Wszystko wskazuje na to, że zamieszanie przy pierwszej turze wyborów zniechęciło mieszkańców Ursynowa do głosowania. Frekwencja przed południem w większości komisji była mizerna. Dziś wybieramy prezydenta Warszawy.

W jednej z komisji obwodowych przy ul. Hirszfelda za stołem siedzą trzy panie i czekają na pojawienie się wyborcy. Około 12:00 lokal świecił pustkami.

- Wyborcy przyjdą pewnie po mszy w kościele. Napływają falami. Rano też tak było - mówi członkini komisji. Wszyscy w komisji myślą już o wieczornym liczeniu głosów - to powinno pójść sprawnie, mamy dwóch kandydatów - ale przede wszystkim martwią się czy zadziała system informatyczny, który pozwala na wydrukowanie protokołów i przesłanie go do komisji dzielnicowej. Od tego zależy czy członkowie komisji będą mogli wcześnie zakończyć swoją pracę, czy też znów poświęcą całą noc, jak dwa tygodnie temu.

W komisji w sąsiadującym liceum ogólnokształcącym również pusto, choć podczas naszej wizyty zjawia się trójka wyborców. W drodze do urny - niespodzianka. Ku radości wszystkich, rozkłada się pies, blokując przejście do lokalu. Czyżby chciał "uniemożliwić" spełnienie obywatelskiego obowiązku?

Z frekwencją też niewesoło. - Mizernie. Przyszło dopiero ok. 50 osób, a w spisie mamy 1.700 mieszkańców! - mówi członkini komisji.

Przed południem głosowali głównie starsi ludzie, ci młodsi całymi rodzinami zjawią się po południu i pod wieczór. Lokale wyborcze czynne są do godz. 21:00.