Zamknij

Trzy lata szpitala na Ursynowie. Chcą uczyć empatii [WYWIAD]

14:10, 20.01.2024 Adam Harmon Aktualizacja: 13:21, 31.01.2024
Skomentuj AH/arch. prywatne AH/arch. prywatne

Szpital Południowy od prawie dwóch lat działa na „zwykłych” zasadach po tym, jak zakończył funkcjonowanie jako tymczasowy szpital covidowy. W tym czasie zdążył podbić serca warszawskich (i nie tylko) kobiet, które bardzo chętnie wybierają tutejszą porodówkę. Oddział po raz kolejny jest w czołówce ogólnopolskiego rankingu "Rodzić po ludzku". O sukcesach, planach, ale też trudnościach rozmawiamy z prezesem Arturem Krawczykiem.

W lutym mijają trzy lata od otwarcia Szpitala Południowego na Ursynowie. Początek działalności przypadł na czas pandemii i placówka funkcjonowała przez ponad rok jako tymczasowy szpital covidowy. Jak z perspektywy czasu ocenia Pan tamten okres?

To był bardzo dynamiczny czas. Co ważne, ekonomicznie nie obciążyliśmy stołecznego budżetu, bowiem zmieściliśmy się w środkach z NFZ. Od chwili uruchomienia, tj. od 13 lutego 2021 roku do marca 2022 r. w szpitalu tymczasowym przyjęto prawie 3500 pacjentów, w tym ponad 300 leczono na łóżkach respiratorowych. Ponadto szpital zorganizował punkt szczepień przeciw COVID-19, w którym szczepionkę przyjęło pond 84 tys. pacjentów.

Osobiście przeżyłem dużo wzruszających momentów. W szpitalnictwie pracuję ponad 15 lat i ten pierwszy czas działania w covidzie, z pełnym rygorem sanitarnym i ciągłym lękiem, obciążeniem odpowiedzialnością, czy nam wystarczy środków, miejsca, infrastruktury, zostanie ze mną na zawsze! Przewrotnie powiem, że to był czas wielkich, pięknych emocji, tak naprawdę z dramatem w tle. Brakowało materialnych środków, ale nigdy siły i chęci wśród mojego zespołu. Jestem wdzięczny. Byłem w środku tego heroizmu ludzkiego.

Pacjent "kompleksowo zaopiekowany"

Wiosną 2022 roku zapadła decyzja o rozwiązaniu tymczasowych szpitali covidowych i zaczęliście działalność jako po prostu otwarty szpital.

Tak, nawet nie mieliśmy okresu przejściowego. Z końcem marca wygaszone zostały szpitale covidowe, a my uruchomiliśmy od 1 kwietnia oddział wewnętrzny w nowej lokalizacji. Był on zorganizowany na bazie najlepszych pracowników, którzy pracowali w szpitalu tymczasowym. Od tego się zaczęło, a potem decyzja o przeniesieniu szpitala z Solca do nas i uruchomieniu go dla mieszkańców. Do końca wakacji przenieśliśmy wszystkie oddziały. Budujące jest to, że nasza placówka zyskała zaufanie medyków. Mieliśmy naprawdę dużo chętnych. To komfortowa sytuacja. 

Są plany na kolejne oddziały?

Szpital powinien skalować. Plany na rozwój ma zawsze osoba zarządzająca, ordynatorzy, czy organizator - miasto. Ważne, aby jako sieć szpitali zapewnić mieszkańcom całe spektrum usług w szpitalnictwie. Każda decyzja musi być poparta rozeznaniem co do potrzeb, ale też możliwości (personel, sprzęt, finansowanie). Jesteśmy uzależnieni od Narodowego Funduszu Zdrowia. Ostatnio, widząc zapotrzebowanie, wystąpiliśmy o oddział chirurgii onkologicznej. Należy pamiętać, funkcjonujemy obok Instytutu Hematologii, Centrum Onkologii i sporo pacjentów tutaj przyjeżdża z całej Polski i chce się leczyć. Nie mamy jeszcze odpowiedzi, czy będziemy mogli uruchomić ten oddział, ale próbujemy. Rozwijamy też obecne oddziały: chirurgię z pododdziałem proktologii, ortopedię, wewnętrzny, ginekologiczno-położniczy, neonatologii, intensywnej terapii, SOR, diagnostykę obrazową (pracownia RTG, tomograf, rezonans), pracownię endoskopową, gastroenterologiczną.

Względem szpitala na Solcu zwiększyła się liczba łóżek na OIOM-ie.

Tak, prawie czterokrotnie, dokładnie z czterech do trzynastu łóżek. Niestety są cały czas zajęte, bo jest taka potrzeba. Szpital to jest miejsce specyficzne. Przychodzą tu cierpiący ludzie z problemem. Musimy im pomóc, co nie jest łatwe, bo każdy przychodzi pełen emocji i z obawami. Mamy świadomość tego, że droga do tego, żeby coraz więcej ludzi było zadowolonych, jest długa. To nie jest prosta sprawa, dlatego że personel, który tutaj gromadzimy, to personel z wielu różnych szpitali warszawskich i nie tylko. Zespół też wymaga zgrania i stabilizacji. Nie można w szybkim czasie stworzyć idealnej organizacji. A my od początku zwracamy bardzo dużą uwagę na to, żeby pacjent był kompleksowo zaopiekowany. Czynnik ludzki jest tu kluczowy. Nasz szpital to 46 tys. mkw. infrastruktury, w który zaangażowanych jest 1200 osób - personelu medycznego, pomocniczego i administracyjno-gospodarczego. To naprawdę praca na żywym organizmie!

Ludzie nie lubią szpitali. Pod każdym postem o jakiejś placówce medycznej wylewa się gros negatywnych komentarzy. Jestem przekonany, że większość złych doświadczeń wynika z braku odpowiedniej komunikacji z personelem. Zawsze powtarzam, że możemy mieć najlepsze wyposażenie, piękne wnętrza, atrakcyjne plakaty, ulotki, wybitnych specjalistów, ale bez cierpliwości, empatii w komunikacji z pacjentem, te wszystkie czynniki tracą na znaczeniu. Ta misyjność ma zawsze indywidualny charakter. Dla niektórych to dobra medyczna robota, przeprowadzenie niestandardowej operacji, szukanie nieoczywistej diagnozy, a czasem właśnie emocjonalne wsparcie pacjenta.

Z pewnością Szpital Południowy ma także nową odnogę w swojej misji. To edukacja przyszłego personelu medycznego. Zawarłem umowy z uczelniami wyższymi. Szkolimy studentów medycyny, pielęgniarstwa. Jesteśmy bardzo popularnym miejscem, gdzie studenci bardzo chcą pracować, mieć staże i rezydentury.

Czy coś jeszcze zostało do zrobienia w szpitalu w kwestii infrastruktury? Szpital jest nowy, jego wyposażanie wciąż trwa.

Mamy jeszcze sporo inwestycji przed sobą. Gdy zaczynaliśmy działalność, to budowa była już zakończona, ale nie było jeszcze pełnego wyposażenia. Kompleksowe zagospodarowanie i doposażenie 46 tys. mkw. to wyzwanie na kilka lat. Przed nami ostatni już etap inwestycji. Część zabudów meblowych, dodatkowy sprzęt medyczny, kwestie obrandowania budynku.

Najlepsze centrum zabiegowe w Warszawie

Od początku słyszeliśmy, że ten szpital ma stać się centrum zabiegowo-operacyjnym. Jak idzie realizowanie tego planu?

Mamy osiem sal operacyjnych i chcemy, żeby te sale były wykorzystane od rana do nocy. Chcemy pomóc jak największej liczbie oczekujących. Pacjenci przyjeżdżają właściwie z całej Polski. Jak zwykle barierą jest refundacja i limity NFZ.

Bo to dosyć kosztowny plan?

Tak, potrzebujemy do tego większego ryczałtu. Mamy wystarczającą liczbę łóżek, żeby zrobić tutaj najlepsze centrum zabiegowe w Warszawie w oparciu o oddziały chirurgiczny, ortopedyczny, ginekologię i chirurgię onkologiczną. Jesteśmy gotowi nawet na 200 mln zł ryczałtu. To ponad trzykrotnie więcej niż obecny ryczałt, który przez ostatnie trzy lata wzrósł już z 20 mln zł do 60 mln złotych.

Jak na ten moment radzą sobie te oddziały?

Na oddziale ortopedii w ubiegłym roku wykonaliśmy 400 endoprotez, a będziemy ich robić jeszcze więcej. To jest najlepszy wynik w historii szpitala Solec. Zrobiliśmy dwa razy tyle. Uruchomiliśmy też Warszawskie Centrum Chirurgii Kręgosłupa i ściągnęliśmy najlepszych fachowców. Operujemy kręgosłupy zarówno w ramach zabiegów planowych, ale przylatują też helikopterem pacjenci po wypadkach.

Rozwijacie też część operacyjną na oddziale ginekologicznym i onkologicznym.

Tak, ale jesteśmy ograniczeni ryczałtem od NFZ, stąd dopiero teraz to przyspieszyło, bo trudno robić wiele rzeczy naraz bardzo dobrze, a my początkowo skupiliśmy się na tym, by zrobić bardzo dobrą porodówkę. W ciągu ostatnich trzech miesięcy wykonaliśmy trzykrotnie więcej operacji niż wcześniej. Dołączyło do naszego zespołu sporo bardzo dobrych lekarzy z najlepszych ośrodków medycznych. Coraz więcej operujemy też w ramach oddziału chirurgii. Poszerzyliśmy zakres świadczeń, które były realizowane na Solcu. Według mnie to teraz jeden z lepszych oddziałów chirurgii w tym mieście.

Czy zmiana władzy po ostatnich wyborach parlamentarnych wpływa na funkcjonowanie szpitala?

Na razie nie, ale liczymy, że będzie miała pozytywny wpływ. Nie ukrywam, że oczekujemy, że pozwoli nam to odblokować nasz potencjał. 

Miałem to szczęście, a może najzwyczajniej dobre relacje zawodowe, które nawet w pandemii zapewniły przepływ sprzętu, środków medycznych także z rządowej strony (Agencji Rezerw Materiałowych, środki z Narodowego Funduszu Zdrowia). Pracowaliśmy rzetelnie, na dużą skalę i współpraca była jedynym gwarantem efektywnej pomocy medycznej.

Do tej pory potencjał był blokowany?

Blokuje zawsze ryczałt z NFZ-u. Robimy dużo nadwykonań, zresztą zgodnie z zapotrzebowaniem. Są placówki w całym kraju, które swoich ryczałtów nie wyrabiają. Mamy pacjentów z różnych województw. Jesteśmy naprawdę jak dobrze naoliwiona maszyna. Ordynatorzy efektywnie prowadzą oddziały, wykorzystując potencjał miejsca ponad przyznane limity. 

Była jeszcze burzliwa historia walki o to, kto jest właścicielem szpitala...

To była bardzo trudna i burzliwa walka. Miasto od początku wiedziało, że wprowadzenie komisarza przez wojewodę było nielegalne i bezprawne. Dobrze wiecie Państwo, że to samo potwierdził sąd. Przetrwaliśmy z dobrym efektem dla pacjentów, mimo że były poważne problemy z finansowaniem działalności i zadłużeniem szpitala przez wprowadzonego komisarza. Decyzja wojewody kosztowała sporo...

Porodówka? „Zrobiliśmy tu coś wyjątkowego”

Ostatnio ukazał się kolejny ranking porodówek i Szpital Południowy znowu jest w ścisłej czołówce. Co sprawia, że kobiety chcą urodzić właśnie tutaj?

Panie położne tworzą niesamowite rzeczy. Czują się odpowiedzialne za to miejsce. Mają inicjatywę, dbają o detale. Zmieniły szpitalne sale na miejsca najzwyczajniej przyjemne, miłe, domowe. Zespół lekarzy doskonale uzupełnia się z pozostałym personelem  medycznym. Panie chwalą także naszą fizjouroterapeutkę, która z każdą pacjentką po porodzie przepracowuje powrót do formy, podpowiada jak wstawać w pierwszych dobach, czy nawet jak masować ranę po cesarskim cięciu. Jest oczywiście także doradca laktacyjny. Warto też wspomnieć, że z pacjentkami omawiany jest ich plan porodu.

Od początku było założenie, żeby zrobić dobrą porodówkę?

Gdy tworzyliśmy porodówkę, powiedziałem zespołowi, że albo robimy coś naprawdę najlepszego, albo nie robimy wcale. Trzeba w coś mocno wierzyć, żeby zrobić coś dobrego. Choć ten oddział „rodził się w bólach”. Ale u nas od początku była wiara, że możemy być najlepszą porodówką w kraju. Nie brałem pod uwagę półśrodków. Chcieliśmy stworzyć miejsce dla pacjentek, a nie dla lekarzy i personelu. Personel jest dodatkiem. Dobieraliśmy pracowników, którzy mają takie samo podejście. Dzisiaj mogę powiedzieć, że mamy najlepszy zespół położnych w kraju. Zbieramy kolejne wyróżnienia, zdobywamy czołowe pozycje w rankingach. Dziękuje i gratuluje mojemu personelowi. To ich wysiłek, zaangażowanie i pasja. Zapraszam do podejrzenia codziennej pracy oddziału na profilu @Rodzę w Południowym.

Tutaj kobiety mogą wybrać, jak chcą rodzić?

Dajemy pacjentkom komfort porodu w wybranej przez siebie pozycji, nie ma mowy o narzucającej pozycję położnej. 95% porodów to są porody w pozycji naturalnej - wertykalnej. Jesteśmy liderem w Polsce, jeżeli chodzi o tę pozycję. Mamy dużo sprzętu (materace, chusty, pasy, piłki, porody w wodzie, wanny), ale to wykwalifikowany personel daje największy komfort pacjentce.

Mamy jeden z najniższych wskaźników cięć cesarskich - 35%. Są warszawskie szpitale, które mają nawet 80%, a średnia to około 60%.  To wynik dużej wiedzy naszych położnych, które pacjentce mają dużo do zaoferowania. Dziewczyny dużo się szkolą, podążają za nowymi technikami relaksacyjnymi, uśmierzającymi ból. Te historie z kolejnych narodzin są tak pięknymi podróżami. Ponownie zachęcam do sprawdzenia naszych mediów społecznościowych - Rodzę w Południowym - gdzie naprawdę detalicznie opisywane są porody.

Dzielicie się swoją wiedzą, doświadczeniem i praktyką z innymi szpitalami?

Prowadzimy szkolenia, mamy też program wolontaryjny i położne z całej Polski przyjeżdżają do nas nawet na swój koszt, żeby się uczyć, jak odbierać porody. Jestem pewien, że zrobiliśmy tu coś wyjątkowego. To widać w rankingach. Pacjentka, jej dziecko i ich bezpieczeństwo są dla nas najważniejsze. Chcemy, żeby pacjentka nie czuła, że jest w szpitalu, a w bardzo przyjaznym miejscu, które ma zapewnić bezpieczeństwo porodu. Oczywiście te chwile dzielą, z kim chcą. Na salę wchodzą partnerzy, ojcowie czy przyjaciółki. Coraz częściej, na życzenie pacjentek, także fotograf.

Jest też oddział neonatologii imienia Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Tak, dzięki Orkiestrze mamy na neonatologii świetne wyposażenie i świetny sprzęt, za co jestem ogromnie wdzięczny! Bez zaangażowania WOŚP-u nie byłoby tego, bo nie moglibyśmy w tym czasie zapewnić tak wysokiego poziomu bezpieczeństwa dla naszych pacjentek i ich dzieci. Jestem niezmiernie wdzięczny i Jurkowi Owsiakowi i jego żonie Lidii.

Od początku wyrabiacie sobie markę w kwestii porodówki. Czujecie presję konkurencji?

Jesteśmy liderem, mamy konkurencję i cieszymy się, bo widzimy, że nawet prywatne szpitale kopiują nasze rozwiązania, ostatnio nawet rodzaj komunikacji w mediach społecznościowych. To trochę łechce, że  jesteśmy państwowym szpitalem i mamy krótki staż, a prestiżowe komercyjne placówki nam wtórują. Pozycja lidera to duże obciążenie i odpowiedzialność. Łatwiej gonić niż być gonionym. Jest to pewna presja, ale ona kreuje nasz rozwój i cały czas rozszerzamy swoją ofertę w położnictwie, jednocześnie dbając o to, by pacjentki czuły, że są w przyjaznym miejscu. U nas personel wie, że nie ma przyzwolenia na złą opiekę i przedmiotowe traktowanie pacjentek i noworodków. Jestem przekonany, że stworzyliśmy tu już docelowy zespół, choć oczywiście były rotacje. Reagujemy na każdy sygnał ze strony pacjentek.

"Potrzebujemy kontraktu!"

Porodówka jest chlubą tego szpitala, ale z drugiej strony, zdarzały się potknięcia na SOR-ze, które podchwytywały media.

Zdarzają się na każdym SOR-ze wszystkich szpitali. Może być stu zadowolonych pacjentów, którzy podziękują bezpośrednio personelowi, a sto pierwszy pacjent napisze gdzieś skargę, bo jest z jakiegoś powodu niezadowolony. Analizujemy też komentarze i oceny z mediów społecznościowych. Mamy głównie „piątki”, ale zdarzają się też „jedynki”, np. właśnie z SOR-u. Dynamika obsługi z SOR jest specyficzna. To zawsze najbardziej skolejkowane miejsce każdego szpitala. Każdy pacjent wymaga innej diagnostyki. Mimo wszystko są pacjenci także z odleglejszych miejsc, którzy mijają po drodze inne placówki, by trafić na nasz SOR

Tu ludzie przychodzą z dużymi oczekiwaniami i potrzebami, w dużych emocjach i nie chcą czekać. Często są wysyłani tutaj przez lekarzy rodzinnych, którzy nie dokonują pełnej diagnostyki. SOR powinien ratować życie, ale tylko 10% pacjentów, którzy trafiają do nas na SOR, potrzebuje intensywnej opieki szpitalnej.

A ilu pacjentów dziennie trafia na SOR?

Około stu, z czego właśnie 10% to są pacjenci, którzy powinni trafiać do szpitala w trybie ostrego dyżuru.

Jaka część z pacjentów mogłaby sobie poradzić w inny sposób, nie poprzez SOR?

Myślę, że większość, ale to są już sprawy systemowe i bardziej skomplikowana kwestia. My staramy się skupić na tych pacjentach, którzy przychodzą, bo nie rozwiążemy u nas bolączek systemu. Problemem jest też to, że pacjenci muszą wiedzieć, że my ich segregujemy według pilności. Pacjentem w ciężkim stanie zagrożenia życia musimy zająć się szybciej. A pacjenci, którzy przyszli z lżejszymi schorzeniami, często ambulatoryjnymi, nie chcą tego zrozumieć, oni chcą być tak samo ważni. Ale nie winimy za to pacjentów. Oni są kierowani na SOR np. przez lekarza rodzinnego czy specjalistę. Tu trzeba systemowych rozwiązań, które poprawią sytuację. Liczymy, że te reformy, które nastąpią, poprawią funkcjonowanie i komfort pacjenta.

Jakie kwestie wymagają najpilniejszej poprawy, jeśli chodzi o trudności, z jakimi boryka się szpital?

Powiem wprost, my potrzebujemy kontraktu. Jeżeli będziemy mieli większy kontrakt, to pacjenci na tym skorzystają. Oddział chirurgii onkologicznej odblokowałby wiele świadczeń. Zwiększony ryczałt pozwoliłby temu szpitalowi naprawdę dynamicznie się rozwijać i to jest dla mnie potrzeba numer jeden.

Potrzeba wiele empatii

Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o kasę. Co oprócz pieniędzy wymaga zmian w polskich szpitalach?

Przede wszystkim szpital jest miejscem, gdzie potrzeba wiele empatii. Zależy nam na tym, żeby tej empatii ze strony pracowników dla pacjentów było jak najwięcej. Pracujemy nad tym, żeby pracownicy rozumieli, że pacjent to nie petent, a osoba, dzięki której i dla której tutaj pracujemy. I nawet w chwilach większych emocji, musimy zachować się profesjonalnie i wykazać się empatią i wyrozumiałością. Ważne jest też przekazanie pacjentowi kompletu informacji, nad czym stale pracujemy.

Polski system ochrony zdrowia zmaga się z niedoborem lekarzy i pielęgniarek. Jak rozwiązać ten problem?

To trudne pytanie. Nie jesteśmy w stanie w szybkim tempie wyszkolić nowych lekarzy. Na pewno nie będzie to jakość, która by nam odpowiadała. Poza tym uważam, że w wielu miejscach lekarzy jest wystarczająco dużo, tylko wymaga to lepszej organizacji pracy w ujęciu ogólnopolskim.

Przyszli lekarze szkolą się też w Szpitalu Południowym.

Współpracujemy z kilkoma uczelniami. Jesteśmy partnerem Uniwersytetu Warszawskiego. Studentów jest coraz więcej i wykorzystujemy ich np. na SOR-ze do pomocy lekarzom. Chcemy, żeby mieli kontakt z pacjentem, uczą się tam też miękkich kompetencji. Mają jedyną taką okazję w czasie studiów. Zwracamy na to szczególną uwagę, żeby te kompetencje zdobyli. Myślę, że pacjenci zobaczą zmiany, bo tych studentów jest u nas coraz więcej. Są też studentki pielęgniarstwa, mamy wielu studentów lekarzy. Jesteśmy bardzo popularnym miejscem, gdzie studenci bardzo chcą pracować, mieć staże i rezydentury.

Szpital Południowy jest często porównywany, a nawet mylony z placówkami prywatnymi. Na Zachodzie coraz częściej widać trendy bardziej holistycznego podejścia do pacjenta, gdzie stosuje się też pozamedyczne metody wspomagania leczenia jak np. zajęcia relaksacyjne, bo badania potwierdzają, że im pacjent bardziej zestresowany, tym trudniej mu wrócić do zdrowia. Czy tu też stosuje się takie praktyki?

Widać to u nas na oddziale położniczym, gdzie pacjentka może wybrać sobie muzykę, przychodzi z własną playlistą, może sobie włączyć nastrojowe światła, żeby stworzyć przyjazną atmosferę, w której nie czuć szpitala. Mamy też psychologa, rehabilitantów, duchownego i będziemy się rozwijali w tym kierunku. To jest też kwestia umiejętności miękkich. Chodzi o to, by nawiązywały się tu relacje nie tylko stricte pacjent-lekarz, ale żeby był też czas na to, żeby porozmawiać, wyjaśnić, ale też pocieszyć czy przedstawić lepszą perspektywę. To bardzo uspokaja.

Planujemy też cykl szkoleń z kompetencji miękkich dla personelu, więc myślę, że to też zaowocuje w niedalekiej przyszłości, właśnie rozpoczynamy taki program. Chcemy zidentyfikować wartości, którymi personel powinien się kierować w kontaktach z pacjentem. Wskazujemy, uczulamy na wartości, dla których pracują. To pozwoli im zrozumieć, w jakim miejscu są i dlaczego robią to, co robią. Chcemy, żeby pacjent był też zaopiekowany holistycznie.

Dziękuję za rozmowę.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(5)

HBHB

10 7

Nie wszyscy mamy amnezje! Pamietamy co i jak blokowal ratusz kiedy gotowy szpital stal pusty przez 2 lata! Dzieki woj dr Radziwilowi otwarto odzialy covidowe i to on wyasygnowal pieniadze! Szemrana spolka Solec wepchnela sie przy pomocy ratusza. Za duzo w tym wywiadzie manipulacji i polprawd! Wstyd! 00:20, 21.01.2024

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

***** PO***** PO

4 5

Warszawa jest okradana przez PO. To sa złodzieje i dlatego jest źle. Jeden z nich został wywindowany do europarlamentu przez Hołownie. 18:16, 22.01.2024


reo

Jesten na nieJesten na nie

10 8

"Jestem niezmiernie wdzięczny i Jurkowi Owsiakowi i jego żonie Lidii." - oho, to już nie tylko Jerzy, ale i żona Lidia szykuje się na świeckie ołtarze. Oni jedni, sami uzbierali na mrozie miliardy złotych (tucząc się przy tym na milionerów). Nie zmanipulowane dzieciaki, nie darmowy czas antenowy w telewizji to uczynił, jeno małżeństwo Owsiaków. Szczyty bezczelności! Sugerowanie, że bez prywatnego projektu publiczny szpital nie mógłby działać. Jak ta Wolska działała bez Owsiaka, to ja nie wiem?! Wprost Zbawca narodu! Ceterum censeo: KAŻDA fundacja służy przede wszystkim jej twórcom i zarządzającym. Tak tez jest w przypadku wośp. 20:21, 21.01.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

piniendzy nie ma i npiniendzy nie ma i n

6 3

jeszcze w listopadzie 2023 były duże pieniądze na szpitale, lekarzy i pielęgniarki. Dzisiaj już tych pieniędzy nie ma. Zastanówcie się lemingi dlaczego teraz juz tej forsy nie ma. 17:36, 22.01.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

EWAEWA

0 0

Szpital ma fatalne opinie. Pacjęci leżą po trzy lub nawet cztery dni na SOR bez mozliwości skorzystania z prysznica zaopatrzeni czasami w kanapki. Opieka na oddziale internistycznym to wielka pomyłka. Bo czym nazwać pozostawienie pacjetowi leżącemu bez możliwości poruszania się obiadu lub innego posiłku bez nakarmienia? Ścisłe godziny odwiedzin od 16 do 19 co powoduje że wszystkie rodziny pacjetów przychodzą jednocześnie. Totalny brak empatii u personelu. Odradzam korzystanie z tego szpitala zdecydowanie. 07:56, 17.02.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%