Powszechnie uważa się, że temperatura zdrowego człowieka wynosi 36,6 stopni Celsjusza. Według najnowszych badań okazuje się, że nasze ciała są coraz chłodniejsze. Czy jest potrzeba oficjalnej zmiana temperatury na aktualną?
Według najnowszych badań okazuje się, ze temperatura ciała człowieka maleje. Jest to dość powolny proces, jednak do takich wniosków doszedł zespół Julie Personnet. Badano temperatury wykonywane w ciągu ostatnich 150 lat. Pod uwagę wzięto 677 tys. przypadków.
Po testach nie ustalono, co prawda, nowej wysokości temperatury zdrowego człowieka, to jednak wysunięto zdecydowany wniosek, że oficjalna temperatura naszych ciał nie jest już aktualna.
Pomiary, które wykonywane były w ramach badań, dotyczyły różnych lat na przestrzeni wspomnianego okresu. Badacze doszli do wniosku, że temperatura obniża się z dekady na dekadę o około 0.03 stopnia Celsjusza.
Zauważono, że różnice w temperaturach ciała poszczególnych osób są również zależne od miejsca, w którym żyją. Obecnie obowiązująca norma została określona przez lekarza Carla Reinholda Augusta Wunderlicha w połowie XIX wieku. Jako normę wskazano temperaturę od 36,6 do 37 stopni. Lekkie podwyższenie zostało uznane jako „normalne” zapewne z powodu towarzyszących w tamtym okresie częstych stanów zapalnych.
Warto zauważyć, że wiele czynników wpływa na temperaturę ciała człowieka. Ważne jest przede wszystkim miejsce, z którego pobiera się pomiar. Inna temperatura jest w ustach, pod pachą czy w odbycie. Pora dnia i płeć mają również znaczenie. U kobiet istotny wpływ ma także cykl miesiączkowy. Do innych czynników należy metabolizm i skład ostatniego posiłku a także termin, jaki upłynął od jego spożycia do dokonania pomiaru. Narzędzia, którymi przeprowadza się badania też wpływają na wynik.
Te wszystkie okoliczności uniemożliwiają wskazanie jednej, właściwej temperatury, jaką powinien mieć zdrowy człowiek. Niemniej jednak wydaje się słuszna nowelizacja norm w oparciu o te czynniki i to, że fizjologia obecnych ludzi różni się znacząco od tej, która była w przeszłości. Póki co, nadal obowiązuje dawno ustalona zasada.
Przystanek czy palarnia? Ursynów wciąż kopci!
Przystanki to jeszcze pikuś. Autobusami praktycznie nie jeżdżę, ale jak już raz na jakiś czas muszę poczekać i ktoś mi tam kopci, to najpierw grzecznie a potem buracko proszę, żeby wyszedł z fajurem poza zasięg mojego węchu. Zazwyczaj działa. Za to do furii doprowadza mnie towarzystwo palące przed wejściem do Centrum Onkologii. Musiałem tam bywać z powodu choroby jednego z rodziców. Tam prawie zawsze smród urywa głowę. I stoją te łazęgi, z kroplówkami, plastrami, bandażami i kopcą, jakby od tego zależało ich życie. Ja bym ich z tego szpitala wywalił na zbity łeb. Bierze taki/taka tę chemię bo już ma zapchlonego raka a i tak musi sobie zakopcić. Nie rozumiem też, dlaczego nie przejdą na te "liquidy", czy jak to się zwie? Przecież to rozwiązanie "win-win". Palacz niszczy sobie płuca tak jak kocha, ale ja nie muszę wdychać smrodów...
Irfy
08:32, 2025-07-16
Flaga i hymn na nowo? Rząd chce korekty
Tak im przeszkadza?
Q
07:59, 2025-07-16
Kupcy okupują parking. Czy będzie zmiana?
a gdyby tak przy każdej żabce, czy innym sklepie osiedlowym stały całą dobę samochody dostawcze pełniące rolę magazynów zewnętrznych? łoł! to by było rozwiązanie na powiększenie powierzchni sklepów. proste i skuteczne. trzeba tylko kilka posiedzeń i narad stosownych urzędników.
Bolo
07:47, 2025-07-16
Przystanek czy palarnia? Ursynów wciąż kopci!
Smrodziarze powinni mieć całkowity zakaz palenia w przestrzeni publicznej. Często ktoś idąc przede mną kopci smroda i chcąc nie chcąc, jak wiatr zawieje, jestem biernym palaczem, co jest równie szkodliwe. Niech sobie palą i śmierdzą u siebie w domu. Oby paczka kosztowała 100 zł, to może zamiast w smroda zainwestujecie w pastę do zębów.
Janusz
07:31, 2025-07-16
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz