Awantura o inwestycję na Kabatach. "Oszukali nas!"

- Czujemy się oszukani, zostaliśmy oszukani! Nie wiem, czy mam cofnąć głos na radnego, na którego zagłosowałam? Celowo zrobili to już po wyborach - tak mieszkańcy Kabat komentują rozpoczęcie prac nad przebudową leśnej części parku Przy Bażantarni, do której dzielnica powraca po kilku latach. Podstawowy zarzut przeciwników ingerencji w leśny charakter miejsca to brak ponownych konsultacji społecznych. Społecznicy zbierają podpisy pod apelem do rady dzielnicy.

Po pięciu latach od konsultacji społecznych w sprawie zagospodarowania leśnej części parku Przy Bażantarni dzielnica rozpoczyna inwestycję. Jak napisaliśmy jako pierwsi, wybrano wykonawcę, a kilka dni temu ruszyła wycinka prawie 60 drzew. Rośliny te wytypowano jako chore i zagrażające spacerowiczom. 

Firma Testa, która realizuje inwestycję na zlecenie dzielnicy, wbrew swojej obietnicy w środę zaczęła grodzić leśną część parku. 

Zrobili to nagle i bez uprzedzenia. Niektóre mamy z dziećmi nie wiedziały, jak wyjść z parku, bo natrafiały na płoty

- mówi nam mieszkaniec ul. Jeżewskiego. 

Teresa Świerzbińska, właścicielka firmy Testa zapowiadała na naszych łamach, że ogrodzenia nie będzie. 

Planujemy wygrodzić środowiskowo, czyli wygrodzić przed przemieszczaniem się płazów, gadów i ślimaków, bo musimy je zabezpieczyć. To jest niskie ogrodzenie, 50-centymetrowe. Natomiast ogrodzenia budowy nie planujemy. Będziemy sukcesywnie ogradzać te elementy, które będziemy wykonywać 

- dodawała.

W czwartek burmistrz Robert Kempa wyjaśnił w mediach społecznościowych, że odpowiedzialność za bezpieczeństwo spoczywa na wykonawcy, a więc ogrodzenie musiało powstać, zniknie ono po zakończeniu prac.

[ZT]28447[/ZT]

Stawianie płotów jak iskra zapalna

Nagłe ogrodzenie terenu i rozpoczęcie wycinki prawie 60 drzew stało się iskrą zapalną protestu przeciwko powrotowi do pomysłu zagospodarowywania leśnej części parku. W czwartek po południu grupa mieszkańców z Kabat ruszyła ze zbiórką podpisów pod apelem do rady dzielnicy. Protestujący przeciwko inwestycji chcą przyjść na sesję we wtorek 28 maja i domagać się ponownych konsultacji społecznych w sprawie wschodniej części parku Przy Bażantarni.

To przerażające, w jak szybkim tempie pozbawiamy się dzikich miejsc! To już ostatnie takie miejsce, pozostałość po Puszczy Mazowieckiej. Dla mnie to barbarzyństwo -  robienie takiej przebudowy w okresie wiosennym, gdy zwierzaki mają młode, wszystkie zwierzęta się właśnie teraz rozmnażają, w drzewach krążą soki. To jest gwałt na przyrodzie! Tragedia!

- mówiła nam jedna z mieszkanek.

To jest skandal! Oszukano nas! Wygrodzono teren zaraz po wyborach. Przed wyborami była cisza, by unikać kontrowersji i zagłosować na kandydatów z opcji burmistrza. A teraz czujemy się oszukani, zostaliśmy oszukani! Nie wiem, czy mam cofnąć głos na radnego, na którego zagłosowałam? Celowo zrobili to już po wyborach

- mówi inna mieszkanka.

Ludzie domagają się wyjaśnień i konsultacji. Jak podkreślają - ostatnie rozmowy z mieszkańcami odbyły się 5 lat temu i od tamtej pory znacznie zmieniano projekt. Tyle że sąsiadom go nie pokazano. Później zapadła cisza, a teraz - zdaniem mieszkańców zupełnie nagle - jest już wykonawca, który przystępuje do budowy nowej części parku.

Co chcemy osiągnąć? To, żeby dzielnica zorganizowała konsultacje społeczne, które wyjaśnią, skąd się wzięły te wszystkie elementy, o których nie słyszeliśmy podczas poprzednich konsultacji. Będziemy domagać się modyfikacji i rezygnacji z części projektu tak, jak zrobiono to na Psiej Górce. Wiemy, że dzielnica nie może się w całości wycofać z realizacji, bo grozi to karami umownymi, ale chcemy dać burmistrzowi szansę na wyjście z twarzą z tego zdarzenia

- mówi Jeremi Czarnecki, społecznik z Lewicy, który zainicjował zbiórkę podpisów pod apelem do rady dzielnicy.

Mieszkańcy liczą na wsparcie nowo wybranych radnych dzielnicy i na dobrą wolę burmistrza. Starego lub nowego. Bo na najbliższej sesji radni wybiorą nowy zarząd na kolejną kadencję. Liczą też na kompromis, dzięki któremu uda się do minimum ograniczyć ingerencję w dziką, niezagospodarowaną część parku Przy Bażantarni. 

- Wystarczy tam uprzątnąć wiatrołomy, przeciąć zarośla, stworzyć jakąś drewnianą ścieżkę, by ludzie nie chodzili po błocie. Tu nie ma potrzeby multiplikowania atrakcji, które są w tej zachodniej części parku - mówią nam mieszkańcy.

Tam już jest leśny zakątek, jestem za tym, by tylko o to zadbać, nie ma potrzeby robić tu wycinki drzew. To dziki leśny teren, gdzie można dziecku żabę pokazać, czy wiewiórkę

- dodają.

Cisza po konsultacjach. I nagle płot

Przypomnijmy, dzielnica - zgodnie ze zmienionym projektem - ograniczyła już zakres prac. I zdaniem byłego już wiceburmistrza Bartosza Dominiaka, odpowiedzialnego w czasie tych prac, za ochronę środowiska, zupełnie zmieniła podejście do inwestycji.

- Stwierdziliśmy, że z racji zmieniającego się podejścia do ingerencji w naturę i tego, że teren graniczy z typowo leśnym obszarem, nie będzie w projekcie placu zabaw - mówił nam dwa lata temu wiceburmistrz Bartosz Dominiak.

Zrezygnowano z "leśnego" placu zabaw, szkodzącego naturze oświetlenia oraz początkowo planowanych szerokich alejek. Urząd bardzo długo pracował nad projektem parku. W efekcie dopiero jesienią przystąpiono do przetargu na wykonawcę inwestycji.

Dzielnica nie chwaliła się jednak, ani tym, że ma już gotowy ostateczny projekt, ani tym, że ogłasza przetarg na wykonawcę, choć burmistrz na prawo i na lewo sam się chwali takimi inwestycjami. Protestujący przeciwko nadmiernej ingerencji w leśną część parku mogą tylko podejrzewać, skąd taka cisza. 

Projekt poznaliśmy dopiero w dokumentach przetargowych kilka tygodni temu. Co z niego wynika? Oprócz wycinki oraz miejsca do uprawiania parkour za Orlikiem powstanie również wybieg dla psów (na łączce wzdłuż ul. Przy Bażantarni) oraz strefa relaksu z hamakami. Wśród leśnych ścieżek staną latarnie, wydeptana nawierzchnia ziemnych alejek zamieni się w mineralną, a miejscami drewnianą. Wykonawca przeprowadzi prace pielęgnacyjne zieleni, posadzi nowe rośliny. W parku pojawi się również czujnik jakości powietrza z wyświetlaczem.

Grupa mieszkańców Kabat jest oburzona. Mówią, że "nie tak miało być".

Im więcej hamaków i oświetlenia tym więcej niegrzecznej młodzieży, która będzie degradować ten teren degradowany. Tak daleko idące zmiany są niepotrzebne, bo musimy chronić takie miejsca, a nie je zagospodarowywać. Zamiast tego wszystkiego powinni zrobić prawdziwą toaletę w parku Przy Bażantarni. Czujemy się oszukani

- powtarzają sąsiedzi. 

Zgodnie z umową inwestycja ma się zakończyć do grudnia 2026 roku. A kosztować będzie nieco ponad 2 miliony złotych. Wycinka drzew trwa, w lesie słychać piłę mechaniczną.

Podpisy zbierane są w parku przy Bażantarni przez sąsiadów. Jest też petycja internetowa, która ma jednak mniejszą moc, niż podpisy na papierze.

[ZT]19737[/ZT]