Zamknij

Sauna, pralnia, kawa i... klops! Maciej Mazur o klubach mieszkańca na Ursynowie

18:22, 06.03.2024 Maciej Nóżka Aktualizacja: 15:40, 07.03.2024
Skomentuj MN MN

Sauna, pralnia, kawiarnia lub przedszkole... I to wszystko w naszym bloku? Na Ursynowie pod koniec lat 70. XX wieku wraz z rosnącym osiedlem zaczęły się pojawiać tzw. kluby mieszkańca. W założeniach miały być pomocne i atrakcyjne, a jak wyszło? 

Maciej Mazur, kronikarz historii Ursynowa, autor wielu książek o naszej dzielnicy tym razem wziął na tapetę słynne kluby mieszkańca, które działały na przełomie lat 70. i 80. We wtorek na spotkaniu w Klubokawiarni KEN54 opowiadał o założeniach teoretycznych i... o praktycznej klęsce. Bo klubiki może i były pomysłem dobrym, ale - jak to w PRL - realizacja nieudana.

Kluby osiedlowe były miejscami, gdzie można było spotkać się z sąsiadami, pogadać, pograć w szachy, wziąć udział w zajęciach artystycznych, obejrzeć film, posłuchać muzyki, zobaczyć wystawę, a nawet zorganizować imprezę

- opowiadał Mazur.

- Były to ośrodki kultury alternatywnej, gdzie tworzyli i występowali młodzi artyści, którzy nie mieli szansy zaistnieć w oficjalnym obiegu. Były to też miejsca, gdzie rodziły się różne inicjatywy społeczne - dodał.

Skąd pomysł na kluby mieszkańca?

Tworząc kluby osiedlowe, projektanci Ursynowa inspirowali się skandynawskim modelem wspólnoty mieszkańców. Miały to być miejsca, gdzie można było odpoczywać, wypić kawę, korzystać z pralki i suszarni. Główny architekt Ursynowa, Marek Budzyński, zaczerpnął ten pomysł z Danii, gdzie takie kluby były popularne. Dlatego w każdym zespole bloków zaplanowano lokal na klub. Niestety, to co sprawdzało się w Danii, nie znalazło uznania w Polsce.

(powyżej: zdjęcia przedstawiające klubik przy Pięciolinii - źródło: Stolica)

Dom Rodzinny

Jednym z pierwszych i najdłużej działających klubów był „Dom Rodzinny” na Puszczyka 6, który powstał w 1978 roku. Był to dość sporych rozmiarów lokal, w którym była kawiarnia, klub przedszkolny, gdzie można było zostawić dzieci pod opieką za darmo, oraz sala mieszcząca 150 osób. Już na początku działalności w klubie odbyło się... wesele na 130 osób. „Dom Rodzinny” znajdował się w wolnostojącym pawilonie, co było rzadkością.

(Express Wieczorny, 1978 r. - zdjęcie ze strony ursynow.org.pl)

Klub 606

Zaledwie dwa lata później przy ul. Koncertowej został otwarty Klub 606. Jego nazwa pochodziła od technicznej numeracji bloku, a wiąże się z nim ciekawa historia.

Otóż w lokalu oprócz miejsca na pogaduchy z sąsiadami, zaprojektowano pralnię. Jednak całą instalację wykonano pod pralki marki Polar, tymczasem do klubu dojechały zachodniej produkcji pralki marki Volund. Nie było sensu skuwać ścian, dlatego importowane pralki pojechały do nowo zaprojektowanego klubu osiedlowego dwie ulice dalej, a do 606 trafiły Polary, który były przeznaczone do innego

- opowiadał Maciej Mazur.

Finalnie klub, do którego pojechały zachodnie pralki, nawet nie powstał, a sprzęt rozpłynął się w powietrzu.

(Sztandar Młodych - 1980 r. - zdjęcie ze strony ursynow.org.pl)

Dlaczego nie wyszło?

Skandynawska wizja przeniesiona na warszawski grunt nie zdała egzaminu z wielu powodów. W PRL panowały „niedasizm i tumiwisizm”, jak to opisuje Maciej Mazur.

Polacy nie znali kultury saunowania, a te sauny, które powstały, nie było łatwo utrzymać w dobrym stanie. Urządzenia się psuły, a chętnych do pomocy i naprawy nie było. Brakowało części zamiennych, materiałów do remontu. Gdy popsuła się pralka, wówczas nie było prania, gdy padł ekspres do kawy, trzeba było obejść się bez kawy.

- opowiadał autor książek o historii Ursynowa.

Dlatego w latach osiemdziesiątych kluby mieszkańców były już rzadkością. Zrezygnowały z oferowania usług pralniczych, kulturalnych i kawowych. Zajmowały się głównie kulturą i opieką nad dziećmi, które z czasem stały się płatną usługą. A jak trzeba zapłacić, to wiadomo - chętnych od razu ubywa. Ostatecznie więc klubiki zamykano.

Wiele osób ma wspomnienia z klubów osiedlowych, które miały być miejscami integracji mieszkańców. Teraz w piwnicach bloków są tylko puste pomieszczenia, które rzadko ktoś wykorzystuje. Czasem można tam znaleźć małe siłownie lub małe firmy usługowe. 

Reinkarnacją klubików stają się prowadzone przez dzielnicę Miejsca Aktywności Lokalnej, gdzie na różnych zajęciach spotykają się sąsiedzi. Jak na razie dają radę i prężnie działają. Na Ursynowie funkcjonują już trzy: MAL przy Lokajskiego, MAL przy Kajakowej i MAL przy Kłobuckiej. Dzielnica zapowiada jeszcze uruchomienie czwartego - przy Karczunowskiej.

[FOTORELACJA]5548[/FOTORELACJA]

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(5)

nie wszędzie klopsnie wszędzie klops

1 0

W osiedlu Na Skraju klub mieszkańców funkcjonuje do dziś. 21:49, 06.03.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

UrsynowianinUrsynowianin

0 0

Pan Maciej żyje!!!!????Przecież pod urzędem posadzili drzewko ku pamięci Macieja Mazura. 08:24, 08.03.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

TtttTttt

2 0

Bardzo fajnym klubem był TYTUS Na Uboczu 18.
Spędzaliśmy tam całe dnie oglądając filmy z VHS (Akademie Policyjna 3 oglądałem ponad 20 razy bo była to kaseta będąca na stanie klubu)
Byly tam też komputery Zx spectum/timex gdzie godzinami grało się np w manic miner.
Na Uboczu 2 był też KANAŁ a na meander Tola 13:17, 08.03.2024

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

SalkaSalka

0 0

Pamiętasz może, w którym dokładnie miejscu na Meander był klub Tola? 00:11, 09.03.2024


TttTtt

0 0

Z tego co pamiętam to Meander 11.

W tym klubie np w latach 80 był sztab koncertu monaru jak odbył się na łące pod autostrade na przeciwko Na Uboczu 22. Było to duże wydarzenie.

Można tam było dostać znaczki/przypinki np z makową panienka:) 07:58, 10.03.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%