dobrze dobrze niech robią!

Głównym problemem z układaniem chodników jest to, że nie robi się pod nim 'chudego betonu' czy jakoś tak to się nazywa (mieszanina żwiru i cementu, którego zadaniem jest utwardzić podłoże oraz aby nie wyrastała potem tak mocno trawa), a po ułożeniu kostki jest zazwyczaj sypnięte na to trochę piasku i po sprawie, że niby ludzie i wiatr sami to rozprowadzą. Ten piasek (pod warunkiem, że kostka jest równo ułożona) powinien być dokładnie pozamiatany miotłą tak aby trafił we wszelkie szczeliny i unormował całość. Niestety przeważnie jest tak, że te kostki ułożone luzem przemieszczają się tworząc nierówności oraz w wielu miejscach zapadają się. Po drugie w miejscach gdzie nie jest ładnie rozprowadzony żwir i zostają dziurki trafiają w nie ziarna traw, które potem rosnąc rozsadzają od dołu konstrukcję korzeniami. Po prostu za dużo fuszerki jest i cięcia kosztów dlatego po kilku miesiącach nowo ułożony chodnik nadaje się zazwyczaj do remontu.

Podobno ma byc prościej i szerzej :)

Ta kostka to jakiś dramat i wymysł szatana. I nie mówię już o tym, że kładzenie kostki na ścieżkach rowerowych to jakieś nieporozumienie i wydaje się być zwyczajną złośliwością wobec cyklistów.
Również chodniki i wewnętrzne drogi wołają o pomstę do nieba. W jednym roku ekipa kostkę położy, a w kolejnym, po roztopach kostka faluje jak Bałtyk w wietrzny dzień. Po kilku sezonach chodnik się rozłazi na boki jakby nagle doszedł do wniosku, że chce być szerszy. Chyba tylko co bardziej sfrustrowani kibice doceniają kostkę, bo łatwo ją wydłubać z chodnika i ciskać w radiowozy. Miejsce kostki jest w piekle i niech tam nią alejki brukują. Amen.

Na Ursynowie nadal jest wiele miejsc, w których trzeba zbudować ścieżki.
Zamiast remontowac istniejace wladze mogłyby skończyć obecną sieć, chociażby brakujacy odcinek na rosola od jezewskiego do wawozowej