newsweek Polska".
Po opublikowaniu artykułu szkoła przesłała do nas oświadczenie o następującej treści:
Artykuł, który ukazał się w gazecie Newsweek, zawiera szereg nieprawdziwych informacji i w nieobiektywny sposób przedstawia opisaną sytuację. Szkoła nigdy nie tolerowała przypadków przemocy i podjęła także w tym przypadku stosowne działania.
Za każdym razem, kiedy do szkoły docierają informacje o nieprawidłowościach, podejmowane są zdecydowane reakcje w trosce o dobro uczniów.
Nasi licealiści w anonimowej ankiecie jednoznacznie wskazali, że czują się w szkole bezpiecznie i wysoko oceniają poziom wsparcia psychologiczno-pedagogicznego.
Dbając o bezpieczeństwo wszystkich uczniów nie podejmujemy się publicznej polemiki dotyczącej szczegółów artykułu. Jesteśmy otwarci na dialog z bezpośrednio zainteresowanymi osobami.
Paulo17:41, 12.11.2024
6 0
"Proces edukacyjny według pani L. polegał na udowadnianiu uczniom niewiedzy, a nie jej przekazywaniu". Przekazywanie niewiedzy... Interesujące...🤣 17:41, 12.11.2024
Misiek18:35, 12.11.2024
6 2
Ja bym tego liceum elitarnym nie nazwał...
Tylko "Parasol" może aspirować do elitarności.. Kamyk jest dobry ale elitarny nie jest... 18:35, 12.11.2024
Pyton20:34, 12.11.2024
1 3
Jak mi to przypomina zachowanie sprzed lat dwóch jędz, "nauczycielek" z SP100 w ursynowskim Grabowie.
Mam nadzieję, że żule szczają im na groby. 20:34, 12.11.2024
Poszkodowani00:48, 13.11.2024
1 0
Przyjrzyjcie się działaniom dzielnicowego OPS. I Zespołowi tam działającemu, pod kierunkiem Przewodniczącej 00:48, 13.11.2024