Dziennikarz, wybitny znawca jazzu i polskiej muzyki rozrywkowej, autor książek i tekstów piosenek. To właśnie Marek Gaszyński napisał słowa do słynnego "Snu o Warszawie" Czesława Niemena. W rozmowie z nami podzielił się wspomnieniami, opowiedział jak mieszka się na Ursynowie i pokazał nam tekst piosenki o naszej dzielnicy.
Muzyka pozwoliła mi żyć inaczej, nie wiem jak potoczyłyby się moje losy gdybym nie miał tej pasji, ale dzięki niej miałem pracę, zarobek, wyjazdy zagraniczne i satysfakcję. Muzyka dawała mi zajęcie, wypełniała mi czas, była tematem moich książek i piosenek.
- mówi Gaszyński w rozmowie z Haloursynow.pl.
Panie Marku, jak zaczęła się pana przygoda z muzyką i radiem?
Pracowałem w radiu od 1958 roku do 2004, do emerytury. A wszystko zaczęło się jeszcze przed maturą. Pociągała mnie muzyka inna niż ta nadawana w programie radiowym, gdzie dużo było ludowej, poważnej i z krajów socjalistycznych. Chciałem słuchać jazzu. Pamiętam, że były takie koncerty wykonawców radzieckich, na plakacie było napisane, że pani Shneider-Stiepanowa śpiewa w pierwszej części piosenki wojenne i rosyjskie romanse, a w drugiej części będzie jazz. Z przyjacielem ze szkoły chodziliśmy i cierpieliśmy przez pierwszą część, by potem usłyszeć jakieś dwa tematy grane nowocześniej. Potem kupiłem sobie encyklopedię jazzu po niemiecku, choć nie znałem tego języka. Po maturze nie wiedziałem, na jakie chcę iść studia, bo nie było w Polsce kierunków, które chciałem wybrać, a mianowicie jazz albo brydż. Poszedłem więc na filozofię, a po dwóch latach przeniosłem się na nowo otwartą socjologię.
I zaczął Pan szukać pracy.
Z moim przyjacielem Witkiem Pogranicznym poszliśmy do Rozgłośni Harcerskiej, licząc, że są ludzie, których też interesuje jazz i rock'n'roll. Zrobiliśmy pierwszą audycję o Louisie Armstrongu, bardzo się podobała, potem były następne, aż w 1962 roku, kiedy powstawał Program III dyrektor Stanisław Stampf'l zaprosił nas do współpracy, gdzie stworzyliśmy podwaliny legendarnej Trójki. Mieliśmy wtedy po dwadzieścia kilka lat.
Byliśmy też współtwórcami pierwszych festiwali opolskich. W 1963 roku, kiedy amfiteatr jeszcze nie do końca był zbudowany, pracowaliśmy tam jako inspicjenci. To było bardzo trudne, bo musieliśmy pilnować debiutujących artystów, by pojawili się na scenie, a oni mieli straszliwą tremę, uciekali, bali się. Tam poznałem ludzi, którzy stali się moimi przyjaciółmi.
Wtedy dominowały w muzyce rozrywkowej piękne głosy, piękne suknie, eleganccy panowie, ładne melodie, słowa właściwie o niczym, a rock'n'roll niósł zalążek buntu, ale nie politycznego czy społecznego. Myśmy nie buntowali się przeciw temu, że długo się czeka na mieszkanie czy że jest kiepskie zaopatrzenie w sklepach. Myśmy się buntowali przeciwko temu, że zabraniano nam śpiewać naszej muzyki. Czułem jedność z tym pokoleniem i pisałem dla nich teksty. Jeździłem z nimi po całej Polsce na koncerty jako konferansjer albo przyjaciel.
Ale zawsze był Pan związany z Warszawą?
Urodziłem się tutaj. Wprawdzie wojnę spędziłem z rodzicami na tułaczce, ale wróciliśmy. To miasto zawsze tkwiło w mojej świadomości. Jak gdzieś wyjeżdżałem na wakacje, to zawsze z uczuciem miłości, sympatii wyglądałem przez okno w pociągu napisu Warszawa i wtedy już wiedziałem, że jestem u siebie.
Czy z tej miłości napisał Pan najbardziej znany swój tekst? Jak do tego doszło, że powstał "Sen o Warszawie"?
Czesław Niemen, w Paryżu nagrał z orkiestrą Michela Colombier'a cztery piosenki w języku francuskim z tekstami francuskiego poety i tekściarza Pierre'a Delanoe. Wśród nich była „A Varsovie”. Niemen zadzwonił do mnie z propozycją napisania tekstu. Wtedy taka rozmowa to był problem, miałem zawiadomienie z poczty, że mam się zgłosić, czekać, wreszcie pani mnie połączyła. Zapytałem, o czym ma być piosenka i usłyszałem, że o Warszawie.
Niemen jeszcze wtedy mieszkał na Wybrzeżu, ale już wtedy przewidział, że Warszawa będzie jego przyszłością, że zdobędzie tu sławę i uznanie. Po powrocie z Paryża, w studiu Polskich Nagrań Niemen nagrał mój tekst na francuski podkład.
Trudno znaleźć dzisiaj kogoś, kto nie znałby "Snu o Warszawie"... Jak ta piosenka stała się popularna?
Na początku ta piosenka podobała się, ale nie była przebojem. Nadawano ją od czasu do czasu z okazji święta. Z reguły przebój rodzi się od razu, a "Sen o Warszawie" stał się prawdziwym przebojem dopiero po śmierci Niemena. Ludzie zauważyli jakieś wartości w tej piosence, których wcześniej nie dostrzegli.
Mój tekst jest szalenie skromny, nie ubóstwiam nim Warszawy, nie opisuję jej, nie pokazuję miejsc. Tak mi wyszedł ten tekst, przecież ja wtedy miałem 26 lat i nie miałem żadnego doświadczenia w pisaniu!
Po latach ktoś mi powiedział, że wartością tego tekstu jest to, że on nie posiada za dużo konkretów, że ludzie słuchający tej piosenki mogą się utożsamiać ze swoim miejscem. Ale cała jej siła leży w muzyce Niemena, w ładnie rozwijającej się kompozycji, jego głosie i w aranżacji, która wyrasta nad owe czasy.
To nie był pierwszy tekst, który napisał pan dla Czesława Niemena?
W 1965 roku pojechałem na wakacje do Orłowa z ówczesną dziewczyną. Chodziliśmy do sopockiego klubu Non Stop. Tam poznałem wielu muzyków, dla których potem pisałem teksty - Niemena, Seweryna Krajewskiego, Krzysztofa Klenczona. Niemen przyszedł po koncercie do naszego pokoju z gitarą, i zaczął śpiewać jakieś swoje rosyjskie piosenki. W pewnym momencie powiedział, że ma nową melodię, ale bez tekstu i zaproponował mi żebym coś napisał. I w nocy napisałem tekst. Następnego dnia Niemen był bardzo ciekawy, wziął gitarę i zaczął śpiewać. Od razu widziałem, jak to się wszystko ładnie układa, jak pasuje mój tekst "Czy wiesz o tym, że".
To była nasza pierwsza piosenka i jak się okazało, że dałem radę, pisałem kolejne, też dla Czerwonych Gitar. Z tamtego czasu został mi tekst "Nie zadzieraj nosa" z pieczątką cenzora.
Pamiętam, że wyjechałem wówczas do Stanów Zjednoczonych, Ania znalazła kilka domów i trafiła tutaj, na ul. Tukana. Natychmiast się w tym miejscu zakochała. Moja żona jest architektem zieleni i nasz ogród jest piękny od wiosny do jesieni, zmieniają się kolory, jedne kwiaty gasną, drugie się zapalają.
Obecność Lasu Kabackiego jest wspaniała, kiedy szumi podczas burzy lub deszczu. Cały czas, przez te kilkanaście lat jak tu mieszkamy, ulepszamy i upiększamy. Bardzo dobrze się tu mieszka, jest stosunkowo blisko do centrum samochodem czy autobusem.
Zapewne już Pan o tym napisał?
Tak, napisałem kilka wierszy o Ursynowie, do których może jakiś kompozytor napisałby muzykę. To jeden z nich:
"Sen o Ursynowie"
I zwrotka
Okno w domu co dzień
Jest otwarte na świat.
Widzę, słyszę i wiem
I układam plan dnia,
Bo od tylu już lat: Ty, Ursynów i ja.
II zwrotka
Krótki spacer z mym psem
I z "Południa" już wiem
O czym śpiewać dziś chcę,
Nowy pomysł już mam,
Bo od tylu już lat Ty Ursynów i ja.
Refren
Ktoś nabija rytm.
Tempo: raz, dwa, trzy.
Swingują ludzie, Kabacki Las,
Melodia, puls, są proste słowa
Gotowa jest Piosenka Ursynowa.
III zwrotka
Nabij tempo, raz, dwa
Ktoś instrument już ma
Marsz radości przez KEN
Nie ma czasu na sen
Bo od tylu już lat, My, Ursynów i ja.
Dziękuję za rozmowę!
*Wywiad archiwalny, ukazał się po raz pierwszy w 2018 roku
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz