Jako 17-latek Janusz Maksymowicz walczył w zgrupowaniu "Sosna" w kompanii szturmowej P-20 jako strzelec. O tym, że wybuchnie powstanie, dowiedział się w przeddzień lub rano 1 sierpnia.
Koledzy ojca powiedzieli, że jak chcę, to mogę dołączyć do Powstania. Ojciec miał broń służbową, ale miał też zdobytą na wojnie, która była ukryta w mieszkaniu na Jezuickiej 4. Na kamienicę w 1939 roku spadła bomba i zburzyła cały front, w jednej ze ścian była ukryta broń. Wyciągnąłem ją i przyniosłem. Powstańcy się bardzo ucieszyli. I tak zacząłem swoją przygodę w kompanii szturmowej P-20 AK.
- wspomina w rozmowie z Haloursynow.pl.
Dziś pan Janusz obok swojej koleżanki łączniczki był jedynym powstańcem, który wziął udział w uroczystościach 80. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego przy bramie głównej Toru Wyścigów Konnych na Służewcu, o który w pierwszych dniach sierpnia 1944 toczyły się ciężkie walki. W czasie okupacji Niemcy urządzili tu lotnisko, którego pilnowało ok. 750 żołnierzy SS. Powstańcy chcieli przejąć obiekt, bo liczyli na zrzuty z pomocą z Zachodu.
- Z "Baszty" nie było dziś już nikogo... - stwierdził ze smutkiem.
To właśnie żołnierze AK z batalionu "Karpaty" pułku "Baszta" walczyli na Wyścigach. Pięć lat temu zmarł Eugeniusz Tyrajski "Sęk", uczestnik tych wydarzeń, mieszkaniec dzisiejszego Ursynowa, który - póki żył - oddawał hołd kolegom poległym na Służewcu.
Podczas ataku na tor zginęło ok. 120 powstańców. Ze skromnymi zasobami nie byli w stanie odeprzeć zmasowanego ostrzału Niemców z trybun Wyścigów. Musieli się wycofać.
Ja byłem bardzo dobrze wyszkolony i dzięki temu, że przestrzegałem zasad, jakie wpojono mi podczas szkoleń, to wychodziłem - cudem wręcz - z niektórych kłopotliwych opresji. Niemcy zepchnęli nas na treningowe pole wyścigowe, to była goła łąka. Ja, przestrzegając zasad szkolenia, czołgam się. Koledzy nerwowo nie wytrzymują, podskakują i za którymś razem dostają. Po prawej stronie jest mur, otaczający teren wyścigów. Niektórzy koledzy próbują przez niego jeden drugiego podsadzać i Niemcy ścinają ich z tego muru
- wspominał Eugeniusz Tyrajski "Sęk".
[ZT]20508[/ZT]
W porannych czwartkowych uroczystościach wzięli udział przedstawiciele władz i radnych Ursynowa i Mokotowa, wojska, policji, Toru Służewiec, ursynowskiej rady seniorów oraz rady młodzieżowej. Złożyli wiązanki kwiatów pod głazem upamiętniającym pierwszy bój batalionu "Karpaty" oraz pod tablicą na murze Wyścigów, poświęconą pomordowanym w latach 1945-56 więźniom politycznym.
Janusz Maksymowicz, dziś 98-latek, jest przekonany, że pamięć o bohaterach pozostanie na długo. A powstanie wybuchłoby tak czy owak, nawet gdyby nie było odgórnego rozkazu.
- Nie było takiej siły moralnej, która młodzież by zatrzymała. Słyszy pan te wybuchy dział artyleryjskich, to znaczy, że jest front na przedpolach Warszawy, i mieliśmy siedzieć z założonymi rękoma? - mówi powstaniec.
Maksymowicz mówi, że gdyby powstania nie było, to prawdopodobnie zostalibyśmy siedemnastą republiką ZSRR.
- Tylko Stalin się nie odważył, bo - jak to ujął prezydent Trzaskowski w przemówieniu - Związek Radziecki bał się, że nie pójdzie mu z nami tak łatwo. Że jednak umiłowanie wolności i niepodległości w Polakach jest tak sile, że miał stale problem - stwierdził "Janosz".
[FOTORELACJA]5821[/FOTORELACJA]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz