Zamknij
ZOBACZ:

Rocznica "Pierwszego na Ursynowie". Budowla do dziś imponuje!

14:18, 05.03.2023 Aktualizacja: 15:19, 05.03.2023
Skomentuj archiwum ks. T. Wojdata archiwum ks. T. Wojdata

5 marca 1982 roku rozpoczęła się budowa pierwszego na Ursynowie kościoła - pod wezwaniem Wniebowstąpienia Pańskiego. Do dziś historia tej budowy imponuje. A zaważyła na niej wizyta księdza Tadeusza Wojdata na budowie Centrum Onkologii u... I sekretarza PZPR Edwarda Gierka.

6 kwietnia 1977 r. na Ursynów ma przyjechać Edward Gierek, I sekretarz Komitetu Centralnego PZPR. Akurat tego dnia wypadła Wielka Środa. Młody kapłan Tadeusz Wojdat - proboszcz parafii św. Zofii Barat z ul. Tanecznej w Grabowie, która obejmowała budujące się osiedla ursynowskie - na wieść o przyjeździe najważniejszego decydenta w Polsce naprędce pisze do niego list. To pismo odręczne, bo przecież nie było wówczas komputerów i drukarek, a ksiądz nie dysponował maszyną do pisania. 

- Ksiądz Wojdat w gumiakach dotarł na plac budowy Centrum Onkologii, gdy przyjechał Gierek, by wręczyć mu list w sprawie lokalizacji kościoła. Doszliśmy do wniosku, że dobrze by było, gdyby powierzyć projektowanie projektantowi osiedla Ursynów Płn. Wówczas nawet nie znałem nazwiska Budzyński. Poszedłem z proboszczem do Marka Budzyńskiego na rozmowę i uzyskaliśmy zgodę architekta - wspomina Paweł Zdanowicz, późniejszy kierownik budowy kościoła.

powyżej: list ks. Wojdata do Edwarda Gierka, źródło: książka "Wydarzyło się na Ursynowie" Andrzeja Władysława Kaczorowskiego, napisana przy współpracy ks. Tadeusza Wojdata.

A wszystko zaczęło się od... targowiska. Władze zaplanowały obok bloku przy Wiolinowej 2 miejski bazar, sąsiedzi zaprotestowali, poszli z delegacją do sekretarza PZPR w Warszawie Alojzego Karkoszki i wybłagali wstrzymanie rozpoczętej już budowy. Pusty plac upatrzył sobie już wcześniej ks. Wojdat. To było idealne miejsce na pierwszą na nowym Ursynowie świątynię. Pierwszy wniosek ks. Wojdat złożył w 1976 roku. W lipcu 1980 roku Naczelny Architekt Warszawy Tadeusz Szumielewicz wydał pozwolenie na budowę kościoła i budynków parafialnych w miejscu wybranym przez proboszcza.

[ZT]15902[/ZT]

Pierwszy na Ursynowie

Budowa ruszyła 5 marca 1982 r. Sztuką było zdobycie materiałów budowlanych. Był to czas głębokiego kryzysu, socjalistyczna gospodarka waliła się na oczach wszystkich. Puste półki sklepowe, trwający stan wojenny, problemy z logistyką (brakowało paliwa) - to wszystko, z czym musieli się zmierzyć budowniczowie kościoła. W dodatku wszelkie transporty były skrupulatnie kontrolowane przez patrole wojskowe. W socjalistycznym pokazowym mieście kościół? To władzom nie było w smak!

Mimo trudności - dzięki pomysłowości i organizacji pracy - prace posuwały się do przodu. Z zapisów w dzienniku budowy wynika, że na start wywieziono ok. 15 tys. metrów sześciennych ziemi na zwałkę na teren obecnego osiedla Wilanów. Pod koniec marca zabetonowano pierwsze podłoże pod stopy fundamentowe.

Na świątynię składali się przyszli parafianie, ludzie byli hojni, więc było za co kupić materiały, załatwiane często "po znajomości" i "po godzinach". Gdy zabrakło na stal, pieniądze pożyczyła parafia pw. o. Maksymiliana Kolbego. Ks. Tadeusz Wojdat miał niezwykły dar zjednywania sobie ludzi. 

Proszę zauważyć, że jak zaczęliśmy budowę w marcu to pierwsza msza święta, która została odprawiona w budowanym kościele, to była Pasterka. Od marca do grudnia upłynęło dziewięć miesięcy! Powstał kościół dolny. Oczywiście, że jeszcze lało się ze stropu, że szalunki na stropie jeszcze wisiały. Ale część była zdjęta i zrobiliśmy szopkę. Opracował ją artysta Stanisław Tworzydło.

Zdjęliśmy blaty szalunkowe, trochę podczyściliśmy. Na tych blatach szalunkowych on węglem namalował postać Matki Boskiej, św. Józefa, pastuszków. Trzy wnęki zostały wyłożone słomą, zastawione tymi blatami z postaciami. Wszystko było wyłożone słomą, jakieś niesamowite ilości tych mat słomianych. Elektryk na desce poprzybijał żarówki, dzisiaj jak to sobie przypominam, Boże, jakby na tej słomie coś zaiskrzyło!...

Wówczas miałem 34 lata. Szopkę i jej odbiór przez ludzi mam cały czas w oczach. To było dla mnie niesamowite, wielkie przeżycie. Od tego czasu zacząłem się przyjaźnić z artystami.

- wspomina Paweł Zdanowicz, kierownik budowy, mieszkaniec osiedla Jary.

[ZT]16834[/ZT]

Pożar na budowie i czyszczenie szalunków

Na budowie nie brakowało niecodziennych zdarzeń. Wśród nich pożar w lutym 1983 r. Ogień został podłożony w miejscu składowania desek na pokrycie dachowe. Około godz. 5 rano płomienie zauważył kościelny Stefan Wiącek. Straż pożarna przyjechała w 10 minut. Kilka jej jednostek gasiło pożar do godz. 14. Sprawców nie ustalono.

Szalunki, które w dużej liczbie zdobyto z budowy Centrum Onkologii, na której były już niepotrzebne, czyściły kobiety. - Robiły to najlepiej - wspominał ks. Tadeusz Wojdat.

Strop dolnego kościoła jest kasetonowy. Dziś można zastanawiać się, jak budowniczowie, działając w prowizorycznych warunkach, zdołali go wykonać? Dziwili się nawet ówcześni konstruktorzy ze Szwecji, którzy przyjechali zobaczyć budowę.

- Trzeba było wyprodukować 576 skrzyń. Te skrzynie robiliśmy na takiej zasadzie, że deski używane do zbijania skrzyń były najpierw puszczane przez heblarkę. Później robiono blaty, a następnie były one pasowane ze sobą. Tysiące stempli poszło na podstemplowanie stropu. Na betonie odcisnęły się wszystkie słoje z desek. Przyjechali Szwedzi ze Skanskiej, którzy akurat gdzieś tam budowali w Warszawie, żeby zobaczyć, jak można zrobić beton architektoniczny bez używania specjalnych form. Oni używali form plastikowych. To była nowość. A my zrobiliśmy na podstawie desek oheblowanych i wyszedł nam beton architektoniczny. Strop jest odkryty - mówi inż. Paweł Zdanowicz.

Kościół zaprojektowany przez architekta Marka Budzyńskiego miał mieć trzy nawy. Księdzu Wojdatowi nie spodobały się jednak rzędy kolumn, które jego zdaniem zasłaniałyby części wiernym ołtarz. Budowniczowie podjęli więc śmiałą i ryzykowną decyzję - kolumn nie będzie, ale będą wsporniki dachu "wiszące" nad wiernymi. I rzeczywiście do dziś w kościele widać "żyrafy" - określenie Marka Budzyńskiego - które mają obcięte na dole kolumny. Podtrzymują one konstrukcję spadzistego dachu po bokach świątyni. Mało kto wie, że tylko na górze są wykonane z pełnego betonu. Na dole są pustymi pudełkami.

Jeszcze jedną ciekawostkę dotyczącą kościoła opowiada projektant prof. Budzyński. 

Kościół miał być pomalowany na biało, ale parafianie i ksiądz proboszcz ostatecznie stwierdzili, że bardziej im się podoba surowa cegła. Te cegły były bardzo złej jakości, wyprodukowane w złym czasie, niewykluczone, że kiedyś będzie trzeba je pomalować

stwierdza architekt.

28 listopada Prymas Polski, kardynał Józef Glemp dokonał wmurowania kamienia węgielnego i aktu erekcyjnego. W Boże Narodzenie 25 grudnia 1982 roku bp. Władysław Miziołek poświęcił w stanie surowym dolny kościół i oddał do użytku. Erygowanie parafii nastąpiło 1 grudnia 1984 roku. Budowa się jednak nie kończyła. W maju 1987 roku oddano do użytku budynek administracyjno-katechetyczny, a 4 maja 1989 r. oddano w stanie surowym górny kościół. Jego konsekracja nastąpiła dopiero w maju 2003 roku. Budowa trwała więc w sumie aż 21 lat. Dziś świątynia służy jednej z największych w Polsce parafii kościoła katolickiego i jest jedną z ikon współczesnego Ursynowa.

*zdjęcia pochodzą z archiwum ks. T. Wojdata

Dalszy ciąg materiału pod wideo ↓

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

roczni '78roczni '78

4 0

Mam piękne wspomnienia ze społecznego budowania Świątyni - wożenie wraz z tatą kamieni taczkami, w drugą stronę oczywiście dzieciaki w tych taczkach, a potem w nagrodę paczki pyszny cukierków z jakichś paczek parafialnych; pozdrowienia dla wszystkich innych budowniczych ;-)

10:43, 06.03.2023
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

RadoRado

4 0

Pamiętam jak w '81 wracaliśmy z kolegą ze szkoły podstawowej, którą umiejscowiono.... w piwnicy przy Zamiany bo "309" nie zdążyli wybudować i przechodziliśmy obok kościoła, który wówczas mieścił się w baraku. Stał tam wielki TIR z Belgii, który przywiózł dary dla Ursynowian. Tira rozładowywało 3 księży, w tym ks. proboszcz Wojdat, kościelny i ktoś jeszcze. Zapytaliśmy się czy możemy pomóc? A ksiądz Tadeusz na to: pewnie, każde ręce się przydadzą. Wskoczyliśmy do wielkiej przyczepy i nosiliśmy kartony. Na koniec ks. proboszcz zawołał nas, podziękował i wręczył nam po pudle z solonym żółtym serem, kilogramem mąki, butelką oleju, puszką ze szprotkami, belgijskimi budyniami w proszku itp. Wszyscy w domu byli zachwyceni tak cenną wówczas paczką, bo w sklepach nic nie było.

11:29, 06.03.2023
Odpowiedzi:1
Odpowiedz

BoomBoom

0 3

Taaa, zaszalał ksiądz z tymi darami ? Niestety, ale redystrybucja tych darów szła głównie do swoich zaufanych, choć ja raz też dostałem ten żółty ser (kolor bardziej pomarańczowy) chyba w jakimś kartonie. I tyle.

12:10, 06.03.2023

byly kapral byly kapral

0 0

75 r zaczol sie ursynow a byla tam jednostka wojskowa baraki drewniane super tam bylo ul nowo ursynowska czy ktos tam był 75 77,. 32 ,,

21:51, 06.03.2023
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%