Żółte przyciski na przejściach dla pieszych to przeżytek? Już nawet nie spełniają swojej pierwotnej funkcji i mogłyby zostać zdemontowane. Ale nie zostaną, bo wciąż są pomocne. Wszystko przez znajdujący się na nich ukryty przycisk oraz tajemnicze szlaczki!
Żółte przyciski to już stały element przejść dla pieszych na stołecznych ulicach. Towarzyszą mieszkańcom od kilkunastu lat. Zasada działania była taka: aby wywołać zielone światło, trzeba było wcisnąć przycisk. Była, bo od kilku nie spełniają już swojej pierwotnej funkcji.
Wszystko zaczęło się w pandemii. Miasto zaczęło wyłączać przyciski, żeby ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa. Światła natomiast zmieniały się według odgórnie zaprogramowanego cyklu. To się jednak nie sprawdzało zbyt dobrze.
Z czasem przejścia dla pieszych zaczęły być wyposażane w automatyczną detekcję pieszych i rowerzystów. Dziś w większości przypadków wystarczy tylko podejść do pasów i światło powinno się zmienić bez niczyjej ingerencji. Mimo tego przyciski zostały. Po co?
Są dwa powody pozostawienia przycisków. Pierwszy to tajemniczy guzik umieszczony od spodu kasety przycisku. Piesi - którzy mają o nim pojęcie - traktują go często jako skuteczniejszy sposób na zmianę świateł. Rzekomo po jego wciśnięciu zielone pojawia się szybciej. To jednak tylko złudzenie.
W rzeczywistości guzik spełnia zgoła odmienną funkcję. Uruchamia bowiem sygnalizację dźwiękową i wibracyjną dla osób niedowidzących lub niewidomych. Dzięki temu piesi z wadami wzroku mogą bezpieczniej pokonać przejście.
Pomaga im w tym również druga "tajemnicza" funkcja. Z boku kasety znajdują się tajemnicze szlaczki. Nie są to żadne artystyczne wzory, a plan tyflograficzny (dotykowy) przejścia, przy którym się znajduje. Niewidomi i niedowidzący mogą dzięki temu sprawdzić, jak długie jest przejście lub czy znajduje się na nim azyl.
Zapewne sygnalizację dźwiękową i wibracyjną oraz plan tyflograficzny dałoby umieścić gdzie indziej przy przejściach. Skoro jednak już są na tych przyciskach, to nie ma to większego sensu. Dlatego w najbliższym czasie żółte przyciski nie znikną i pozostaną, mimo że światła przełączają się same na podstawie detektorów.
fot. ZDM
śmigiełko09:03, 19.11.2022
Wszystko super, tylko czujniki przy przejściach dla pieszych mają za mały zasięg albo są źle ustawione. W wielu miejscach kiedy stanie się po prawej stronie przejścia, podczas gdy czujnik znajduje się po lewej, jest się dla niego niewidocznym i trzeba czekać kolejny cykl zmiany świateł (w deszczu, śniegu i na wietrze). Głupie rozwiązanie przy skrzyżowaniach.
fazi 13:06, 19.11.2022
Automatyczna detekcja pieszych nie działa. Nie raz stałem pieszo czy rowerem na czerwonym, które powinno się zapalić na zielone skoro auta w tym samym kierunku miały zielone. Dlatego zawsze naciskam przycisk.
tmk08:34, 21.11.2022
Bałagan. Jedne przyciski działają inne -nie. Autodetekcja również jest zawodna.
miama12:36, 21.11.2022
Ten to kupuje szmery-bajery dla niewidomych, ten.... nie wie co robi, np. nigdy nie szedl z niewidomym i nawet nie raczył dopytać z Związku Niewidomych co jest użyteczne. Otoz oznaczenia w windach oraz np. urzadzenia na słupach sa zbędne, bo niewidomy... ich nie widzi, tj. nie wie czy na danym slupie jest urządzenie z guziczkami, ani gdzie stoi slup, na jakiej wysokości umieszczono urządzenie, a w windzie nie wie gdzie sa napisy Brajlem i musiałaby ruchami kolistymi w powietrzu szukać tych rzeczy, a potem obłapiać słup lub ścianę by znaleźć tabliczke ( w tym te ktore kiedyś ustawiono w metrze). Niewidomy porusza sie sam tylko po terenie, ktory ma rozpracowany w najmniejszych szczegółach, wiec wie jaka długość ma przejscie. Po nieznanym terenie porusza sie z przewodnikiem, az do opanowania terenu. Dla aktywnych niewidomych przewodnikiem jest pies, ktory jest oczami - widzi światła, przejścia, itd.
11 0
Zgłoś to na 19 115. Ja tak zrobiłem i następnego dnia poprawili i było ok.