Zamknij

"Zygmunt, złaź z tej wieży!". Jak po wojnie Kolumnę Zygmunta odbudowywano

13:55, 13.08.2023 Aktualizacja: 13:16, 15.08.2023
Skomentuj UM Warszawa UM Warszawa

Kolumna Zygmunta to jeden z najsłynniejszych oraz najstarszych symboli Warszawy. Nic więc dziwnego, że po II wojnie światowej warszawiacy nie zapomnieli o tej wyjątkowej wizytówce stolicy. Odbudowa trwała półtora roku.

Przez lata wokół Kolumny Zygmunta - pomnika na cześć króla Zygmunta III, pierwszego z Wazów na polskim tronie - narosło mnóstwo legend. Jedna z nich z czasów napoleońskich głosi, że gdy stolicę ma spotkać klęska, król zaczyna opuszczać swoją szablę. Niestety, sprawdziła się...

Zaledwie kilku tygodni zabrakło do równych 300 lat od daty odsłonięcia kolumny na Placu Zamkowym, gdy podczas powstania warszawskiego w nocy z 1 na 2 września 1944 roku Niemcy ostrzelali pomnik. Władca nie tylko opuścił wówczas szablę - cały posąg padł na ziemię, a trafiona pociskiem z działa czołgowego kolumna - podobnie jak niedługo później cała stolica - legła w gruzach. 

Bez szabli i bez krzyża

Mimo tej katastrofy zarówno Warszawa, jak i król Zygmunt z owych gruzów powstały. Dzięki piaskowemu wypełnieniu posąg - chociaż mocno uszkodzony - przetrwał upadek. Władca został jednak ograbiony z szabli i krzyża oraz kilku pomniejszych ozdób. 

fot. maz.piib.org.pl

Posąg został zabezpieczony w marcu 1945 roku. Następnie trafił do Muzeum Narodowego, gdzie był jednym z eksponatów na wystawie “Warszawa oskarża”. Na powrót na swoje miejsce musiał czekać jeszcze kilka lat.

Dopiero w styczniu 1948 roku - oficjalnie za sprawą pracowników przemysłu metalowego, do których przyłączyły się związki zawodowe przemysłu budowlanego, ceramicznego i pokrewnych oraz chemicznego - powstał Komitet Odbudowy Kolumny. Na czele przedsięwzięcia stanął inż. arch. Stanisław Żaryn, który opracował projekt odbudowy. 

Król wśród gruzów

Prace ruszyły. W lipcu i sierpniu tego samego roku w Strzegomiu wstępnie przygotowano granit pod przyszły trzon kolumny. W październiku dostarczono go do Warszawy, gdzie do marca roku kolejnego zajmowała się nim firma kamieniarska Jana Fedorowicza. W tym samym czasie w pracowni Braci Łopieńskich odtworzono brakującą szablę i krzyż. Natomiast prof. Stanisław Hempel opracował plan montażu posągu.

Przełomem był lipiec 1949 roku. Już na samym początku miesiąca rozpoczęto przygotowania do ponownego ustawienia kolumny. 7 lipca ustawiono trzon, dwa dni później umieszczono na nim głowicę. 11 lipca król Zygmunt znowu mógł spoglądać z góry na wciąż zniszczoną Warszawę. Odsłonięcie kolumny nastąpiło - jakże by inaczej - 22 lipca.

Przy okazji odbudowy kolumny postanowiono ją przesunąć o aż 6 metrów, przez co stoi dziś w osi Krakowskiego Przedmieścia, a nie - jak wcześniej - w osi ul. Senatorskiej. Została również nieco obrócona. Powodem była budowana pod Placem Zamkowym trasa W-Z, którą oddano do użytku w dniu odsłonięcia kolumny. Ówcześni warszawiacy jednak inaczej tłumaczyli sobie te zmiany - król w poprzednim położeniu za bardzo wypinał swoje cztery litery w stronę Kremla.

Prezent dla cara

Dziś wysoka na 22 metry kolumna może nie robić takiego wrażenia. Jednak jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym przyciągała swoim rozmachem. To właśnie z tych czasów pochodzi historyjka, jakoby jakiś warszawski cwaniak "sprzedał" kolumnę niezbyt inteligentnemu turyście. 

Nie byłby to pierwszy raz, gdy ktoś chciał zabrać kolumnę ze sobą do domu. Wśród tych osób jest sam car Rosji Piotr I Wielki. Podarować chciał mu ją jego wielki przyjaciel i admirator August II Mocny - król Polski. Mimo szczerych chęci zabrania pomnika ze sobą do Petersburga Piotr nie dał rady - cała operacja byłaby zbyt skomplikowana.

Jeszcze zanim Kolumna Zygmunta wpadła w oko Piotrowi, mało brakowało, a zostałaby zniszczona podczas szwedzkich najazdów. Jeśli nie przez kule, to przez “przypadek”. Zaplanowany przez Karola X Gustawa po zdobyciu Warszawy podczas potopu.

Urażony napisem na pomniku tytułującym Zygmunta prawowitym dziedzicem korony szwedzkiej planował przeniesienie kolumny w inne miejsce. A nuż w czasie transportu zostałaby zniszczona... Mimo propozycji pokaźnej nagrody za wykonanie tego zadania Karol nie znalazł chętnych, którzy by się tego podjęli.

Perła Warszawy

Sama kolumna jest pierwszym świeckim pomnikiem w Warszawie. Jej budowę planował już sam Zygmunt. Według założeń pierwszego Wazy na polskim tronie miała mieć aż… 44 metry. W kamieniołomach chęcińskich rozpoczęto nawet przygotowania do jej wykonania. Ostatecznie przygotowany trzon pękł i pomysł porzucono.

Dopiero niecałe 40 lat później do ambitnych zamysłów swojego ojca powrócił król Władysław IV. Do pracy zaciągnięto najlepszych budowniczych i rzemieślników. Nawet pomniejszona kolumna nadal była trudna do wykonania. Ostatecznie udało się i pod koniec listopada 1644 roku odsłonięto ten niesamowity barokowy monument. 

Przez lata warszawiacy dbali o kolumnę. Największe remonty przeprowadzono w latach 1743, 1810 i 1863. Kolejni majstrowie pozostawiali po sobie ślad nie tylko na, ale i w posągu - pod koroną króla znajdował się depozyt, w którym umieszczano zapisku dotyczące napraw oraz kto je wykonywał. Pod koniec XIX - po blisko 250 latach! - wymieniono trzon kolumny na nowy. 

W ciągu wieków zmieniało się także otoczenie pomnika - m.in. sam król Jan III Sobieski kazał wyburzyć zasłaniające kolumnę budynki. Swego czasu u podstawy kolumny wybudowano nawet fontannę. Rozebrano ją po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. 

Do dziś Kolumna Zygmunta jest obowiązkowym punktem wycieczek do stolicy Polski. Jest nie tylko świadectwem kunsztu polskich rzemieślników. Jest prawdopodobnie pierwszym i najstarszym symbolem Warszawy. I nawet największa katastrofa nie sprawi, że warszawiacy o tym zapomną.

Wszystkie powyższe zdjęcia pochodzą ze zbiorów NAC i są autorstwa Stefana Rassalskiego, warszawskiego fotografika, który dokumentował zniszczenie oraz dzieło odbudowy stolicy. W czasie wojny był żołnierzem AK o ps. Ster. W godzinę "W" znalazł się w rejonie Politechniki, gdzie wykonał jedno z pierwszych zdjęć przedstawiających powstanie warszawskie. Większość jego wojennych fotografii zaginęła. Około 200 z nich uratował, wynosząc negatywy w lasce, podczas ewakuacji miasta z ludnością cywilną po kapitulacji powstania. Zmarł w 1972 roku.

Parę zdjęć z interesującej perspektywy zamieścił ostatnio stołeczny ratusz w swoich mediach społecznościowych. Wreszcie można w szczegółach obejrzeć postać z kolumny - detale szat królewskich czy wyraz twarzy Zygmunta III.

 

(Kamil Witek)
Dalszy ciąg materiału pod wideo ↓

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%