Poprzednia jadłodzielnia przy zachodniej ścianie ratusza na Ursynowie długo już straszyła swoim wyglądem. Odrapane drzwiczki i pęczniejące od wilgoci płyty pilśniowe nie zachęcały do pozostawiania bądź zabierania żywności. Po wielu zapowiedziach w zeszłym miesiącu ruszył remont obiektu. Miał zakończyć się do 30 lipca, tak się jednak nie stało - obiekt został oddany do użytku w ubiegły piątek 8 sierpnia.
Jak wygląda teraz ta najpopularniejsza jadłodzielnia na Ursynowie?
Trzeba przyznać, że urząd dzielnicy się postarał. Ciężka metalowa szafa robi wrażenie grubym, masywnym stelażem. Została przytwierdzona do podłoża. Zmiana z drewna na metal ma uodpornić obiekt na zmienne warunki atmosferyczne, które okazały się gwoździem do trumny dla poprzedniej "ratuszowej" jadłodzielni.
Przed remontem powracający problem stanowiły drzwiczki, a konkretnie ich zawiasy, które często się psuły i wypadały. Jedna z wolontariuszek woziła ze sobą nawet cały worek zawiasów, żeby w razie potrzeby móc dokonać naprawy. Nowa szafa wyposażona została w masywne, przyspawane na stałe, zawiasy. Powinny wystarczyć na długo.
Dużych zmian doczekała się też lodówka. Wcześniej bywalcy skarżyli się na konieczność otwierania lodówki celem sprawdzenia zawartości. W przypadku gdy przy jadłodzielni przebywało kilka osób, prowadziło to zbędnego chaosu i tłoku przy chłodziarce. Wolontariusze foodsharingu zwracali też uwagę, że częste otwieranie lodówki powodowało szybsze psucie się żywności. Lodówka, która obecnie stoi przy tylnym wejściu do urzędu dzielnicy to nowoczesna przeszklona witryna wyposażona w siedem półek i termometr. Ten ostatni dodatek pozwoli osobom zabierającym żywność sprawdzić, czy była ona przechowywana w odpowiedniej temperaturze.
Od konstrukcji samej szafy, przez praktyczną witrynę, po dodatkowe półki pod szafką pozwalające np. wygodnie przelać zupę do mniejszych pojemników - wszystko jest tu na swoim miejscu. Wygląda na to, że urzędnicy wsłuchali się w głosy użytkowników i wolontariuszy.
Jak się jednak okazuje, nowej jadłodzielni nie doceniają... użytkownicy!
Do nowej jadłodzielni powróciły stare problemy. O ile te wynikające ze złego stanu infrastruktury odeszły wraz z remontem do lamusa, to te, za którymi stoją osoby używające jadłodzielni pozostają wciąż aktualne.
Gdy nasz reporter, który udał się na miejsce, otworzył szafkę, znalazł tam trzy opakowania mleka w proszku, torebkę sosu i... syf pozostawiony przez weekendowych użytkowników. Coś ewidentnie się tam rozlało. To normalne, wypadki się zdarzają. Ciężko jednak zrozumieć, dlaczego użytkownik nie uprzątnął powstałego bałaganu?
Z takimi właśnie zachowaniami od lat mierzą się wolontariusze foodsharingu. Często zostawiają w szafkach środki czystości, aby korzystający mogli sami, w miarę potrzeby, zadbać o higienę obiektu. Niewiele osób decyduje się na taki krok. Co więcej, pozostawiane środki czystości są... notorycznie kradzione!
Pracujemy codziennie, ale po pracy przyjeżdżamy tutaj. Jak możemy pomóc, to pomagamy. Często trzeba pomóc w transporcie żywności, odbiorach itp. Na własną rękę walczyliśmy też z mrówkami i gryzoniami, które się tu zalęgły. Niestety, użytkownicy zostawiają jadłodzielnię w złym stanie, trzeba ją często sprzątać
- żalą się wolontariusze.
Z relacji wolontariuszy wynika też, że pod jadłodzielniami potrafi dochodzić do szarpanin i walk o pozostawione jedzenie. Co prawda takie sytuacje nie są nagminne, jednak stanowią rysę na tej słusznej inicjatywie. Cóż więc z tego, że ratusz stanął na wysokości zadania i przygotował naprawdę praktyczną i przemyślaną jadłodzielnię, skoro część użytkowników wkrótce doprowadzi ją do stanu nieprzystojącego infrastrukturze mającej kontakt z żywnością?
Wydawać by się mogło, że monitoring, którym objęta jest jadłodzielnia, powinien stanowić lekarstwo. Jedna z kamer jest cały czas zwrócona w stronę szafo-lodówki, druga może być w dowolnym momencie obrócona, tak by obejmować jadłodzielnię. Użytkownicy ewidentnie jednak nic sobie z tego faktu nie robią. A może w ich mniemaniu nie dzieje się nic złego, bo ktoś "ma płacone, żeby to sprzątać"?
Część osób zabierających żywność z jadłodzielni uznaje też, że jest to instytucja pomocowa dla ludzi ubogich i w kryzysie bezdomności, utrudniając korzystanie z punktów innym użytkownikom. Zdarzają się zaczepki i nieprzyjemne komentarze w kierunku wolontariuszy.
Kiedyś przyszłam pod jadłodzielnię z dostawą i jakaś Pani, która była chyba po narkotykach, czy po alkoholu, zaczęła mnie wulgarnie obrażać i grozić pobiciem. Ja jej wyglądałam na taką, co to ją stać, a jadłodzielnia jest dla niej, bo ona ma problemy
- wspomina Anna Przyżecka, wieloletnia wolontariuszka foodsharingu.
Anna podkreśla, że jadłodzielnie nie są instytucjami pomocowymi dla najbiedniejszych. To miejsca przeznaczone dla ogółu mieszkańców, których nadrzędnym celem jest zapobieganie marnotrawieniu żywności. Może z nich korzystać każdy, w tym osoby potrzebujące. Na szczęście nieprzyjemne sytuacje mają charakter marginalny i większość wolontariuszy spotyka się pozytywnym odzewem.
Żeby jadłodzielnie funkcjonowały i umożliwiały dzielenie się żywnością w higienicznych warunkach potrzebna jest dobra wola obydwu ze stron. Ratusz wykonał swoją działkę , teraz piłka jest po stronie użytkowników. Dbajmy o wyremontowaną ursynowską jadłodzielnię!
Jadłodzielnie są dobrem wspólnym i aby posłużyły jak najdłużej, warto, korzystając z nich, przestrzegać pewnych zasad:
[ZT]35542[/ZT]
Nikt nic nie wie, czyli przedept na Ursynowie
te dumdolone reklamy chyba mnie całkowicie zniechęcą do czytania.
Bolo
14:50, 2025-08-11
Upadają znane knajpy na Ursynowie. Co się dzieje?
We Włoszech na przedmieściach jest masa restauracji, w której można tanio zjeść smaczny obiad. Ludzie tam utrzymują się z gotowania całymi rodzinami i "jakoś tam przędą". U nas każdy właściciel jednej restauracji od razu musi jeździć Porshe. A że popyt jest duży to potem się okazuje że na przedmieściach Warszawy jedzenie jest droższe niż na przedmieściach Rzymu. Jeden gorszy sezon i reastauracji nie ma, a właściciel sam sobie winien.
asdf
11:16, 2025-08-11
Upadają znane knajpy na Ursynowie. Co się dzieje?
Jedne knajpy się zamykają, inne się otwierają, normalna kolej rzeczy. Nie każdy nadaje się do prowadzenia gastronomii, nie każde miejsce jest dobre na restaurację. Na Ursynowie jest miejsce i na tanie jedzenie, i na droższe. Ale zawsze jest popyt na wysoką jakość i dobrą obsługę, a z tym bywają problemy. Karpielówka uczciwie zapracowała na swój upadek, Vyceska też dawała wiele powodów do narzekania. Tak samo zamknęła się Zajegyoza bo być może ludzion coraz bardziej przeszkadzał smród w środku i menu na porwanych i poplamionych kartkach.
Boom
10:49, 2025-08-11
Radny wyśmiewa Muzeum Ziemniaka. Firmy z Ursynowa w KPO
Antosiuk - nie masz racji, i na szczęście nie wg Twojej subiektywnej oceny środki te są wydatkowane
belzebub
10:31, 2025-08-11
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz