Jak się jeździ Puławską-bis? Dobre oznakowanie, ciasne zjazdy na S2

Ponad siedem lat czekania, ale wreszcie jest. Puławska-bis - czyli nowy odcinek trasy S7 - została we wtorek po południu otwarta. Kierowcy mają do dyspozycji blisko 7 km świeżo wybudowanej ekspresówki. Jest jednak kilka rzeczy, które mogą im się nie spodobać.

Po cichu i bez pompy - tak Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad otworzyła we wtorek tuż przed godziną 18 nowy odcinek trasy S7. Tak zwana Puławska-bis ciągnie się wzdłuż ursynowskiego odcinka ulicy między węzłami Warszawa Lotnisko i Lesznowola. 

Wczoraj niewielu kierowców czekało, aż drogowcy ściągną z jezdni barykady. Nowej trasy nie ma jeszcze na popularnych Google Maps, a GDDKiA nie informowała wcześniej o godzinie otwarcia drogi. Nie udało się dotrzymać pierwotnego planu - udostępnienia trasy już o godz. 11, na co gotowy był wykonawca. 

Węzłowe problemy

Mały ruch to idealny moment, by przetestować nową trasę. 6,6 kilometra, po trzy pasy w każdą stronę i prawie równa jak stół nawierzchnia. Prawie, ponieważ bardziej wyczuleni kierowcy szybko zauważą drobne podskakiwanie samochodu podczas jazdy ekspresówką. Na to sami narzekali po otwarciu tunelu POW na trasie S2. Drogowcy tłumaczyli to dylatacją między betonowymi płytami, z których wykonana jest jezdnia tunelu. Z podobnych wykonana jest właśnie Puławska-bis.

Na nowym odcinku kierowcy mogą skorzystać z trzech węzłów. Poza "Warszawą-Lotnisko" i "Lesznowolą" - węzła, który nie został jeszcze w pełni otwarty, można było na nim jedynie zawrócić - jest jeszcze węzeł "Zamienie", najbliższy Ursynowa. Kierowcy mogą na nim zjechać m.in. na ul. Karczunkowską i dojechać nią do ul. Puławskiej.

Na węźle "Lotnisko" nie można zawrócić. Jest też drugi problem - na łącznicach, którymi zjeżdżamy na trasę S2 jest tylko jeden pas ruchu, zredukowany z wcześniejszych dwóch. Tak jakby drogowcy zakładali, że na węzłach niewielu kierowcach będzie skręcać. To samo jest zresztą na wcześniej wybudowanych węzłach Opacz na S8.

Nie można za to przyczepić się do oznaczeń ursynowskiego odcinka nowej ekspresówki. Na zjazdach kierowcy będą wiedzieć dokładnie, w którą stronę ich poprowadzą. Wrażenie przy dojeździe do węzła Lotnisko robi rząd niskich latarni oraz panorama wieżowców w centrum Warszawy.

Kierowcy ciężarówek powinni pamiętać, że na razie mogą korzystać z trasy tylko pomiędzy węzłami Lotnisko i Zamienie. W przyszłości Puławska-bis połączy się z budowanym odcinkiem do Tarczyna i dalej z oddanym już fragmentem S7 do Grójca. Na razie jednak ursynowski fragment S7 będzie służył przede wszystkim ruchowi lokalnemu. Nie bez problemów.

Zjazd na Karczunkowską, której miasto nie zdążyło przebudować (inwestycja będzie realizowana dopiero za 3 lata, rozstrzygnięto niedawno przetarg na projektowanie) odbywać się będzie przez dwa ronda. Podobnie w rejonie Piaseczna - mieszkańcy tego miasta chcący wracać do domu z centrum Warszawy, będą musieli zjechać na węźle Lesznowola na ciasną ulicę Postępu a później w Słoneczną. Bezpośredni zjazd z ekspresówki na razie kończy się ślepo. Za parę lat będzie tu droga wojewódzka nr 721 po nowym śladzie (zwana "małą" obwodnicą południową stolicy). Samorząd wojewódzki jest na etapie poprawiania projektu tej nowej drogi. Wcześniej wiele lat ciągnęły się procedury związane z uzyskaniem decyzji środowiskowej.

Dwóch wykonawców, dosypka ponad 200 mln

Trasa S7 na ursynowskim odcinku ma długą historię. Miała być pierwotnie gotowa w marcu 2021 roku.

W 2015 roku - jeszcze za rządów PO-PSL - ogłoszono przetarg na zaprojektowanie i budowę wszystkich trzech odcinków - poza ursynowskim jeszcze od Lesznowoli do Tarczyna Płn. oraz od Tarczyna Płd. do Grójca. Wykonawcę Puławskiej-bis wybrano już za PiS - dwa lata później. Została nim hiszpańska firma Rubau, której oferta opiewała na 221 mln złotych.

Hiszpanie nie zdążyli nawet wbić pierwszej łopaty. W związku z niewywiązywaniem się z umowy GDDKiA zrezygnowała z ich usług w 2019 roku. Ogłoszono nowy przetarg. Wygrała go firma Polaqua, której drogowcy musieli zapłacić już nie 221, a 457 mln złotych. Umowę udało się podpisać dzięki dodatkowym pieniądzom z Ministerstwa Infrastruktury. Polaqua dokończyła projektowanie trasy i rozpoczęła prace w terenie. Dziś można już podziwiać ich efekty. Oddany do użytku jest także odcinek najdalej położony od stolicy - do Grójca. 

Nadal rozgrzebany jest środkowy odcinek, który przejął nowy wykonawca. GDDKiA zapowiada, że będzie on przejezdny jesienią tego roku, ale patrząc na stan zaawansowania, można w to wątpić.