Podczas ostatniej w tym roku zbiórki krwi organizowanej przez klub honorowych dawców "Krewki Ursynów" oddawano nie tylko krew. Mieszkańcy mogli przynosić drobne dary, które trafiły do powodzian ze Stronia Śląskiego. Były to między innymi kawa, herbata, ciastka i inne drobne rzeczy. Krewcy bohaterowie zostawiali też czekolady, które dostawali po donacji. Wszystko trafiło - w ramach prezentów mikołajkowych - do powodzian.
Zbiórka w urzędzie dzielnicy była tylko częścią większej akcji - kolejnego wyjazdu ursynowskich społeczników do Stronia. Współorganizatorką tego wyjazdu była Ewa Wojciechowska - psycholożka i psychoterapeutka. Udało jej się nawiązać współpracę z psychologami z całego kraju, ale przede wszystkim też z Tymoteuszem Czerhoniakiem - psychologiem ze Stronia Śląskiego.
To on wpadł na pomysł, żeby Mikołajowie odwiedzili nie tylko dzieci, bo o to zadbało między innymi Stowarzyszenie Tratwa, które działa na miejscu, ale również dorosłych. Miało to być świadectwo pamięci o osobach poszkodowanych i osamotnionych. Wśród wolontariuszy byli również psychologowie z całej Polski, a akcja nie byłaby możliwa bez pomocy Fundacji Z Wyboru i Projektowi The Presja.
Zaplanowany na mikołajkowy weekend wyjazd koordynował Maciej Mackiewicz, wiceprezes Krewkiego Ursynowa. To on zorganizował transport.
Jako Krewki Ursynów zobowiązaliśmy się, że bezpiecznie zawiozę tam psychologów i ich bezpiecznie przywiozę z powrotem oraz będę wykonywał wszelkie ich dyspozycje i prace w terenie rozwożąc ich z prezentami po domach
- mówi Maciej Mackiewicz.
Z okazji Mikołajek potrzebujący otrzymywali dary zbierane od listopada. Dzięki ursynowskiej fundacji Kordon, której prezesem jest Damian Skrzypczyk, udało się na miejscu porozwozić, chociażby pralkę, kuchenkę, komodę, choinki i prezenty.
Niezwykle potrzebna i cenna okazała się jednak pomoc psychologiczna.
Staraliśmy, żeby w danej ekipie był chociaż jeden psycholog. Potem wysyłaliśmy ich w konkretne miejsca tam, gdzie była taka potrzeba. Po prostu dawaliśmy świadectwo, że jesteśmy, działamy i nie trzeba się nas bać. Są to tereny, w których chodzenie do psychologa nie jest oczywistością, a my jesteśmy otwarci na niesienie tej pomocy. Tych działań było sporo. Zarówno chodzenie po domach, jak i nasze spotkania z osobami ewakuowanymi, które przebywają w jednym z hoteli w Stroniu. Te osoby potraciły domy, nie mają kompletnie, gdzie mieszkać.
- opisuje Ewa Wojciechowska, założycielka grupy Anioły dla Powodzian.
Pojawiliśmy się w dość dziwacznej ekipie. Byliśmy my, był pan Dariusz Brzeski, który podróżuje po świecie z gęsią, kaczką i pieskiem, mój duży pies w mikołajowym stroju. Było mnóstwo wzruszeń, ludzie byli zaskoczeni, że tak ciemnym, zimowym popołudniem ich odwiedzamy. A wioząc dary miałam cały czas w głowie obraz dwóch współpracujących ze sobą niedźwiadków, ponieważ herb Stronia śląskiego, tak jak nasz ursynowski, to niedźwiedź.
Pomoc cały czas jest potrzebna. Zarówno psychologiczna, jak i finansowa. Każde gospodarstwo, które doświadczyło powodzi, ma do opłacenia ogromne rachunki za prąd. Są to kwoty od 1700 do nawet 7200 zł. Ludzie muszą osuszać domy i mieszkania, a nie mają na to środków.
Na miejscu były rozdawane również ulotki z adresami placówek pomocy psychologicznej. Poszkodowani byli informowani o instytucjach, stowarzyszeniach, które udzielają pomocy. W okolicach święta Trzech Króli zorganizowany zostanie kolejny wyjazd, na który pojedzie hufiec ze szczepu 307 pod opieką fundacji Kordon, który będzie wspierał jedną z rodzin.
Przed nami jeszcze sporo akcji i pomysłów
- kwituje Ewa Wojciechowska.
[FOTORELACJA]6043[/FOTORELACJA]
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu haloursynow.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz