W połowie lutego moja dwuletnia sunia zjadła w parku im. Jana Pawła II kawałek mięsa z - jak się później okazało - bardzo silną trutką. Była na smyczy. To była jedna chwila, gdy złapała coś do pyska.
Na początku nie działo się nic niepokojącego - trucizna zaczęła działać po trzech-czterech dniach (apel do właścicieli psów - nie traćcie czujności i jak macie podejrzenia, że pies zjadł coś podejrzanego, interweniujcie od razu, bo potem może być za późno!). Te dni, podczas których weterynarze walczyli o jej życie, były dla nas koszmarem.
Mój pies krwawił z pyska i odbytu, cała ściana żołądka była pokiereszowana przez trutkę. Czuwaliśmy przy niej dzień i noc. Dzięki działaniom weterynarzy udało się ją uratować, dziś znowu merda ogonkiem i wróciła do zdrowia. Jestem też wdzięczna straży miejskiej, która natychmiast podjęła moje zgłoszenie i potraktowała je bardzo poważnie, przy tym wykazując się empatią. Wówczas kolejnych "pułapek" z trutkami w okolicy patrole straży nie znalazły. Jednak Wasz ostatni artykuł pokazuje, że problem powrócił. To brzmi jak recydywa, nie można tak tego zostawić!
Nie chcę myśleć, jakim człowiekiem trzeba być, żeby rozłożyć taką śmiertelną "pułapkę". Nie chcę też myśleć, co by się działo, gdyby trutkę zjadło np. dziecko (a przecież w okolicach parku czy ul. Dembowskiego dzieci bawi się mnóstwo!). Niech osoba, która dopuszcza się tego czynu, wie, że nie jest bezkarna!
Rozkładanie tego typu "pułapek" na psy to narażanie zwierząt na śmierć i cierpienie - to jest przestępstwo, były już wyroki w podobnych sprawach i mam nadzieję, że będą kolejne.
Trucicielu, nie jesteś bezkarny!
Czytelniczka Kasia
******************************************
Zamieszczony tekst jest osobistą opinią autora. Śródtytuły pochodzą od redakcji. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za powyższe stwierdzenia. W dziale "Opinie" lub "List czytelnika" publikujemy stanowiska mieszkańców i instytucji, które wnoszą cenne uwagi do debaty na dany temat. Zachęcamy do komentowania i nadsyłania własnych opinii: [email protected].
[ZT]22637[/ZT]
[ZT]3209[/ZT]
Mieszkaniec Ursynowa12:17, 02.05.2023
11 0
Takie trutki zagrażają również dzikim zwierzętom, jeśli jest ich dużo i są atrakcyjne mogą też zostać przeniesione przez ptaki. Disco często widzimy jak ptak że zdobyczą leci w inne miejsce, żeby spróbować w spokoju ja zjeść. Często przestraszony upuszcza ja w locie czy porzuca. A gdyby wiasnie w ten sposób trutka trafiła na plac zabaw, albo na teren przedszkola (to bardzo atrakcyjne dla ptaka odgrodzone od ludzi i psów miejsce puste w weekendy). Przy tej ilości tego typu działań moim zdaniem to nie kwestia czy, a kiedy zatruje się dziecko. Pytanie dlaczego służby już teraz nie przyłożą się do znalezienia trucicieli i wymierzenia im kary, czekamy na tragedię? 12:17, 02.05.2023
Wujek08:52, 03.05.2023
9 1
Niech zaczna od tych dewotek co wyrzucają chleb przy śmietnikach żeby ptaszki miały co jeść. To jest zmora komunistycznych osiedli. 08:52, 03.05.2023
Piotr Wawa10:24, 03.05.2023
4 5
W kraju pisiorskiej nienawiści bardzo łatwo o zbrodnię na bezbronnych. 10:24, 03.05.2023
Irfy08:05, 04.05.2023
3 0
Otóż jest bezkarny, gdyż władza nie ma ani możliwości, ani chęci, żeby takich osobników łapać. Tym bardziej, że jest to bardzo, ale to bardzo skomplikowane, gdyż takie trutki może rozsypywać ktokolwiek i kiedykolwiek. I jeżeli nie zrobi tego bezpośrednio przy jakimś świadku, to jest nie do ujęcia. Cena wolności. Albo mamy system taki jak w Chinach, gdzie na każdym drzewie, słupie i rogi budynku są kamery inwigilujące mieszkańców - i wtedy nikt nie rozkłada trutek, ale i psy chodzą na smyczy i w kagańcach, albo mamy wolność. W której psy mogą sobie biegać jak i gdzie chcą, ale i zdarzają się incydenty z trutkami. 08:05, 04.05.2023