Wymalowane przy szkole i przedszkolu oznakowanie poziome na ul. Dembowskiego niepokoi mieszkańców. Czyżby z trudem wywalczony szlaban miał wkrótce zniknąć? Wciąż nie widać końca konfliktu pomiędzy spółdzielnią i sąsiadami, a rodzicami i dzielnicą. Trwają mediacje.

Po awanturach, jakie wywołało postawienie przez spółdzielnię "Jary" szlabanu na wjeździe na osiedle od strony Ciszewskiego, dzielnica podjęła się mediacji. Po jednej stronie są mieszkańcy bloków przy Służby Polsce i Dembowskiego - zwolennicy utrzymania szlabanu a po drugiej - rodzice przywożący swoje dzieci do szkoły podstawowej i przedszkola przy Dembowskiego. Na razie trwają spotkania mediacyjne z poszczególnymi stronami sporu. 

Mieszkańców okolicy ostatnio zelektryzowała jednak wiadomość o pojawieniu się przy szkole i przedszkolu poziomego oznakowania - linii oddzielającej ruch pieszy od samochodowego. - Czyżby ktoś chciał nam zabrać szlaban? - zastanawiają się sąsiedzi z Dembowskiego i Służby Polsce.

Spółdzielnia "Jary" uspokaja. - Pas został wymalowany na prośbę rodziców z podstawówki i przedszkola, aby oddzielić część dla pieszych i część dla ruchu samochodowego - mówi wiceprezes Mariusz Skrocki. Nie ma to nic wspólnego ze stanowiskiem dzielnicy w sprawie szlabanu. Wczoraj pracownicy spółdzielni układali nawet kostkę brukową wokół budki ochroniarza przy szlabanie. 

Rodzice chwalą decyzję spółdzielni. - Wreszcie jest jasność co do tego, gdzie można chodzić a gdzie nie. Mimo szlabanu wjeżdżają tu auta na przepustkach, więc ciągle boimy się o bezpieczeństwo dzieci - mówi pani Marzanna, matka przedszkolaka z placówki przy Dembowskiego.

Wciąż trwają mediacje z dzielnicą na temat rozwiązania problemu bezpieczeństwa pieszych na osiedlu. Wg burmistrza Roberta Kempy, o likwidacji szlabanu jak na razie nie ma mowy.

- Prowadzimy mediacje, w związku z tym, dzielnica nie wysłała do spółdzielni pisma z żądaniem usunięcia szlabanu. Mamy opinię prawną, że szlaban jest nielegalny, ale chcemy znaleźć najlepsze rozwiązanie, które rozwiąże problem. Nie chcemy stosować rozwiązania "siłowego" - mówi burmistrz. Przypomnijmy, dzielnica ma opinię prawników, w świetle której postawienie szlabanu przy Dembowskiego było niezgodne z umową o przekazaniu gruntu w wieczyste użytkowanie. Jest w niej ustanowiona służebność drogi, a więc spółdzielnia ma obowiązek publicznego jej udostępniania.

Dla mieszkańców zagroda jest jednak gwarancją spokoju i bezpieczeństwa dla przechodniów.

- Zanim pojawił się szlaban rano był tu tłok jak na Marszałkowskiej! Rodzice przywozili dzieci pod samą szkołę. Był niewyobrażalny chaos. Kilka osób zostało potrąconych, a mieszkańcy i dzieci przechodziły slalomem między samochodami - opowiada pani Małgorzata z bloku przy Dembowskiego.

Zobacz jak wyglądała sytuacja przed postawieniem szlabanów

W maju dzielnica pozostawiła spółdzielni "Jary" wolną rękę w decydowaniu o sposobach zapewnienia bezpieczeństwa "zapominając" o umowie, która dotyczy tego terenu. Na jednym ze spotkań z mieszkańcami, burmistrz Robert Kempa stwierdził, że co prawda nie jest zwolennikiem odgradzania się osiedli, ale jeśli taka będzie wola spółdzielców, to zaakceptuje szlabany.

W czerwcu SMB "Jary" ku radości sąsiadów postawiła dwa szlabany przy wjazdach na osiedle - pierwszy od strony Ciszewskiego na wysokości bloku Dembowskiego 23 a drugi - od strony Dembowskiego 15. Gdy wybuchła fala niezadowolenia ze strony rodziców przedszkola, i zaczęli oni zgłaszać się do dzielnicy z żądaniami o podanie podstaw prawnych funkcjonowania szlabanu, dzielnica "odkryła" zapisy o służebności w umowie i zapowiedziała starania o likwidację zagród. Ostatecznie stanęło na mediacjach, których druga runda rozpoczyna się już niebawem.