Jeśli mógłby pan przenieść akcję jednego dowolnie wybranego filmu na Ursynów, jaki to byłby film?
Widziałbym tu przedstawienie losów jednego człowieka, postać typu Forrest Gump. Można by pokazać, jak w ciągu wielu lat dojrzewał i budowała się jego osobowość, mieszkając w jednym miejscu, w jednej dzielnicy.
A co możemy obejrzeć, żeby faktycznie zobaczyć Ursynów na ekranie?
Dla mnie w ogóle nie do pobicia jest film będący początkiem historii Ursynowa, czyli serial "Alternatywy 4". Było też kilka filmów dokumentalnych i kilka teledysków jak np. do piosenki „Ten Wasz Świat” Oddziału Zamkniętego, który był kręcony m.in. na Kopie Cwila.
Wraca pan czasem do serialu "Alternatywy 4"?
Tak, zdecydowanie! To jest absolutny majstersztyk, który można oglądać w nieskończoność. W czasach kiedy studiowałem, mój kolega ze studiów zamieszkał w jednym z pierwszych bloków przy Puszczyka. Gdy mnie zaprosił do siebie, to okolice wyglądały dokładnie tak, jak na filmie.
Co się rzucało w oczy?
Nie było chodników, jeden wielki bałagan, wszędzie błoto, rusztowania, nic nie funkcjonowało właściwie, nie było sklepów, prawie nie było komunikacji, tylko jakiś jeden autobus, który jeździł, jak to się mówiło, z Warszawy, raz na godzinę. Tak pamiętam moje pierwsze spotkanie z Ursynowem na początku lat osiemdziesiątych.
Otwierał pan wypożyczalnie jesienią 1992 roku. Pamięta pan, jakie filmy były wtedy na topie?
Oczywiście, pamiętam to doskonale. Otwarcie wypożyczalni w Domu Sztuki było wcześniej nagłośnione. Ukazały się wtedy premierowo na kasetach VHS takie filmy jak "Terminator 2" i "Nagi instynkt". Pamiętam, że pierwszego dnia, kiedy przyjechaliśmy otworzyć wypożyczalnię, to już przed Domem Sztuki ustawiła się kolejka chętnych, co nas troszeczkę zszokowało. Gdy otworzyłem, pierwszy klient poprosił o "Nagi Instynkt", drugi też, a trzeci "Terminatora 2". Czwarty klient już nie dostał tego, co chciał, bo już zabrakło. Wtedy filmy były bardzo drogie. W zasadzie nie było możliwości, żeby wypożyczalnia kupiła więcej niż jeden, dwa egzemplarze, gdyż byłoby to zupełnie nieopłacalne. Chodziło o to, żeby zarabiać na danej kasecie poprzez wielokrotną ilość wypożyczeń.
Obserwował pan przez te 30 lat, jak zmieniają się gusta widowni?
Zdecydowanie zawsze najpopularniejsze są nowości. To się nie zmienia. „Co nowego?” - to najczęstsze pytanie osoby wchodzącej do wypożyczalni. Tak było i to się chyba nigdy nie zmieni. Natomiast na przestrzeni lat obserwuję pewne mody, związane np. z jakimiś określonymi gatunkami albo z jakąś postacią, aktorem albo reżyserem. W latach dziewięćdziesiątych była moda na tak zwane parodie filmowe. Były bardzo popularne, a dzisiaj praktycznie nie ma zainteresowania tym gatunkiem. Później była bardzo zauważalna moda na horrory. Dzisiaj ma to już też charakter troszeczkę niszowy.
Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach jest większe zainteresowanie tzw. dobrym kinem, filmami ambitniejszymi, autorskimi, produkcjami nieamerykańskimi. Może ze względu na to, że są to filmy trudniej dostępne, często prezentowane tylko w kinach studyjnych albo skierowane wyłącznie na płyty. Osoby, które właśnie szukają dobrego filmu, trafiają właśnie do mnie, do wypożyczalni.
Wie pan, ile wypożyczalni jest teraz w Warszawie?
Teraz już nie ma wypożyczalni. Oprócz mojej chyba została jeszcze jedna na Żoliborzu. Ale z tego, co słyszałem od klientów, działa bardziej hobbystycznie. Natomiast wszystkie inne z Warszawy już chyba zniknęły i znikają też z innych miast w Polsce, kilka tygodni temu zamknięto ostatnią wypożyczalnię w Krakowie.
Jak to jest możliwe, że w erze serwisów streamingowych, kiedy każdy może mieć na wyciągnięcie ręki szeroką bazę filmów, ktoś korzysta z wypożyczalni? Jaki jest tego sekret?
Sam bym chciał wiedzieć! (śmiech) Nie popadając w samozachwyt, wydaje mi się po prostu, że wiele osób, które pojawiają się w wypożyczalni, po prostu lubi tutaj przychodzić, lubi porozmawiać o filmach. Często dopytują się właśnie o filmy, których nie mogą nigdzie znaleźć.
Streamingi nie oferują wszystkiego…
W streamingu rynek jest podzielony na wielu dostawców, każdy ma swoje filmy. Żeby mieć szeroki dostęp do repertuaru, trzeba mieć wszystkie streamingi. Gdy się zsumuje kwotę za nie, to miesięcznie wychodzi całkiem spora suma, a do tego dochodzą koszty jeszcze internetu, kablówki i inne opłaty. A do mnie przychodzą głównie klienci, którzy nie oglądają na ilość tylko na jakość. Pozwolą sobie raz w tygodniu na weekend przyjść po film, jaki będzie dla nich odpowiedni i sami sobie wybiorą, zamiast brać to, co podane w streamingach.
Klienci skarżą się na serwisy streamingowe?
Tak, zdarza się. Ostatnio przyszedł młody mężczyzna i mówi: „Chciałem wypożyczyć jakiś dobry film na wieczór. Wczoraj usiedliśmy z dziewczyną do Netflixa. Ona mówi, żebym znalazł coś fajnego i tak szukałem, szukałem, szukałem i nic nie pasowało. Po 40 minutach zobaczyłem, że ona zasnęła i tyle było z oglądania! Chciałbym jeden film, ale konkretny, dobry, taki, żeby nas zainteresował”. I może to jest jakieś rozwiązanie, czyli po prostu selekcja pozytywna. Nie przez odrzucenie tego, czego nie chcemy tylko poprzez wybór tego, co chcemy. W wypożyczalni są filmy bez względu na to, kto je ma w dystrybucji.
Kto dzisiaj wypożycza filmy?
Przekrój klientów jest dosyć szeroki, co jest zaskakujące. Mam pasjonatów kina w młodym wieku, którzy chcą poznać historię kina. Gdy się zainteresują jakimś reżyserem, to oglądają wszystkie filmy, które są dostępne. A mamy pełne filmografie np. Davida Lyncha, Romana Polańskiego, Pedro Almodóvara czy Woody’ego Allena. Filmy są po prostu w jednym miejscu i można je sobie chronologiczne obejrzeć.
Są też osoby zapracowane, zajmujące się wieloma sprawami, osoby, które nie mają zbyt wiele czasu na szukanie filmu, więc przychodzą po konkretny tytuł, na konkretny dzień. Po prostu chcą przyjść, zapłacić, mieć dobrą jakość i pełną satysfakcję z pominięciem jakiegokolwiek streamingu. Często są to też poszukiwania premier. Zdarza się nadal sytuacja, kiedy kilka miesięcy po premierze kinowej, ktoś przychodzi po dany film, bo właśnie pojawił się na płytach i poza tym nie ma go jeszcze w żadnym streamingu. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom, aktualnie wypożyczam filmy na dłuższe, dogodne terminy zwrotu, nawet do 7 dni.
Jak się ma jakość streamingu do jakości z płyty DVD lub Blu-ray?
Po porównaniu jakości, klienci widzą ogromną różnicę. Oczywiście dużo zależy od tego, jaki posiadamy sprzęt i w jakich warunkach oglądamy. Jeżeli ktoś sobie ogląda na laptopie, to jakość nie będzie się aż tak znacząco różniła. Natomiast posiadając w domu duży telewizor w odpowiednim formacie lub projektor z ekranem, to różnice są bardzo zauważalne na korzyść nośnika trwałego. Płyta jako nośnik trwały zawsze będzie wyznacznikiem stuprocentowym. Streamingi emitują filmy w formie skompresowanej.
Korzysta pan ze streamingu czy trzyma się fizycznych nośników?
Mam dostęp do trzech streamingów, ale korzystam z nich sporadycznie. Dosłownie od święta włączę jakiś film i to tylko taki, którego po prostu nie ma na nośniku w ogóle. Bardzo rzadko się zdarza, aby film sfinansowany przez producenta internetowego trafił na płyty. Wtedy jedyną możliwością jest właśnie obejrzeć to u nich. Poza tym, na wielogodzinne oglądanie nie mam czasu, więc wolę koncentrować się na tym, co jest u mnie dostępne, żebym mógł o tym coś powiedzieć klientom.
Czyli można powiedzieć, że ogląda pan filmy zawodowo?
Tak, zawodowo, aczkolwiek z przyjemnością! Chociaż zdarza mi się, że jestem „zmuszony” do oglądania filmów niszowych, mało znanych albo niżej ocenianych, bo filmy dobre i uznane są na tyle popularne, że nie muszę do nich zachęcać. Na temat filmów „klasy B” muszę mieć swoją własną opinię.
Te słabsze pozycje ogląda pan, żeby ich... nie polecać?
Tak, żeby nie przekroczyć cienkiej granicy żenady, że komuś będę polecał film, który jest naprawdę nieodpowiedni i zbyt słaby. Nie zależy mi na tym, żeby wciskać komuś na siłę film tylko dlatego, że się nie wypożycza albo że nie przynosi przychodu. Ja mam mieć jak największą ofertę i po prostu staram się dopasować filmy do odpowiedniej osoby i jej wymagań, żeby każdy był zadowolony.
Ile filmów ma pan w repertuarze?
W ciągu lat uzbierało się ponad piętnaście tysięcy filmów! W tym ogromną część zajmuje klasyka kina. Jeśli to możliwe, to staram się zdobyć jak najwięcej filmów z lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, bo one są bardzo poszukiwane. Był taki etap, że to właśnie te starsze produkcje podtrzymały zainteresowanie wypożyczalnią, bo dostęp do klasyki jest bardzo trudny, a często w ogóle niemożliwy. Wiele osób, nawet bardzo młodych, szuka właśnie takich filmów, co jest godne szacunku i podziwu.
A ile z tego pan obejrzał?
Trudno powiedzieć, na pewno bardzo dużo, ale nie więcej niż połowę.
Kino to pana pasja?
Tak, można tak powiedzieć, ale pasja wynikająca z przyzwyczajenia, bo jak się coś robi kilkadziesiąt lat, to już człowiek wsiąka w to, co robi.
Zakładając wypożyczalnię ze swoim kolegą, ówczesnym wspólnikiem, nie zajmowałem się w ogóle ani filmem, ani wypożyczalnią. Miałem zupełnie inną „korporacyjną” pracę. Wypożyczalnia to była trochę zabawa, a trochę pomysł na biznes. Później kolega wyjechał za granicę, ja zostałem sam i tak jest do dziś. Trochę z przyzwyczajenia, trochę też z nostalgii prowadzę jeszcze tę wypożyczalnię.
Nie uzurpuję sobie prawa do bycia krytykiem czy znawcą kina. Staram się do tego podejść pragmatycznie. Najbardziej zależy mi na tym, żeby osoba, która przychodzi po film, dostała to, czego oczekuje. Jeśli ktoś chce sobie poprawić humor, ma dostać dobrą komedię. Ktoś, kto chce po ciężkim dniu pracy się zrelaksować, dostaje dobre kino akcji. Ktoś, kto lubi kino psychologiczne, musi dostać film, który będzie odpowiedni na ten nastrój. Nie rozgraniczam filmów na dobre i złe, bo każdy film może być dobry pod warunkiem, że będzie w odpowiedni sposób dopasowany do potrzeb i do danej osoby.
Jaki film jest według pana najbardziej niedoceniany? Taki, który niespecjalnie spotkał się z przychylnością krytyków i nie był specjalnie popularny, a jest taką perełką, o której szersze grono odbiorców może nie wiedzieć?
Krytycy zawsze mają swoje indywidualne zdanie, ale ja mam kilka takich filmów, które każdy powinien w życiu obejrzeć. Jeden z nich to skandynawska produkcja „Mężczyzna imieniem Ove”. To jest film, który jeszcze do niedawna był zupełnie nieznany, a jest znakomity! Ostatnio zrobiło się o nim głośno, gdyż powstał amerykański remake z Tomem Hanksem „Mężczyzna imieniem Otto”.
To jeden z tych filmów, który naprawdę zapada w pamięć i myślę, że jest wart obejrzenia przez każdą osobę interesującą się kinem. Takim filmem jest też nakręcony dwadzieścia lat temu „Wiosna, lato, jesień, zima i… wiosna” produkcji koreańskiej. Film głęboko psychologiczny, ale też przedstawiający mądrości życiowe. Każdy znalazłby w nim coś, z czego mógłby wyciągnąć jakieś wnioski dla siebie.
Czy wypożyczalnie takie jak ta, będą dalej funkcjonować?
Ważne, żeby dystrybutorzy nie uciekali od nośników trwałych. Jest to element kultury ponadczasowej. To, co jest wyprodukowane, nieważne w jakiej ilości, może przetrwać różne sytuacje. Natomiast w internecie różnie to bywa. Dzisiaj jest, jutro może nie być, bo ktoś skasuje, co już się wydarza, zamknie działalność i... znika. Natomiast płyty jako nośnik będą zawsze dostępne.
Problem polega na tym, że następuje ograniczenie wydawania filmów. Życzyłbym sobie, żeby filmów wciąż wydawanych na płytach było jak najwięcej, najlepiej w najlepszej jakości na nośnikach Blu-ray oraz 4K/UHD, bo w dzisiejszych czasach takie jest właśnie zapotrzebowanie. Natomiast przyszłość pokaże, jak to będzie wyglądać.
Jeżeli przyjdzie taki moment, że dystrybutorzy w ogóle przestaną produkować płyty, to wtedy ja już nie będę mógł prowadzić wypożyczalni, nie będzie miało to swojego uzasadnienia. Dlatego korzystajmy z wypożyczalni, dopóki jeszcze istnieją. Bo jak znikną, to dostęp do wielu filmów będzie bardzo problematyczny. Już teraz są takie wydania, które są unikatami na rynku wtórnym. Takie, które kiedyś były wydane przez dystrybutorów w małych nakładach, nigdy nie były wznawiane. One potrafią osiągać na aukcjach spore kwoty, nawet po kilkaset złotych za film, co może wydawać się zaskakujące.
Dziękuję za rozmowę!
473718:56, 20.08.2023
Idę o zakład, że Pan Norbert przeżyje Netfliksa, oby by mu tylko zdrowie służyło. 18:56, 20.08.2023
Kinomaniak16:24, 18.08.2024
Może mi ktoś wytłumaczyć jak niskiej rozdzielczości film na niemal zapomnianym dvd może mieć lepszy obraz od skompresowanego hd/4k w streamingu gdzie właśnie rozdzielczość, ogólna szczegółowość obrazu (mimo kompresji) to przepaść? pomijam już kwestie dźwięku, żadna płyta dvd nie oferuje nic ponad zwykłe dolby digital lub podstawowy system dts przy maksymalnym bitrate 1536 kbps... 16:24, 18.08.2024
mara11:34, 20.08.2024
Szkoda że strona tej wypożyczalni taka uboga, nie ma nawet prostej wyszukiwarki filmów, ani nawet katalogu np w formie excela. 11:34, 20.08.2024
Maniek15:08, 15.12.2024
0 0
W przypadku DVD-Video to prawda, ale Ultra HD Blue-Ray przewyższy jakościowo skompresowane 4K w streamingu o ile te 4K w ogóle się ma, a nie badziewiasty downscale do 1080p z oryginalnego materiału 4K jaki się coraz częściej ma w standardowych pakietach. W dodatku taki na przykład HBO MAX nawet w 4K tak bardzo kompresuje wideo, że nawet widać kwadraciki, aż mi się epoka Xvida przypomniała. Kolejnym problemem jest zamieszczanie na usługach streamingowych jakiś dziwnych wersji pików video. Miami Vice 2006 jest dostępny na Prime Video w bardzo niskiej jakości z jakimś przedziwnym ziarnem, lepszą wersję można już spiracić z internetu o Blue Ray nawet nie wspominając. 15:08, 15.12.2024