Czterdziestoletnie rzeźby rozsiane po Ursynowie Północnym, dostały z okazji okrągłych urodzin, prezent z budżetu partycypacyjnego. Przeszły pełnowymiarowy lifting. We wtorek oficjalnie zakończono prace renowacyjne.
Ryszard Stryjecki, artysta, który zorganizował w 1977 r. pierwszy na Ursynowie plener rzeźbiarski nadzorował prace, które trwały przez ostatnie miesiące. Sześć rzeźby odzyskało swój dawny blask.
- Teraz dopiero widać tę rzeźbę! Przez lata zdążyłem zapomnieć, że w ogóle tu stoi – komentuje przemianę "Zakochanych" pan Stanisław, mieszkaniec bloku przy ul. Pięciolinii.
Kawał historii
W 1977 roku, z inicjatywy Związku Polskich Artystów Plastyków, zorganizowano na Ursynowie plener rzeźbiarski. Jego komisarzem został Ryszard Stryjecki, autor dwóch stojących do dziś ulicznych rzeźb, mieszkaniec ulicy Dunikowskiego.
Artystom doskwierały problemy materiałowe, organizacyjne i techniczne. Przy budowanym wówczas wiadukcie na Surowieckiego stanęły warsztaty.
Pamiętam gehennę o zdobycie kamienia. Wtedy były inne czasy, wszystko trzeba było zdobywać. Właściciel nie czekał, aż klient kupi, wszystko trzeba było zdobywać. Musieliśmy z podziemi zdobyć pozwolenie na zakup. Do tego konieczne było pismo od wiceministra. Jak już wybraliśmy kamień, to zaczynały się kolejne problemy. Z podziemi musieliśmy zdobyć transport. Wtedy nie było prywatnych firm. I w rezultacie... wojsko nam przywiozło materiały... w ramach czynu społecznego. Okazało się, że te rosyjskie ciężarówki paliły hektolitry benzyny i... nie mogły podjechać pod górki w Świętokrzyskim. Wtedy tak się pracowało. Mogliśmy jedynie podziwiać narzędzia naszych kolegów z zagranicy.
- opowiada Ryszard Stryjecki w wywiadzie dla haloursynow.pl.
Dziś wspomina, że w momencie kiedy artyści skończyli swoją pracę okazało się, że projekt Ursynowa jest jeszcze w przysłowiowym lesie. Projektanci zieleni nie skoordynowali swoich prac z rzeźbiarzami.
- Jak zobaczyłem co oni robią, pomyślałem, że wyrośnie z tego wielki las, który zasłoni rzeźby... wyjmowałem ich sadzonki i przenosiłem w inne miejsce. Oni za chwilę znów je sadzili - mówi rzeźbiarz i tłumaczy, że stąd wzięły się drzewa, które zasłaniają prace artystów.
[FOTORELACJA]3074[/FOTORELACJA]
Czterdzieści lat minęło...
Rzeźb powstało w sumie dwanaście, w tym jedna niedokończona. Mijały lata, rosły zasadzone czterdzieści lat temu drzewa, rosły bloki, a rzeźby popadły w zapomnienie i zaczęły niszczeć. Na szczęście, być może w ostatnim momencie, jedna z mieszkanek - Danuta Frączek - zgłosiła do Budżetu Partycypacyjnego projekt ratujący dzieła sztuki. Poparło go ponad tysiąc osób.
Prace trwały od czerwca do końca września. Za renowacją stoją: konserwatorka Magdalena Olszowska oraz Radosław Parol, rzeźbiarz i konserwator. Kuratorami prac byli autorzy części obiektów - Ryszard Stryjecki i Stefan Wierzbicki.
Założeniem renowacji było uzupełnianie ubytków technicznych, a nie dorzeźbienie czy dorabianie nowych fragmentów. Starano się zachować jak najwięcej oryginalnej powierzchni rzeźb. Na koniec wszystkie obiekty wzmocniono. Wykonano zabiegi, które zabezpieczają powierzchnię kamienia przed wnikaniem wilgoci.
- Stan rzeźb był alarmujący, jeśli chodzi o kondycję kamienia. Były bardzo zniszczone, kamień był zwietrzały, pudrował się – opowiada konserwatorka. – Naszym najważniejszym zadaniem było oczyszczenie i wzmocnienie tego kamienia. Wzmocnienie strukturalne preparatami, które głęboko penetrują kamień – tłumaczy.
- Robota jest zrobiona znakomicie! Rzeźby nie straciły tych faktur, które były do odratowania, a dla autora zawsze są ważne i dla widza również - ocenia Ryszard Stryjecki. - Czasem może widz nie zdaje sobie sprawy, nie umiałby tego zwerbalizować, ale w podświadomości to działa – dodaje.
Co dalej?
Konserwatorzy zamierzają przygotować dokumentację z przebiegu pracy i krótkie wytyczne dotyczące profilaktyki. Jednak zarówno specjaliści, jak i autor części rzeźb, sugerują, że najlepszym rozwiązaniem byłoby przeniesienie części z nich w lepszą lokalizację.
- Liście robią swoje, ptaki robią swoje, mech wrasta w rzeźby i znów będzie następowała dewastacja, więc znów za jakiś czas będziecie mieli masę roboty – mówił Stryjecki.
Sprawa ewentuwalnych przenosin leży w rękach zarządców terenów, na których znajdują się rzeźby, a więc trzech spółdzielni. Nieoficjalnie wiadomo, że spółdzielnia „Jary” zadeklarowała już pomoc w przeprowadzce „Zakochanych”.

od lewej: Danuta Frączek, Ryszard Stryjecki, Magdalena Olszowska, Łukasz Ciołko i Radosław Parol
[ZT]14572[/ZT]
[ZT]13883[/ZT]
T3STO08:27, 17.10.2018
Super artykuł, te zawierające trochę historii są u was zawsze fajne.
Kronik09:20, 17.10.2018
Genialne!
D-A20:30, 17.10.2018
Dobra robota. Jednak może warto przy rzeźbach umocować tabliczki z nazwiskiem artysty, autora danej rzeźby wraz z jej nazwą i datą powstania.
darek wawa09:05, 27.11.2018
Zamiast przenosić zrobić lekkie zadaszenia komponujące się z rzeźbami w kształcie łupin np. dach osikowy
xawerydunikowski15:45, 24.06.2019
czy ktoś wie co te rzeźby przedstawiają ?
Burza wokół planu ogólnego. Część Ursynowa z zakazem
Na Stokłosach w spółdzielni smutek. Nasz prezes już niczego nie wybuduje. Ziemi nie sprzeda. Może tylko miastu oddawać to dzierżawiliśmy przez dekady. A takie miał plany. Taki ambitny był i mądry. Ale niestety wszyscy już wiemy, żeś ***** i **** w **** ******.
No i co
21:49, 2025-12-06
Skandynawska skromność wygrywa. Ursynoteka z drewna
Otóż ma i to dużo. Biblioteki publiczne nie są objęte egzemplarzem obowiązkowym. Dobrze byłoby zapoznać się z obowiązującym regułami, ale jak widzę, niewiedza przyczyną kompleksów. To się naprawdę da wyleczyć.
Ps
18:36, 2025-12-06
13-piętrowy wieżowiec zamiast biurowca Natpollu?
Trzeba na głowę upaść aby przy tak wąskiej ulicy jak Migdałowa /szer.jezdni 6m/ stawiać bloczysko na 704 mieszkania i do tego parter przeznaczony na usługi.Zrozumiałym jest ,że właściciel terenu na którym stoi NATPOLL chce jak najwięcej zarobić ,ale nie jest to właściwe miejsce na to.Obecnie ulicą,która "prawem kaduka" stała się ul.wewnętrzną SM Przy Metrze,przejeżdża codziennie ca 600 do 1000 pojazdów -w tym do stacji Orlen, mieszkańcy bloków przy ulicy i domu usługowo-handl.na rogu z Lanciego oraz os.segmentów i pawilonów usługowych przy Orlenie i nieraz nie sposób się przecisnąć ,a co by było gdyby doszło jeszcze z 500 pojazdów samych mieszkańców nowego bloku .To dobrze ,że Biuro Architektury trzyma rękę na pilsie i nie pozwala na wolną amerykankę. Podobne próby czyni też właściciel pawilonu Migdałowa 1-3 ale o nieco mniejszym potencjale bo planuje budynek 7-piętrowy i czeka z utęsknieniem na MPZP ,który może mu pomóc.Inaczej by było gdyby ul.Cynamonowa dochodziła do ul.Migdałowej ,jak to było jeszcze w latach 90 tych przed uwłaszczeniem się SBM Natolin na gruntach .Wtedy komunikacja z Natpollu byłaby inna ,ale wskutek rozdrapania gruntów przez sp-nie sytuacja sie zmieniła diametralnie
sadoba
17:28, 2025-12-06
Burza wokół planu ogólnego. Część Ursynowa z zakazem
Tak się teraz dzieje w całym kraju! Wszystkie gminy robią te plany właściciele gruntów są wkurzeni! Na większości działek w zasadzie nie można będzie budować! Ot mamy problem - tylko kogo to obchodzi...
ni-ck
16:36, 2025-12-06