Poseł Krajewski wrócił na Ursynów. Wyborca PiS: "Czy Wy chcecie wygrać te wybory?"

Mobilizacja sympatyków przed wyborami i zmiana wizerunku w stolicy. To główne cele tournée posła Jarosława Krajewskiego z PiS po dzielnicach Warszawy. Jednak nawet przekonani wyborcy od powtarzania przez PiS frazy "Trzaskowski to zły prezydent" wolą konkrety. Dlatego ursynowianie pytali o hałas z trasy S2 oraz sprawy uregulowania gruntów.

Poseł Krajewski krąży po stolicy, spotyka się z mieszkańcami bodaj jako jedyny poseł partii rządzącej. Tak było przed pandemią, tak było w czasie wyborów samorządowych i tak jest w roku wyborczym.

- Możemy się różnić co do poglądów, ale Warszawa jest jedna. I to jest nasze ukochane miasto, które chcemy zmieniać i chcemy, by było miastem przyjaznym dla mieszkańców. Musimy szukać razem rozwiązań problemów i wyzwań, które stoją przed Warszawą w najbliższej dekadzie - patetycznie rozpoczął wtorkowe spotkanie na Ursynowie.

Wiele sukcesów - jedna porażka

W małej salce Domu Kultury "Stokłosy" przy Lachmana pojawiło się około czterdziestu sympatyków i działaczy Prawa i Sprawiedliwości. Na wstępie słuchali o sukcesach rządu w polityce bezpieczeństwa i wojska oraz programów socjalnych. Krajewski przyznał, że reforma sądownictwa nie spełniła jego oczekiwań. Ale wytłumaczenie szybko znalazł jeden z uczestników. - Kasta! - zawołał.

Ten sam słuchacz później nawoływał, by PiS skończył w Polsce z sędziami sprzyjającymi jednym czy drugim - PO lub PiS. - Niech będą naprawdę niezależni i apolityczni jak w USA - mówił. - To pewnie jakiś SLD-owiec - skomentował inny zwolennik partii rządzącej.

Poseł Krajewski mobilizował wyborców, by pamiętali o wszystkich osiągnięciach PiS przy wyborach. - Potrzebujemy państwa zaufania i państwa mobilizacji.

Ale sala miała też swoje oczekiwania. - A ja czekam, kiedy ktoś pójdzie do więzienia, już się nie mogę doczekać! - wypalił w pewnym momencie mieszkaniec w kontekście mafii paliwowych i vatowskich. 

- Jestem przekonany, że niejeden w ciągu siedmiu lat już siedzi - odpowiadał zaskoczony poseł Krajewski.

O strefie czystego transportu: "Wykluczą blondynki, a potem brunetki"

Tak jak w telewizyjnych "Wiadomościach" TVP można usłyszeć "Wina Tuska", tak na Ursynowie słyszeliśmy "Wina Trzaskowskiego". Gość lokalnych struktur PiS sprawnie żonglował liczbami, by udowodnić tezę, że wiceszef PO jest złym prezydentem.

Narzekał na przykład (co ochoczo podchwycili słuchacze), że choć Warszawa ma potężny budżet ("dzięki polityce rządu wzrósł o 110 procent") to jej reprezentacyjne miejsca "są brudne i zaśmiecone". Nie wspomniał, że do wzrostu budżetu doliczył pieniądze przekazywane na wypłaty 500 plus (do ubiegłego roku) oraz że reformy podatkowe uszczupliły budżet stolicy o 3 mld złotych w tym roku, a do zapłaty jeszcze będzie 1,6 mld złotych "janosikowego", podatku od bogatych samorządów, którego rząd nie chce zmienić.

Tematem, którym działacze PiS będą próbowali zainteresować wyborców w Warszawie, będzie zapowiedź wprowadzenia stref "Tempo 30" na większości ulic oraz ustanowienia Strefy Czystego Transportu w centrum. I choć poseł Jarosław Krajewski podkreślał, że walka o czyste powietrze jest bardzo ważna, to kpił z radykalnego, jego zdaniem, pomysłu zakazu wjazdu dla starych aut. Przypomnijmy, na początek w przyszłym roku dotyczyć to ma aut 27-letnich.

- Raz wykluczą właścicieli samochodów, później rowerów, a później blondynki, a później brunetki. Powinniśmy zachować zdrowy rozsądek. Władze powinny wysłać ulotki do mieszkańców, by szeroko skonsultować zmiany - mówił poseł.

Zwracał uwagę, że samo miasto ma sporo na sumieniu w sprawie walki ze smogiem. Wciąż działa kilkaset kopciuchów w jednostkach stołecznych. - Gdyby miasto było świętsze od papieża, to nam też by łatwo było się podporządkować. Jeśli posiadałoby cztery obwodnice, to sytuacja też inaczej by wyglądała - powtarzał.

Mieszkaniec zgłosił pomysł na kampanię wyborczą. - Ci ludzie, którzy są za Platformą, oni żyją w bańce medialnej. Uświadomienie im, że ich piękne samochody za 10 lat nie wjadą do strefy, sprawi, że ta refleksja się obudzi. Na razie oni twierdzą, że "z PiS ja nie dyskutuję". Ale jeśli mamy sensowne argumenty, to powinniśmy z nimi rozmawiać - nawoływał.

- Strefa będzie za chwilę konsultowana. Będzie można się wypowiedzieć. My te spaliny z samochodów wdychamy, jest ten problem, musimy coś z tym robić - mówił inny z mieszkańców.

Poseł chciał wiedzieć, na co mieszkańcy przeznaczyliby 1-2-3-5 milionów złotych na inwestycje na Ursynowie. Sam przypominał, że razem z premierem obiecał 3 miliardy dla Warszawy. - Na rozbudowę metra, budowę obwodnicy od ronda Żaba do ronda Wiatraczna, na odbudowę stadionu Skry.

Mieszkańców Ursynowa bardziej niż pomysły na wydanie pieniędzy interesowały lokalne bolączki i domagali się od posła konkretów. 

- Od stycznia zeszłego roku jest taki hałas, że nie można wytrzymać. Jakie możliwości Pan widzi, żeby temu zaradzić? Dlaczego nie ma plastikowego tunelu albo cichej nawierzchni? - pytał mieszkaniec Kokosowej dręczony hałasem z trasy POW.

Poseł nie przekazał konkretów. Kluczył, że były badania wpływu inwestycji na środowisko, że chodzi o gwarancję wykonawcy, którą można utracić, np. zmieniając nawierzchnię na cichszą. Zadeklarował, że można zorganizować spotkanie z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad na temat uciążliwości nowego odcinka trasy ekspresowej.

Jak bumerang wrócił temat ulicy Karczunkowskiej. Jeden z sympatyków Prawa i Sprawiedliwości z Zielonego Ursynowa domagał się interwencji w sprawie wielokrotnie odkładanej modernizacji tej ulicy.

- Od 20 lat walczymy! Trzeci projekt się robi, ale pieniędzy na wykonanie nie będzie. Jest sytuacja koszmarna! Nie ma chodnika, dzieci nie mogą iść do szkoły chodnikiem. Połowa ruchu przeniosła się z Puławskiej-bis na Karczunkowską. Jest tylko jezdnia z dziurami z wodą - rysował sytuację mieszkaniec.

Krajewski zapowiedział, że radni mogą złożyć wniosek o przyspieszenie inwestycji, wzywał też do tego, by radni KO wsparli mieszkańców. A najnowsze informacje są takie, że miasto musi powtórzyć przetarg na wybór wykonawcy projektu, bo wszystkie zgłoszone oferty z powodów formalnych zostały odrzucone. Projekt mimo to ma powstać do 2024 roku. Środków na budowę jeszcze nie ujęto w Wieloletniej Prognozie Finansowej miasta, więc nie wiadomo, kiedy się ona rozpocznie. 

"Czy Wy chcecie wygrać te wybory?"

To, co boli lokatorów spółdzielni mieszkaniowych to bardzo wolne tempo przekształceń gruntów. Poseł Jarosław Krajewski zapowiedział spotkanie dla mieszkańców Warszawy w tej sprawie z ministrem rozwoju i technologii Waldemarem Budą. I tu przyznał się do pewnej porażki.

- Szukaliśmy rozwiązań ustawowych, ale też szukaliśmy rozwiązania w mieście, by zaoferowało ono program uregulowania gruntów, bo to też zadanie samorządu. Staraliśmy się zintensyfikować działania na rzecz przekształceń. Były konkretne propozycje zgłaszane do Ministerstwa Rozwoju i Technologii. Zachęcałem ich, ale nie mogę dziś powiedzieć, że za pół roku będzie to wszystko rozwiązane. Na pewno jednak nie rzucam słów na wiatr - stwierdził Krajewski, sugerując, że sprawa wreszcie znajdzie rozwiązanie.

- Czy wy chcecie wygrać te wybory? - powątpiewał jeden z uczestników spotkania. - Były zapowiedzi (rozprawienia się - dop. redakcji) ze słynnymi tłustymi kotami, czy zamierzacie się za nich wziąć? Jak Pan to widzi? Zróbcie coś, co postawi na nogi wszystkich. Siedzę za stołem i argumentacja przeciwników jest tak potężna! Macie "swojaków" których żony są w różnych spółkach skarbu państwa, u Was są ci ludzie! My wszyscy wiemy, że PiS jest ładny, ale opozycja ma tu haka - mówił mieszkaniec.

- Staram się dawać dobry przykład, nie mają podstaw do pisania o mnie - przekonywał poseł Krajewski. Ale nie powiedział wprost, że potępia nadużywanie przywilejów władzy przez jego partyjnych kolegów.