Nasz artykuł przedstawiający opinie rodziców niezadowolonych ze sposobu realizacji programu "Budząca się szkoła" w podstawówce przy Hirszfelda wzbudził ogromne emocje, nie tylko na Ursynowie. Dziś publikujemy pierwszą opinię rodzica, nadesłaną do naszej redakcji. Czekamy na kolejne, zachęcając do dyskusji.
Obserwując internetowe komentarze, widać wyraźnie, że materiał dotyczący wprowadzanemu w szkole nr 323 programowi „Budząca się szkoła" budzi sporo emocji. Przeważają komentarze potwierdzające główne tezy zawarte w artykule czyli „wątpliwości" dużej części rodziców co do efektów tej innowacji. Pojawiły się również głosy popiereające potrzebę bardziej nowoczesnego podejścia do edukacji i metodyki nauczania dzieci. Stało to przecież u podstaw programu. Wbrew pozorom, te dwa głosy nie stoją w sprzeczności ze sobą. Większość z rodziców mających wątpliwości co do efektów innowacji nie neguje założeń samego programu.
Polski system edukacji wymaga zmian
Powyższe, jednoznaczne stwierdzenie nie budzi wątpliwości i większość rodziców każdej z publicznych szkół w Polsce podpisałoby się pod nim. Nie wchodząc w ocenę obecnych zmian w systemie edukacji, jest duże pole do indywidualnych, innowacyjnych programów realizowanych w szkołach. Programy te nie tylko mogą uczynić szkołę bardziej przyjazną, ale wykształcą w uczniach umiejetności tak niezbędne w dorosłym życiu we współczesnych czasach. Do tego potrzeba dyrektora, który wyjdzie ze skorupy rutynowych działań i będzie chciał realizować coś co będzie stanowić o unikatowosci placówki którą kieruje.
Tak też na początku został potraktowany program Budząca się szkoła.
Rodzice z klasy mojego dziecka nie sprzeciwiali się programowi „en block“. Widzieliśmy wiele pozytywnych aspektów w tym nowatorskim podejściu. Sam fakt wspierania uczniów, pozytywnej motywacji oraz mniej restrykcyjnego podejścia, oczywiście nie budziły jakiegokolwiek sprzeciwu. Jedynym „problematycznym“ tematem były prace domowe, których programowy brak od początku budził wątpliwości, a często jednoznaczny sprzeciw. Ostatecznie jednak informacja, że to tylko test i pewnie nie przyjmie się w praktyce, przekonała rodziców, że nie warto „drzeć szat“ o krótki program piliotażowy realizowany pod koniec roku.
I wszystko wskazywało na to, że zakończy sie pilotażem, gdyby nie coraz większe zainteresowanie mediów i coraz większy rozjazd między „prawdą czasu“, a „prawdą ekranu“. Im więcej "Budzącej się szkoły" w mediach, tym większy nacisk na brak prac domowych, które były motywem przewodnim wszystkich materiałów redakcyjnych. Rzeczywistość w tym przypadku musiała zostać dostosowana do wersji wykreowanej przez media.
Wprowadzenie programu było na siłę „dociskanie kolanem“ bez zwracania uwagi na coraz częstsze głosy sprzeciwu rodziców.
Coraz częściej również docierały do nas głosy nauczycieli o tym, jak wygląda wdrażanie programu od strony grona pedagogicznego. Rodzice nie stali w opozycji do pani dyrektor. Przekazywali jedynie swoje zdanie na podstawie codziennych doświadczeń pracy w domu ze swoimi dziećmi oraz widocznych efektów nauki po nowemu. Nie miało to nic wspólnego z rzekomym brakiem pomysłu na zagospodarowanie większej ilości wolnego czasu swoich dzieci.
Im więcej informacji zwrotnej otrzymywała pani dyrektor tym bardziej radykalizowała się jej postawa.
Efektem bezsilności rodziców były coraz częstsze myśli o innej szkole dla dziecka, korepetycje, większa praca z dzieckiem w domu, a także większy stres u części dzieci. Miało być przyjaźniej, a wyszło odwrotnie. Nauczyciele okazywali swoje niezadowolenie z „osobliwego“ traktowania, jasno informując rodziców o swojej dezaprobacie dla programu, a w sytuacjach skrajnych odchodząc od biurek w trakcie trwania roku szkolnego. Skala tego zjawiska nie jest, jak twierdzi pani dyrektor, naturalna. Rozmowy z dyrekcją szkoły, bądź nie dochodziły do skutku, bądź też nie doprowadzały do jakichkolwiek konstruktywnych wniosków.
Dlaczego to nie mogło się udać?
Moim zdaniem wdrażanie "Budzącej się szkoły" nie mogło się udać w kształcie, w jakim było ono realizowane na Hirszfelda. Oto kilka kluczowych czynników, które uniemożliwiły efektywne jego wprowadzenie.
1. Brak dodatkowych środków na wprowadzenie innowacji
Zawsze można powiedzieć, że nie wszystko zależy od pieniędzy. Oczywiście. Nie można się jednak decydować się na realizację tak wymagającego programu bez zabezpieczenia środków na szkolenie nauczycieli, dodatkowego nauczyciela - lidera projektu, który na stałe pomagałby innym nauczycielom, pracował z rodzicami etc.
2. Brak pilotażu w małej skali. Program od razu realizowany był w całej szkole
Duże i wymagające projekty powinny być wdrażane etapowo. Lepiej, nieuniknione błędy popełniać w małej skali i na bieżąco je korygować niż czekać na efekt kuli śnieżnej. Optymalnym byłoby wybranie kilku klas z różnych roczników, które przy pomocy zaangażowanych i wierzących w sens tej innowacji nauczycieli, przecieraliby szlaki. Efekty dobrego pilotażu byłyby zachętą dla innych.
3. Brak jasnych kryteriów oceny projektu
Rodzice nigdy nie dowiedzieli się jak, przez kogo, i na jakim etapie projekt jest oceniany. Na podstawie jakich danych, po okresie pilotażowym, projekt został przedłużony? Brak było danych referencyjnych do jego ewaluacji (przynajmniej rodzice nigdy nie poznali tych danych). Jeżeli jedynym kryterium oceny programu byłoby zainteresowanie mediów, realizacja założeń była na ponadprzeciętnym poziomie. Pozostaje pytanie, kto i w jaki sposób konsumował ten sukces?
4. Brak uczciwej komunikacji z rodzicami
To bardzo subiektywne stwierdzenie i wielu innych rodziców ma prawo się z nim nie zgadzać. Od początku "Budzącej się szkoły" mieliśmy wrażenie, że jesteśmy pomijani w procesie decyzyjnym związanym z wdrożeniem.
Ankieta dotycząca kierunkowej zgody na realizację programu, którą przygotowała pani dyrektor była na żenującym poziomie. Pytania jasno definiowały interpretację odpowiedzi. Coraz częstsze głosy troski, czy wręcz niezgody na taką formę realizacji innowacji, nie przynosiły żadnych widocznych efektów. Nauczyciele również nie byli ambasadorami programu.
5. Nie każda szkoła da się obudzić
Jednoczesne wprowadzenie trudnego programu dla 400 uczniów, wpisanie go w ramy obecnego systemu publicznej edukacji jest ekstremalnie trudne. Nawet przy założeniu dodatkowych środków i wsparcia eksperckiego byłoby to kolosalnym wyzwaniem. Mogę sobie wyobrazić kameralną szkołę w mniejszej społeczności, gdzie nawet w publicznej placówce, i przy dużym zaangażowaniu rodziców i nauczycieli, taki program mógłby być z sukcesem wprowadzony. Moim zdaniem, założenie, że dziecko nauczy się wszystkiego w ogromnej szkole z blisko 30-osobowymi klasami, w której nauka trwa do 13:00 jest utopią.
Wprowadzenie "Budzącej" w sposób przypominający nasze narodowe zrywy czyli: emocjonalny, bez przygotowania i na podstawie fałszywych założeń, było wielkim eksperymentem ze strony pani dyrektor Wioletty Krzyżanowskiej. Eksperymentem, w którym jako króliki doświadczalne wykorzystywane były nasze dzieci. Nie znamy jeszcze efektów tych doświadczeń, bo ze względu na reformę oświaty, dopiero egzamin po ósmej klasie będzie prawdziwym sprawdzianej bieżących „innowacji“. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że rodzice, większym nakładem sił i środków, będą musieli niwelować reformatorskie zapędy pani dyrektor.
W wielu prywatnych i społecznych szkołach dzieci nie dostają do domu prac domowych i uczą się w nieco innej atmosferze. Różnica polega na tym, że klasy w takich szkołach liczą ok. 15 osób, a dzieci na różnego rodzaju zajęciach, przebywają w szkole nawet do godz 16:00. W takim trybie nauki nie ma potrzeby dodatkowej pracy w domu.
Nie jestem zwolennikiem - jak to było określone w którymś z komentarzy - „pruskiego sposobu nauczania“, gdzie nauczyciele byli „panami“ nie liczącymi się z dziećmi (życzeniowym jest skądinąd myślenie, że tego typu postaw już nie ma na Hirszfelda). Wierzę, że lepsze efekty edukacyjne można osiągnąć poprzez dialog, chwalenie, informację zwrotną, ale również jasne i zrozumiałe reguły oraz stawianie granic dzieciom. Aby to osiągnąć nie trzeba wprowadzać programowych innowacji. Wystarczy szkolić nauczycieli, motywować ich oraz budować silny zespół, który swój optymizm i entuzjazm przekaże dzieciom (wiem brzmi zbyt idyllicznie).
Mam wrażenie, że pani dyrektor w zarządzaniu swoją placówką edukacyjną odeszła od wzorców pruskich. W płynny sposób natomiast przeszła do wzorców wschodnich, w których autorytarna władza, nie licząc się z głosami „ludu“, na ślepo wprowadza „reformy“, których tragicznych skutków udaje, że nie widzi.
Na koniec pozwolę sobie tylko wyrazić nadzieję, że problem zasygnalizowany w artykule Haloursynow.pl nie zostanie zamieciony pod dywan. Organ nadzorujacy szkołę powinien przestać chować głowę w piasek i zdecydować się na interwencję. Tym bardziej, że – jak wynika z komentarzy – problemem szkoły przy Hirszfelda nie jest tylko forma związana z wprowadzaniem innowacji pt. "Budząca się szkoła".
Budzący się rodzic
*imię i nazwisko do wiadomości redakcji
*******************************************
Zamieszczony tekst jest osobistą opinią autora. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za powyższe stwierdzenia. W dziale "Opinie" publikujemy stanowiska mieszkańców i instytucji, które wnoszą cenne uwagi do debaty na dany temat. Zachęcamy do komentowania i nadsyłania własnych opinii: [email protected].
[ZT]9312[/ZT]
[ZT]9330[/ZT]
[ZT]9902[/ZT]
[ZT]9346[/ZT]
mamuŚka12:34, 10.03.2018
No i wszystko na ten temat. Będąc rozicem dziecka z tej szkoły podpisuję się pod tą opinię obiema rękami. 12:34, 10.03.2018
tatinek13:06, 10.03.2018
Pani Krzyżanowska straszy "krokami peawnymi" w innym serwisie, a może napisałaby kilka zdań jej wersji sprawy. Czyżby logiczne i poparte faktami odniesienie się do tych zarzutów przerosło panią pedagog ? 13:06, 10.03.2018
Zaangażowana_mama13:14, 10.03.2018
Jestem rodzicem dwójki dzieci w tej szkole. Trafione w punkt. 13:14, 10.03.2018
mama_i_nauczycielka15:36, 10.03.2018
Trzymam kciuki za budzącą się szkołę. Dziwi mnie opór opiekunów.... niczym z Konopielki. Z badań wynika, że prace domowe nie wpływają na efektywność uczenia się. Niech te dzieci mają dzieciństwo. Zdążą się jeszcze w życiu napracować. A rodzice całą tę energię mogliby wykorzystać na walkę o lepszy świat dla swoich pociech. Lepszą służbę zdrowia, lepszą jakość edukacji (2 godziny religii nie przeszkadzają Państwu przy szczątkowych godzinach przedmiotów ścisłych?, może warto zawalczyć o pielęgniarkę w szkole, o większą liczbę psychologów - nasze dzieci coraz częściej wpadają w depresję), lepsze uregulowania na rynku pracy itp. itd. 15:36, 10.03.2018
Ty 15:42, 10.03.2018
Jak ? 15:42, 10.03.2018
Obudzona21:28, 10.03.2018
Sama jesteś z Konopielki i nie masz pojęcia co w tej szkole się wyrabia z naszymi dziećmi. Nie musimy walczyć o pielęgniarkę i większą ilość psychologów ( liczba etatów pedagogów plus psycholog jest b.duża), Walczymy o poważne traktowanie: dyrekcja robi karierę medialną ( może i polityczną) a my zostaniemy po 8 klasie z wielkimi problemami naszych dzieci. Lepsza jakość w szkole to likwidacja religi- jakiś marksizm w genach...? 21:28, 10.03.2018
Tata Piotr00:26, 18.03.2018
Same przymiotniki w pani wypowiedzi. Analogiczne jak w przypadku akwizytorów, sekt, ideologów komunizmu. Proszę wypisać na czyje badania pani się powołuje, których naukowców?
Dobry towar sam się sprzedaje. Proszę zarobić uczciwie pieniądze, założyć szkołę prywatną i prowadzić sobie co tam pani chce (oczywiście w granicach prawa). Jeżeli ludzie to kupią, to nie tylko zrobi pani coś wartościowego dla edukacji, dodatkowo pani zarobi.
00:26, 18.03.2018
mama_i_nauczycielka10:02, 18.03.2018
Raczej Pan wyruszył na krucjatę. Badania są. Ale przecież nie o argument naukowy Państwu chodzi.
Nie rozumiem, jak taka rzecz jak prace domowe, może stać się kością niezgody. Jeżeli chciałabym, żeby moje dziecko ślęczało nad nauką w domu, to znalazłabym na to sposób. Czego Państwu brakuje? Że dzieciak w podstawówce nie napisze wypracowania o unii w Krewie?
Jeżeli chodzi o matmę, nauczyciele dają np. dostępy do platformy Matlandia. Wystarczy, żeby się tą platformą pobawił systematycznie i więcej prac domowych nie trzeba. Czy ktoś Państwu tego zabrania? Angielski? Książka jest najczęściej z płytą. Niech dziecko słucha tej płyty. Będą większe korzyści niż z kolejnego zadania typu podręcznikowego. Odnoszę jednak wrażenie, że w tym sporze najmniej chodzi o dobro dzieci. I nie o prace domowe. 10:02, 18.03.2018
Ursyna 16:15, 10.03.2018
Komentarz bardzo wyważony i rzeczowy. Chciałbym przeczytać wersję osób, które nie widzą problemów we wdrażaniu programu. Bardzo mnie również interesuje wersja nauczycielska. Sporo w komentarzach było głosów z wewnątrz. 16:15, 10.03.2018
PRZERAŻONY20:08, 10.03.2018
Brawo Autorze!
Wnikliwa diagnoza. Argumenty nie do podważenia. Uchwycona istota problemu. Kto? Kiedy? kogo? Jak? I za co? Realia a nie fikcja! Szkole potrzebna jest reorganizacja, modernizacja, przewietrzenie metod, lektur... We wszystkich państwach rozwiniętych od dawna zauważono, że warto inwestować w naukę. Jakoś my tego nie dostrzegamy. Zielony długopis, patyczki, kolorowe światełka, brak prac domowych nie pomogą na niedostatki w oświacie. Szkołom potrzebna jest ewolucja a nie rewolucja. Potrzebny jest rozsądek, mądrzy inspiratorzy, wspierające władze. Szkoła to przecież wspólnota. Dziecko, rodzic i nauczyciel są tak samo ważni i wzajemnie potrzebni. Nie ma osób na specjalnych prawach . Cele powinny być zbieżne. Metody ustalone i szanowane. Pedagodzy powinni mieć prawo do doboru działań, sposobów realizacji zamierzeń. Nic na siłę, nic bez nas.
20:08, 10.03.2018
Barbarossa21:40, 10.03.2018
Dobra Opinia, komentarz w punkt. Nic dodać nic ująć. 21:40, 10.03.2018
MariuszCz20:32, 10.03.2018
Bardzo trafna diagnoza.
Smutny paradoks sytuacji polega na tym, że "budząca się szkoła" będąca (przynajmniej gdy posłucha się Pani Dyrektor) pomysłem na przyjaźniejszą, bardziej otwartą, efektywną i nowoczesną szkołę wprowadzana jest metodami wschodniego autorytaryzmu. Nauczyciele są zastraszani (oczywiście nie wszyscy bo jest też grupa , której podoba się nowy pomysł na szkołę choć mam wrażenie nieliczna). Patrz ilość pedagogów, która odeszła ostatnio ze szkoły. Rodzice są ignorowani bo "władza" "wie lepiej". W początkowym etapie projektu było umiarkowane przyzwolenie na "nowocześniejszą" szkołę. Po okresie nieudanych eksperymentów i wdrażaniu rażąco bezsensownych zmian bez jakiegokolwiek uzasadnienia projekt jest popierany przez naprawdę nielicznych (choć ciągle tacy rodzice też są). Jednak w ocenie Dyrekcji są to jakieś izolowane grupki "zawistników", "rebeliantów", "hejterów", itp. Wiadomo "władza" "wie lepiej". 20:32, 10.03.2018
Matka20:45, 10.03.2018
Jako matka cale popołudnia spędzałam z dziećmi na odrabianiu lekcji, miałam wrażenie ze nauczyciele cały trud nauczania przerzucali na rodzica, Najgorzej było właśnie w podstawówce. Obejrzałam program z Panią Krzyżanowską i pomyślałam, " wreszcie znalazł się ktoś kto pomyślał o naszych dzieciach i o nas. Jak widać przeszkadza to nie tylko nauczycielom, którym nie chce się zbyt mocno angażować w pracy ale również chyba nieuświadomionym do końca rodzicom. A może zazdrość i zawiść trafionego pomysłu?? Wygląda na to, że u nas najlepiej się nie wychylać i nic nie zmieniać. Zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony albo zazdrosny:-)) 20:45, 10.03.2018
Piotr5607:57, 11.03.2018
Można obejrzeć Ucho prezesa i też pomyśleć, że wreszcie ktoś się znalazł... 07:57, 11.03.2018
Matka ucznia12:39, 11.03.2018
Niestety, to co pani Krzyżanowska opowiada w mediach nijak ma się do tego co się dzieje w szkole.
Największym problem jest brak komunikacji z panią dyrektor, która zwyczajnie nie chce słuchać. Zamiast zając się dziećmi i szkołą biega po telewizjach śniadaniowych. 12:39, 11.03.2018
Dedi15:46, 11.03.2018
Problem polega na tym, że samo mówienie o zmianie nic nie zmienia. Nawet jeżeli się to mówi w popularnych programach 15:46, 11.03.2018
ooo14:19, 13.03.2018
teraz ani w domu ani w szkole, w efekcie dzieci mało co umieją, tak lepiej? 14:19, 13.03.2018
Andrew22:27, 10.03.2018
Bardzo dobry tekst. Rzeczowy podejście do tematu. Bez emocji, na poziomie, z klasą. Profesjonalnie. 22:27, 10.03.2018
Marcin07:12, 11.03.2018
Zacytuję:
"W wielu prywatnych i społecznych szkołach dzieci nie dostają do domu prac domowych i uczą się w nieco innej atmosferze. Różnica polega na tym, że klasy w takich szkołach liczą ok. 15 osób, a dzieci na różnego rodzaju zajęciach, przebywają w szkole nawet do godz 16:00. W takim trybie nauki nie ma potrzeby dodatkowej pracy w domu."
To jest wyjście z sytuacji. Zlikwidować wszystkie przerwy świąteczne, te dni około świąteczne wolne, może zmniejszyć wakacje do 26 dni roboczych tak jak urlop mają pracujący ludzie? Wydłużyć lekcje do 16 i nie zadawać do domu. Tak to jest pomysł. Potrzebne jest do tego zmiana całego systemu edukacji który schodzi na psy. Rodzicie się wtrącają do tego jak nauczyciele uczą, nie ma kar za złe zachowanie uczniów, dzieciaki nie wszystkie oczywiście maja wyjebane na naukę, nauczyciel nie ma autorytetu w szkole. 07:12, 11.03.2018
Obudzona12:42, 11.03.2018
Panie Marcinie, można jeszcze lepiej ( kontynuując):
po co zatrzymać się na ,,Zlikwidować wszystkie przerwy świąteczne, te dni około świąteczne wolne" -rozumiem wtedy nauka i utworzyć Tygodniowe DomoSzkoły Dziecka ( rodzic oddaje w poniedziałek i odbiera ucznia w piątek, oczywiście czynne w święta i wakacje. Dopiero by była skuteczna nauka i zagospodarowani wreszcie nauczyciele, tylko trzeba by nabudować mnóstwo Domów Opieki dla rodziców na starość. 12:42, 11.03.2018
Piotr5609:52, 11.03.2018
Domniemując rodzice dzieci boją się ewentualnej "zemsty" pani dyrektor stąd nazwiska znane tylko redakcji. Widać, że nie ma komunikacji w szkole pomiędzy dyrekcją a rodzicami stąd taki obrót sprawy 09:52, 11.03.2018
mała15:16, 11.03.2018
jestem mamą dziecka z III klasy, i powiem tak jedyne co jest dobre to zielony długopis i światełka. Reszta to jest kłamstwo a Pani Dyrektor lata teraz po telewizjach zamiast z rodzicami pogadać 15:16, 11.03.2018
amelia19:03, 11.03.2018
skoro projekt nie sprawdza się to dlaczego jest kontynuowany, w każdej klasie powinny zostać zebrane opinie rodziców, przedstawione Radzie Rodziców i jeżeli faktycznie jest tak żle to należy się jak najszybciej wycofać z tego pomysłu. Nie ma tu miejsca na brak porozumienia dyrekcja-rodzice, gdyż wspólnym celem powinno byc dobro ucznia a nie satysfakcja dyrekotor szkoły, w końcu to uczniowie bedą zdawać egzamin ośmioklasisty i ewentualnie wyląduja w zawodówkach a nie w wymarzonych liceach - rodzicu obudź się! to powinno być hasło nowego projektu 19:03, 11.03.2018
Zadowolony rodzic20:23, 11.03.2018
A kiedy opublikujecie pinie zadowolonych rodziców? 20:23, 11.03.2018
REDAKCJA20:28, 11.03.2018
Jak przyjdzie opinia, która będzie gotowa do opublikowania, to - tak jak napisaliśmy - chętnie ją wrzucimy. Poprosiliśmy również panią dyrektor o opinię, również gotową do publikacji, tak by miała nieskrępowaną możliwość odniesienia się do wszystkiego, co do tej pory się pojawiło, a co nie było przedmiotem odpowiedzi na nasze wcześniejsze pytania. Na razie cisza, ale dajmy wszystkim czas na reakcję. Z naszej strony jest pełna otwartość na publikowanie tego typu opinii. Pozdrawiamy,. 20:28, 11.03.2018
Damian Czerski11:10, 13.03.2018
Szanowna "Redakcjo",
czy Dyrekcja Szkoły wystosowała oficjalne sprostowanie ?
11:10, 13.03.2018
matka32320:11, 14.03.2018
~Damian Czerski
Odpowiedź szkoły albo raczej Pani dyrektor wpłynęła do redakcji 12 marca. Zdaje się jednak nikomu się nie śpieszy akurat z tą publikacją. 20:11, 14.03.2018
REDAKCJA21:08, 14.03.2018
Proszę poczytać ustawę o prawie prasowym. Są tam terminy i zasady publikowania sprostowań, są też przypadki, w których odmawia się takiej publikacji. 21:08, 14.03.2018
tata32306:30, 18.03.2018
matka323: Czytałem sprostowanie dyrekcji i rady pedagogicznej. Lepiej, żeby tego nie publikowali ze względu na liczne błędy ortograficzne i językowe, które nie za dobrze świadczą o tym, kto to pisał. Treść też świetna - wszystko w artykule jest nieprawdą, nie ma żadnego problemu w szkole, tylko dziennikarz nazmyślał. 06:30, 18.03.2018
mama_i_nauczycielka14:55, 12.03.2018
Ale skąd ten alarm? Czy w szkole przestały odbywać się lekcje? Nauczyciele na pewno robią swoje.
Ktoś ma najwyraźniej żal do dyrekcji (na tym forum jedna osoba ukrywa się chyba pod pięcioma nickami). Na pewno nie byłabym jej fanką, skoro nauczycieli zobowiązuje do pracy z dziennikiem elektronicznym przy niewyposażonych w komputery salach. To bardzo nie w porządku w stosunku do pracowników szkoły. Ale ta zaciekłość w obronie prac domowych jest dla mnie niezrozumiała. Tutaj musi chodzić o coś innego. O strach przed nowym? O to, że dzieciaki wypadną z wyścigu szczurów? A może zakwestionujmy sam wyścig. Odwagi. Życzę szkole, jej uczniom i uczennicom jak najlepiej.
14:55, 12.03.2018
amelia16:20, 12.03.2018
odwagi aby nie realizować podstawy programowej? nie wiem czy dobrze rozumiem tę zachętę
Nie zawsze to co nowatorskie jest dobre, prace domowe mają za zadanie utrwalać materiał, skoro przyswojenie materiału w szkole niestety nie zawsze jest możliwe 16:20, 12.03.2018
Damian Czerski11:09, 13.03.2018
Szanowna Pani ,
Szkoła realizuje odstawę programową jak każda inna.
Skąd wyczytała Pani taką nieprawdziwą informację?
11:09, 13.03.2018
Ojciec dziecka23:21, 12.03.2018
Osoba która stara się coś zmienić bardzo często naraża się wielu ludziom. Przeszkadza mi że próbuje coś zmienić. Krytyka tym łatwiej przychodzi że elekty zazwyczaj nie są perfekcyjne, a przy odważnej zmianie nie wszystko idzie gładko.
Pani Dyrektor popełniła błąd, chciała coś zmienić. Ma za swoje.
Zapisałem moje dziecko do tej szkoły właśnie ze względu na ten program. Mam szczerą nadzieję że powyższe artykuły nie zniszczą tego co powstało.
Z jakiegoś powody w zeszłym roku podczas rekrutacji szkoła była oblegana. Placówki prywatne straciły sporo zainteresowania. Mamy okres zapisów do szkół.... 23:21, 12.03.2018
Zbulwersowany ojciec07:42, 13.03.2018
Osoba, która stara się coś zmienić naraża się ludziom tylko wtedy kiedy jej zmiany ciągną w dół. Pani Dyrektor popełniła błąd, bo bez dłuższego przetestowania programu wdrożyła go w życie, nie zważając na opinie rodziców, a potem nie chciała go poprawić. Testy programu trwały 2 m-ce: maj- czerwiec. W takim okresie raczej trudno o ciekawe wnioski. Nota bene rodzice nie dostali żadnego podsumowania testów. Zero statystyk. NIC!!! Jedynie puste frazesy. A od września wprowadziła program. Teraz mówi, że jak się nie podoba to można zmienić szkołę! Tą Panią trzeba byłoby zmienić ,bo ewidentnie nie nadaje się na dyrektora placówki oświatowej! I to żadnej placówki! 07:42, 13.03.2018
tata32300:32, 13.03.2018
Lepiej bym tego nie ujął. Szkoda, bo to była fajna i przyjazna dzieciom szkoła z dobrą atmosferą, zanim p. dyrektor postanowiła ją obudzić. Coś się musiało stać niedobrego z panią dyrektor. Przed wprowadzeniem programu moje dziecko nigdy nad lekcjami nie ślęczało i lubiło chodzić do szkoły. Teraz atmosfera jest nerwowa, dzieci też to czują. 00:32, 13.03.2018
Aneta32314:57, 13.03.2018
Jestem mamą dziecka w tej szkole i po rozmowie z kilkoma nauczycielami jestem przerażona co się teraz dzieje w szkole . Nauczyciele są zastraszeni , boją się , że to wszystko obruci się przeciwko nim, bo Pani Dyrektor zwołała zebranie z nimi z możliwością wyciągnięcia konsekwencji. Na tym wszystkim ucierpią dobrzy nauczyciele , którzy tam uczą i boją się cokowlwiek mówić no i nasze dzieci które pójdą do liceum gdzie prac domowych będzie ogrom i będą musieli zmierzyć się z rzeczywistością czerwonego ołówka i wytykania im błędów a nie głaskania po główce 14:57, 13.03.2018
rodzic z pytania na 15:49, 13.03.2018
No i po co nam to było , Pani Dyrektor chciała medialnego szumu to ma , ona chodziła do telewizji i mówiła jak to rodzice niektórzy są nie reformowalni i nie zgadają się żeby prac domowych nie było to ci sami rodzice teraz przekazują mediom swój punkt widzenia i swój szum robią 15:49, 13.03.2018
M08:48, 14.03.2018
Ciekaw jestem, ile z narzekających tutaj osób próbowało z kimś o swoich wątpliwościach porozmawiać, coś zmienić. Najłatwiej jest narzekać, ale jak trzeba się ruszyć to wtedy nikt nie ma czasu ani ochoty. 08:48, 14.03.2018
obudzona mama06:22, 18.03.2018
Więcej niż myślisz, w tym ja (spotkanie z dyrekcją). Problem w tym, że te rozmowy miały na celu jedynie skanalizowanie frustracji, żeby niezadowolenie zostało wyrażone po cichu w gabinecie i nie wyszło na zewnątrz. 06:22, 18.03.2018
mała14:53, 12.12.2018
dużo osób ale nikt nie reaguje 14:53, 12.12.2018
Obudzona23:33, 15.03.2018
Ciekawe, nasza dyrekcja uczy innych swoich metod np. w Centrum Rozwoju Edukacji A-Z prowadzi szkolenia indywidualne ,,Szkoła bez prac domowych - początek przełomu w polskiej szkole" ( 330 zł/osoba). 23:33, 15.03.2018
obserwator09:21, 16.03.2018
Ha, ha. 330/osobę? No chyba nie do końca się obudziłaś!
Poza tym to co żal ci d... ściska? 09:21, 16.03.2018
Tata Piotr00:49, 18.03.2018
BSS miała być wprowadzana oddolnie, a więc z inicjatywy rodziców (nie tylko "wybranych" rodziców, z towarzystwa wzajemnej adoracji w RR i przybocznych klakierów). A teraz ruch oddolny rodziców przeciwnych traktowaniu BSS jako przykrywki do usunięcia prac domowych będzie narastał na sile. Im większy przymus i wciskanie ideologii BSS tym większy opór, który będzie znajdował ujście w różnych urzędach, mediach. Im więcej wmawiania, że przeciwnicy nie rozumieją założeń BSS, tym pole do porozumienia mniejsze, większa polaryzacja. W końcu może dojść do konfrontacji przed prokuraturą, sądem. Zmuszenie redakcji do zamieszczania sprostowań, straszenie jej prokuraturą, sądem nawet, jeżeli przyniosłoby skutek doprowadzi do wzrostu liczby przeciwników. Popatrzmy co już dzieje się na forum - wzajemne obrażanie się, epitety, "wycieczki osobiste". Z czego to wynika? Przecież jest to niespotykana sytuacja w szkołach publicznych, żeby rodzice byli tak ze sobą skłóceni i tak wrogo nastawieni do dyrekcji
00:49, 18.03.2018
Tata Piotr00:53, 18.03.2018
Swoją drogą ludzie mądrzy na wysokich stanowiskach celowo dobierają sobie np. jako doradców ludzi o przeciwnych poglądach.
Cwaniacy i oszuści zawsze szukają takich samych jak oni, są jednowymiarowi intelektualnie (tak jak komuniści). Nie zależy im na podejmowaniu dobrych decyzji tam gdzie zarządzają powierzoną im instytucją. Coraz bardziej skupiają się na osiąganiu zaplanowanych celów wynikających z pazerności władzy i brylowania w mediach. Nie potrafią przyznać się do błędów, ponieważ to mogłoby zburzyć budowany wcześniej wizerunek. 00:53, 18.03.2018
tata32311:50, 18.03.2018
Cytat z wypowiedzi p. dyrektor dla TVN: "Co jest dla pani miarą sukcesu w kontekście wprowadzanych zmian? To, żeby dzieci, które opuszczają szkołę, miały poczucie, że spędziły tu piękne lata swojego dzieciństwa. Niekoniecznie te cyferki po ósmej klasie, które zabijają w nas entuzjazm. I proszę sobie wyobrazić, że już mam pierwsze takie sygnały. Napisała do mnie uczennica na komunikatorze: "Pani Dyrektor, jak ja się cieszę, że mogę zaśpiewać dla Pani. To jest dla mnie taki sukces. Zaproszę Panią na koncert do mojej szkoły musicalowej". Jeśli chcecie, żeby wasze dzieci poszły do szkoły musicalowej, to Budząca się Szkoła jest dla was. A jeśli jednak na cyferkach nam również zależy, to lepiej zaprotestujmy. 11:50, 18.03.2018
Blix10:49, 29.07.2018
Tyle bicia piany, tyle gadania. "Szkoła ma kiepskie wyniki, bo nie dostosowała się do zasad budzącej się szkoły"?. A ja zadałabym pytanie: dlaczego inne szkoły budzące się też mają kiepskie wyniki? Jakoś tego autor artykułu nie sprawdził... 10:49, 29.07.2018
mała14:52, 12.12.2018
Powiem tak, moja córka chodzi do 4 klasy , i ta szkoła personalnie to katastrofa. Pani dyrektor zamiast sie lansować to powinna coś zrobić no bo jak to jest ze nie ma zastepstwa np. z matmy na 2-3 tygodnie i dzieci po świetlicy siedza i oglądaja bajki? 14:52, 12.12.2018
Wanda Krzesłowska12:52, 29.04.2019
Proszę, zachęcam do sprawdzenia oświadczenia majątkowego pani dyrektor "idealistki" Wioletty Krzyżanowskiej. Bardzo interesująca informacja. 12:52, 29.04.2019
Nauczyciel20:16, 26.05.2019
Mattlandia jest Złem i wzbudza agresię,
Wyglonda to jak bajka dla 3 latków a jest obowiązkiem w 6 ,7 ,8 klasie.
Skandal 20:16, 26.05.2019
ok20:01, 04.01.2023
Szkoła katastrofa ! 20:01, 04.01.2023
Zadowolony rodzic20:27, 11.03.2018
1 4
gdzie? na którym serwisie? 20:27, 11.03.2018
Mama Ursynów00:36, 26.03.2018
1 0
A może napisała kilka zdań jej wersji, tylko "redaktor" , zasłaniając się prawem prasowym, nie chce tego opublikować. Może tam są dokładne informacje na temat spotkań z rodzicami, z wypisanymi klasami, w których te spotkania były. A co do kroków prawnych, to chyba nic dziwnego, jeżeli "redaktor" opowiada cuda na temat mobbingu, wyłudzania prezentów. 00:36, 26.03.2018