Strach jechać ulicą Stryjeńskich. Zapadnięta studzienka pułapką na kierowców

Pułapka na kierowców przy ul. Stryjeńskich. - Chwila nieuwagi, wjazd w głęboką dziurę i wypadek gwarantowany - alarmują mieszkańcy. Tymczasem nikt nie spieszy się z naprawą.

Kierowcy jadący ulicą Stryjeńskich powinni mieć się na baczności. Na wysokości budynku 13D - tuż za skrzyżowaniem z Przy Bażantarni w stronę Kabat - czeka na nich niebezpieczna pułapka. Zapadnięta studzienka przy przystanku autobusowym to duże zagrożenie dla  kierowców.

- Wypadek może być śmiertelny, jeśli wjedzie motocyklista czy mniejszy samochód - mówi mieszkaniec okolic. 

Dziura straszy kierowców już od dłuższego czasu. Do tej pory kierowcy omijali ją i nie było większych problemów. Jednak ostatnio studzienka zapadła się - według mieszkańca - na głębokość 20 centymetrów. 

- Zadzwoniłem na 19115, powiedzieli, że się tym zajmą, ale nic nie robią - skarży się nasz czytelnik.

"Pojedziemy, zobaczymy, zrobimy"

Jedynym zabezpieczeniem jest barierka stojąca w zatoce autobusowej przed samą studzienką. Nie chroni jednak zbyt dobrze. Jest stale przesunięta w stosunku do dziury, a kierowcy mogą nieopacznie wjechać w dziurę. W przypadku motocyklisty może się skończyć wypadkiem.

- Zostawić takie coś to bandytyzm - komentuje sytuację mieszkaniec. 

Zarząd Dróg Miejskich - który administruje ul. Stryjeńskich - otrzymał zgłoszenie w sprawie studzienki jeszcze przed majówką. Sprawę przekazał Miejskiemu Przedsiębiorstwu Wodociągów i Kanalizacji. Ostatnio drogowcy dostali kolejne.

- Pojedziemy dziś na miejsce sami i ocenimy sytuację. Na zdjęciu wygląda to na odwodnienie ulicy, więc naprawimy to zapewne sami - tłumaczy Jakub Dybalski, rzecznik ZDM.

Jak poinformował ZDM już po publikacji artykułu, sprawą studzienki zajmie się jednak MPWiK. Kiedy dokładnie dziura zniknie? Na razie nie wiadomo. Do tego czasu kierowcy powinni zachować szczególną uwagę na tym odcinku Stryjeńskich.