Był samotnikiem, a tajemnicą poliszynela było to, że nadużywał alkoholu oraz leków. Ale to on stworzył niezapomniane kreacje, o których do dziś pamiętamy: Stanisława Anioła w "Alternatywy 4" czy Dyzmę w serialu "Kariera Nikodema Dyzmy". - Był lepszy od Nicholsona - mówił na kolejnym spotkaniu z okazji 35-lecia premiery ursynowskiego serialu Barei Marcin Rychcik, autor biografii Romana Wilhelmiego.
Bohaterem czwartego spotkania z cyklu „Jak u Berei” w Ursynowskim Centrum Kultury z okazji 35-lecia serialu „Alternatywy 4” był Roman Wilhelmi. Informacje o nieżyjącym od 30 lat aktorze przedstawił Marcin Rychcik, autor jedynej biografii aktora „Roman Wilhelmi. Biografia” i wznowionej „Roman Wilhelmi. I tak będę wielki”.
powyżej: Rafał Dajbor i Marcun Rychcik podczas spotkania w UCK, foto: UCK
Stanisław Anioł to postać kultowa. Cham, prostak i arogant znienawidzony przez lokatorów. Dużym zaskoczeniem jest fakt, że Bareja tę rolę, jako pierwszemu zaproponował Krzysztofowi Kowalewskiemu. Ten jednak odmówił. Roman Wilhelmi ją przyjął i sprawdził się w niej genialnie, choć wcześniej nie grywał typowych ról komediowych.
- Wilhelmi wcześniej w teatrze występował w sztukach Witkacego. To specyficzny, dwuznaczny rodzaj humoru. Pewnie to pozwoliło mu tak doskonale wczuć się w rolę Anioła. On specjalnie ją przerysował. To w zasadzie była parodia. Twórcy mu na to pozwolili, choćby słynny prymitywny i prostacki dowcip o hot-dogu. Twórcy postanowili go jeszcze bardziej upodlić. Pokazać jak bardzo był prymitywny. Taki typowy funkcjonariusz systemu - mówił Marcin Rychcik.
Serial „Alternatywy 4” Stanisław Bareja zaczął kręcić w stanie wojennym w 1982 roku, w czasie bardzo trudnym dla artystów.
- Dla Romana Wilhelmiego polityka nie miała znaczenia. On traktował serial Barei, nie jak wyrażenie własnej opinii o panującym ustroju, tylko po prostu jako kolejną interesującą rolę. Jego brat mówił mi jednak, że on uważał komunizm za świństwo, ale nie wnikał, nie czytał gazet. Był wielkim egoistą sceny. On myślał tylko i wyłącznie o sobie. Co w przypadku aktora nie jest czymś złym. On chciał po prostu grać. Granie było czymś, co go stwarzało przez całe życie - mówili prowadzący spotkanie Rafał Dajbor i autor biografii Romana Wilhelmiego.
Zanim Roman Wilhelmi zagrał Stanisława Anioła, wcielił się między innymi w postać Nikodema Dyzmy w serialu wyreżyserowanym przez Jana Rybkowskiego i w filmie „Zaklęte rewiry” Janusza Majewskiego.
- Jego Dyzma bardzo przypomina Anioła. Też prosty cwaniak. Taki cham u władzy, choć Dyzma był bardziej wycyzelowany. Wilhelmi doskonale się sprawdzał w tego typu rolach. Pamiętajmy też o Fornalskim z „Zaklętych rewirów”. W zasadzie trzy role do siebie w jakimś sensie podobne. Choć Fornalski był zdecydowanie najbardziej okrutny i bezwzględny - opowiadał Marcin Rychcik.
Roman Wilhelmi to nie tylko geniusz ekranu. Przez wiele lat występował na deskach Teatru Ateneum, potem Teatru Nowego. Stworzył także mistrzowskie kreacje w Teatrze Telewizji.
- W "Locie nad kukułczym gniazdem” zastąpił Wojciecha Pszoniaka, który po sukcesie „Ziemi obiecanej” objeżdżał świat. Zastąpił go w roli McMurphy'ego. Pszoniak był dobry, Nicholson w głośnym filmie Formana był doskonały, ale wszystkich ich przebił Wilhelmi. Był lepszy od Nicholsona - zachwycał się gość UCK.
Inną, jedną z wielu wybitnych kreacji Wilhelmiego jest „Kolacja na cztery ręce” w Teatrze Telewizji w reżyserii Kazimierza Kutza. Wystąpił tam u boku Janusza Gajosa i Jerzego Treli.
- Sztuka była realizowana na rok przed śmiercią Romana Wilhelmiego. Był już bardzo schorowany i słaby. Ale to jak zagrał, jaką siłę pokazał, to było coś niesamowitego. Miał taką energię, w jego głosie po prostu jest potęga - uważa Marcin Rychcik.
Jak podkreślał autor biografii Wilhelmiego, on w zasadzie nie miał przyjaciół. Może poza jednym - Boguszem Bilewskim, słynnym Kwiczołem z serialu „Janosik”. Wiedzą powszechną było, że nadużywał alkoholu i leków. Nie układało mu się w życiu prywatnym. Marcinowi Rychcikowi udało się dotrzeć do jedynego syna - Rafała.
- Mieszka w Austrii, razem z matką Maliką – drugą żoną Romana. Nie miał ojca na co dzień. Rodzice się rozstali, ale podkreśla, że jest z niego bardzo dumny i nie ma żalu. Takie były czasy i taki był los dziecka wielkiego artysty - mówił na spotkaniu autor. Roman Wilhelmi zmarł 3 listopada 1991 roku na raka wątroby, w wieku zaledwie 55 lat. Spoczął na cmentarzu w Wilanowie (grób w kwaterze nr 8).
Po spotkaniu z autorem biografii aktora widzowie obejrzeli trzeci odcinek serialu "Alternatywy 4". Kolejne spotkanie z cyklu "Jak u Barei" w lutym.
Bare ja10:56, 16.01.2022
Niestety, w dzisiejszych czasach, w tym kraju, czuję się bardzo podobnie jak ci lokatorzy w starciu z Aniołem 10:56, 16.01.2022
Ursynowianin07:48, 17.01.2022
6 3
Zgadzam się, zarówno władze centralne, a także miasta i dzielnicy tak właśnie traktują mieszkańców 07:48, 17.01.2022