Zdjęli baner kandydata od dzwonów smoleńskich. Na miejscu policja

Wywieszony na szóstym i siódmym piętrze bloku przy Dunikowskiego baner wyborczy fundatora tzw. dzwonów smoleńskich został dziś zdjęty w asyście policji. Spółdzielnia twierdzi, że płachta była nielegalna. - Nielegalny to jest prezes spółdzielni i trzeba go odwołać! - odgrażał się właściciel płachty, Wacław Demecki z Wolnych i Solidarnych. I dzwonił po znajomych politykach z prośbą o interwencję.

Gigantyczna płachta z wizerunkiem Wacława Demeckiego, jedynki ugrupowania "Wolni i Solidarni" w wyborach do Rady Warszawy, zawisła na wieżowcu w ostatni czwartek wieczorem. Aby ją powiesić wyrwano kłódkę w śluzie prowadzącej na dach, a w elewację wbito kotwy zabezpieczające. Lokatorzy bloku byli oburzeni.

- Nie po to płacimy czynsz, by nam kandydat niszczył elewację. Kto zapłaci za zniszczenia? - mówiła nam mieszkanka wieżowca przy Dunikowskiego.

Do akcji wkroczyła spółdzielnia "Jary", która zażądała usunięcia płachty. A ponieważ Wacław Demecki stwierdził, że "ze ścianą swojego mieszkania może robić co chce", we wtorek wezwano alpinistów, którzy zabrali się za zdejmowanie reklamy.

- Baner został zawieszony nielegalnie i bez projektu. W przypadku wichury groził zerwaniem i uszkodzeniem elewacji - mówił na miejscu prezes SMB "Jary" Piotr Janowski, który sam kandyduje do Rady Warszawy z komitetu Bezpartyjni. Dodaje, że na płachcie nie było oznaczenia komitetu wyborczego, więc nie można uznać banera za reklamę wyborczą.

- Państwowa Komisja Wyborcza potwierdziła nam, że nielegalnie zamieszczone materiały zarządca nieruchomości może usunąć - przekonuje prezes.

- Nielegalny to jest prezes! I na najbliższym walnym trzeba go odwołać! Byłem u niego i zgłosiłem, że zawieszam baner. To było na mojej ścianie i komu to przeszkadzało? - odpowiadał rozzłoszczony Wacław Demecki. Zdejmowanie płachty uznał za kradzież i utrudnianie kampanii wyborczej. - Nie zrobię przecież nowego, ile mam zapłacić, byście go oddali? - pytał pracowników SMB "Jary".

Gdy alpiniści kończyli usuwanie banera, kandydat chwalił się długoletnią znajomością z Kornelem Morawieckim, ojcem premiera i dzwonił z interwencją m.in. do byłego ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy, domagając się wezwania prokuratora.

Demecki zna Czumę, bo brat b. ministra - prof. Łukasz Czuma - był rektorem Wyższej Szkoły Menadżerskiej w Legnicy i Jeleniej Górze. Uczelnią (zlikwidowaną decyzją ministra nauki, jako niespełniającą warunków kształcenia) przez lata zarządzał dzisiejszy kandydat z Ursynowa. Na zdjętym banerze występuje zresztą w łańcuchu dr. honoris causa, obok widnieje napis: "mgr inż. budownictwa lądowego" i fotografia dzwonu smoleńskiego Wacław IV. Bo właśnie z dzwonów smoleńskich kandydat Wolnych i Solidarnych jest ostatnio najbardziej znany. Jedne z nich kilka miesięcy temu pojawił się na Krakowskim Przedmieściu, później zaczął być widywany na Ursynowie.

Niewykluczone, że sprawa zdjętej dziś płachty trafi do sądu. Na razie Demecki dostanie od spółdzielni rachunek za usunięcie banera oraz zniszczenie elewacji.

- Trzeba jeszcze usunąć kotwy zabezpieczające, zalepić dziury i wymalować elewację na ok. czterech metrach kwadratowych. Kandydatowi wystawimy fakturę - zapowiada prezes SM "Jary" Piotr Janowski. Policjanci stwierdzili, że to sprawa cywilna, spisali obecnych, pouczyli strony o ich prawach i odjechali.

- Nie po to żeśmy sadzili zieleń na Ursynowie i domagali się ocieplania budynków, płacąc na to ogromne pieniądze, by teraz ktoś nam to niszczył - komentowała mieszkanka "Jarów", obserwując całe zamieszanie.

[ZT]10605[/ZT]