Odcinek Wąwozowej pomiędzy ulicami Rosoła i Dembego zaczyna swoją scenerią przypominać Dziki Zachód. Wzdłuż ulicy stoi coraz więcej pustych lokali straszących szarymi szybami lub zasłoniętych roletami. Widać też coraz więcej ogłoszeń: do wynajęcia.

Szacować można, że w ciągu trzech miesięcy na Wąwozowej zostało zamkniętych około pięciu lokali – mówi pan Marcin, przedsiębiorca, który właśnie na Wąwozowej wynajmuje swój lokal. Jest zaniepokojony tą sytuacją, ponieważ kolejne zamknięcia wyraźnie wpływają na zmniejszenie ruchu w jego firmie.

Za wysokie czynsze

Z pewnością jednym z czynników są zbyt wysokie czynsze. Za lokal o powierzchni 50 m² płaci się 5 000 złotych miesięcznie – poinformował nas jeden z najemców. Nie jest to jednak wina spółdzielni. Lokale użytkowe są własnością prywatną i to od ich właścicieli zależy wysokość czynszu.

Tym samym mamy do czynienia z błędnym kołem. Ulica Wąwozowa ma świetną lokalizację, w związku z czym czynsze automatycznie rosną. Ale z powodu zbyt wysokich opłat biznes szybko przestaje się opłacać. Zanim najemcy zdążą zareklamować swoją działalność, muszą ogłaszać bankructwo. To z kolei powoduje sytuację, w której właściciele lokali, chcąc zarobić jak najwięcej, znów... podbijają ceny czynszu.

Teoretycznie proste zasady popytu i podaży w którymś miejscu zaczynają się tu załamywać, tworząc sytuację absurdalną nawet jak na polską rzeczywistość. Bankrutuje sklep monopolowy, a w tym samym miejscu wciąż istnieje antykwariat. Ten jednak również chyli się już ku upadkowi – właśnie z powodu zbyt wysokich opłat.