Lokalne komitety biorą się za łby. Dzika awantura na konferencji!

Gorąco na sobotniej konferencji Otwartego Ursynowa. Działacze tego stowarzyszenia zarzucili konkurencyjnemu komitetowi Projekt Ursynów kłamstwa. Nie tylko w kampanii. Na spotkaniu niespodziewanie pojawili się kandydaci Projektu, którzy wcześniej w okolicy rozdawali ulotki. Wybuchła gigantyczna awantura, którą zarejestrowała kamera Haloursynow.pl.

Startujące w wyborach komitety lokalne od dawna mają ze sobą na pieńku. Od wielu tygodni "lokalsi" wzajemnie oskarżają się m.in. o przejmowanie grup w mediach społecznościowych i blokowanie dostępu do nich. A od lat pod adresem Projektu Ursynów słychać zarzuty o populizm i "łamanie przepisów RODO", które dotyczą m.in. uruchamianych przez to ugrupowanie petycji elektronicznych.

"Dość kampanii opartej na kłamstwach!"

W sobotę Otwarty Ursynów wytoczył przeciwko swoim konkurentom kolejne działa, tym razem armatnie. Zorganizowano konferencję prasową, na którą działacze przynieśli cztery tablice z hasłami "Kłamstwo Projektu Ursynów/IMU".

Przypomniano, że przez pewien czas Projekt Ursynów nie był zarejestrowany na Ursynowie, ale w Lublinie. Zarzucano, że wbrew hasłom PU o zwalczaniu patodeweloperki, "sprzyja on deweloperom, nie popierając planów miejscowych". Otwarty Ursynów wypominał też Projektowi "poparcie utworzenia bazarku na pętli autobusowej w 2018 roku".

Jakość debaty publicznej spadła, ale najgorsze, gdy kampania opiera się na kłamstwach. Nie możemy się na to zgodzić

- mówił Piotr Skubiszewski z Otwartego Ursynowa.

Ugrupowanie od dawna narzeka, że jest blokowane na grupach społecznościowych, m.in. na popularnych "Obywatelach Ursynowa" oraz fanpejdżach prowadzonych przez swoją konkurencję, przez co nie może odnosić się do różnych zarzutów stawianych przez adwersarzy.

Niespodziewana wizyta adwersarzy. I awantura gotowa!

W pewnym momencie na konferencji przy ratuszu pojawili się szefowie Projektu Ursynów i Inicjatywy Mieszkańców Ursynowa - radni Maciej Antosiuk oraz Antoni Pomianowski. Jak mówili nam później, byli w pobliżu i zaczynali swoją akcję ulotkową, gdy zobaczyli, że pod ratuszem jest zgromadzenie.

Z początku przysłuchiwali się wypowiedziom kandydatów Otwartego Ursynowa, a później weszli z nimi w ostrą wymianę zdań i wręcz przepychanki. Zobaczyć to można na naszym nagraniu poniżej - od momentu, gdy konkurenci przyszli na konferencję reporter Haloursynow.pl zaczął ją rejestrować kamerą.

Piotr Skubiszewski wyliczał "grzechy" Projektu Ursynów - główny z nich to tworzenie petycji internetowych, które mają być "ruchami pozorowanymi".

- Petycje są organizowane po to, by zbierać adresy mailowe - oświadczył. I po tych słowach wybuchła awantura.

- To nie jest prawda, proszę nie kłamać! Państwo nas szkalujecie. To są białoruskie metody! Rządzący Ursynowem organizują konferencję, by szkalować opozycję - odpierał Antoni Pomianowski.

- Halo mówię do Pana, odsuń się Pan! - krzyknął Jakub Skrzypczyński do Pomianowskiego, gdy ten próbował wejść przed kadr kamery Otwartego Ursynowa. - Proszę mnie nie dotykać! - krzyczał Pomianowski. Doszło do przepychanek i ostrej wymiany zdań.

Po chwilowym uspokojeniu emocji wątek z petycjami Projektu Ursynów kontynuowała Goretta Szymańska, kandydatka Otwartego Ursynowa z Kabat. Zarzuciła przeciwnikom politycznym, że "wykorzystują petycje do działań pozorowanych" i de facto ośmieszają to pożyteczne narzędzie.

Jak to działało? Mamy do czynienia z przekrętami "na wnuczka", a na Ursynowie dorobiliśmy się opcji "przekręt na sąsiada".

Proceder jest prosty. Panowie apelują w mediach społecznościowych o podpisywanie petycji, straszą sąsiadów, że nie powstanie park, wysypują te petycje z rękawa. Tworzą własne narzędzie do robienia tych petycji. Cel jest tylko jeden - zbieranie adresów mailowych i kodów pocztowych.

Po co? Bo panowie dzielą się nimi wg okręgów i zaczynają słać na te adresy swoją bibułę polityczną, w której opisują rzekome, pozorowane działania

- oskarżała Goretta Szymańska. - Te petycje nigdzie nie wpłynęły - dodawała.

Mamy na to pisma. Petycja to jest bardzo dobre narzędzie, które Ci panowie zdeptali. Petycja to narzędzie, które kiedyś wykorzystałam, walcząc o światła na Wąwozowej i Zaruby, poszłam do 800 mieszkań, nie byłam radną, pilnowałam tematu, efekt jest taki, że mamy sygnalizację. Od tego jest petycja. A ci panowie, sprzeniewierzyli się i zdeptali narzędzie, jakim jest petycja. Sąsiedzi stracą zaufanie do tego narzędzia. Podważyli zaufanie do społeczników, którzy coś dla dzielnicy robią

- stwierdziła.

- Wszystkie petycje trafiły do adresata - odpowiadał na gorąco Antoni Pomianowski z Projektu Ursynów. - A kody pocztowe w petycjach zbieraliśmy dlatego, że Lenarczyk i Dominiak (członkowie Otwartego Ursynowa - obecny oraz były wiceburmistrz - dop. redakcji) zarzucali nam, że petycja w obronie górki Na Skraju nie była podpisywana przez mieszkańców okolicy - mówił kandydat Projektu Ursynów.

Otwarty Ursynów przekazał naszej redakcji pismo Zarządu Zieleni m.st. Warszawy z 9 lutego, poświadczające, że petycja zorganizowana przez Projekt Ursynów w sprawie parku nad POW na stronie parknadpow.pl nie wpłynęła do adresata. Na stronie Zarządu Zieleni znaleźliśmy jednak zarejestrowanego maila z treścią tej petycji oraz odpowiedź ZZW z 29 lutego kierowaną do autorów petycji w sprawie parku nad POW.

Projekt Ursynów twierdzi, że urzędy mogą odrzucić ich petycje, bo nie są one zgodne z warunkami petycji określonymi w ustawie, chodzi m.in. o adresy. Projekt twierdzi, że nie organizuje petycji "ustawowych", tylko są to bardziej formy nacisku na władze w postaci masowego wysyłania maili przez system, do którego dopisują się mieszkańcy popierający postulaty. Takie akcje są nazywane petycjami, ale nie w rozumieniu ustawy o petycjach.

Otwarty Ursynów przedstawia z kolei opinię prawną na temat petycji Projektu Ursynów i zamierza złożyć skargę do Urzędu Ochrony Danych Osobowych w sprawie nieprawidłowości. Adwersarze przekonują, że mają swoje opinie, wg których z petycjami jest wszystko w porządku.

Otwarty Ursynów: Projekt Ursynów nie walczy z patodeweloperką

Kandydaci Otwartego Ursynowa przedstawiali kolejne zarzuty. - Od roku proszę Projekt Ursynów o usunięcie moich zdjęć. A wczoraj okazało się, że mój wizerunek jest użyty na ulotce kandydata z okręgu, w którym ja startuję. Nie pozwolę na to - mówiła Marzena Zientara, kandydatka OU na Zielonym Ursynowie, która kiedyś była członkiem Projektu Ursynów.

Otwarty Ursynów zarzuca też Projektowi populizm w kwestii "walki z patodeweloperką". Ugrupowanie współrządzące Ursynowem od lat uważa - nie bez racji - że najlepszą formą obrony przed chaotyczną i niechcianą zabudową jest uchwalanie planów miejscowych. Tymczasem wiele z tych planów radni Projektu Ursynów - zdaniem OU - torpedowali. 

Faktem jest, że jedna osoba z Projektu Ursynów zagłosowało przeciwko jednej uchwale. Było to podyktowane faktem, że propozycja planu zawierała istotne wady dotyczące zabudowy osiedla "Na Skraju", a ja poparłem ten plan, bo była z kolei dobry dla Imielina

- odpowiadał na zarzut Maciej Antosiuk z Projektu Ursynów.

Ja nie poparłem tego planu, bo to był mój obowiązek wobec mieszkańców osiedla Na Skraju, zagłosowałem przeciwko prodeweloperskim zapisom i przeciwko możliwości połączenia Kulczyńskiego i Polaka. Tak samo było w sprawie planu dla Stokłosów. Mieszkańcy zgłosili tysiące protestów przeciwko planowi, a plan został uchwalony

- dodawał Pomianowski.

"To szkalowanie Projektu Ursynów". Będą pozwy wyborcze?

Działacze Otwartego Ursynowa sypali kolejnymi zarzutami. Projekt Ursynów/IMU poparł utworzenie bazarku na pętli w 2018 roku, a Piotr Karczewski, administrator bazarku, który nie przestrzega umowy z miastem, kandyduje z list Projektu Ursynów do rady dzielnicy - można było przeczytać na tablicy, którą prezentowali działacze lokalni.

- Kłamstwem jest, że PU popierał budowę bazarku przy ul. Polaka. Wskazywaliśmy tę lokalizację jako lepszą niż ta przy Arenie Ursynów, która była niemożliwa. Natomiast jest to absurdalny zarzut, bo pan Skubiszewski i Lenarczykowie przez kilka lat zasiadali w koalicji wyborczej razem z Piotrem Karczewskim z bazarku. Dochodzi tu do gigantycznych szpagatów politycznych ze strony tych panów. Szereg tych tez jest kłamliwa i ma na celu szkalowanie Projektu Ursynów - odpowiadał Maciej Antosiuk.

Co do rejestracji Projektu Ursynów jako ugrupowania w Lublinie Otwarty Ursynów ma niewątpliwą słuszność - tak było. Przedstawiciele komitetu wyborczego PU tłumaczą, że zrobiły to poprzednie władze ugrupowania (chodzi o niestartującego w tych wyborach radnego Kamila Orła), a gdy tylko prezesem PU został radny Maciej Antosiuk, stowarzyszenie wróciło do Warszawy.

- Za to IMU powstała w 2014 roku i niezmiennie od 2014 jest zarejestrowana na Ursynowie - dopowiadał Pomianowski. 

Pytani przez nas działacze nie umieli odpowiedzieć, czy w odpowiedzi na zarzuty Otwartego Ursynowa wystąpią do sądu z pozwami wyborczymi. W takim trybie sąd ma 24 godziny na wyrok i nakazanie ewentualnego sprostowania czy przeprosin.

Po dłuższej wymianie zmian, złośliwościach i uszczypliwościach między konkurentami, działacze Otwartego Ursynowa zakończyli transmisję w mediach społecznościowych, zwinęli swoje tablice i zakończyli konferencję prasową.

Po opublikowaniu przez nas filmiku z dużym fragmentem tej awantury, burmistrz Robert Kempa z Koalicji Obywatelskiej skomentował:

Obejrzę wieczorem. Popcorn niezbędny.

To wymowny komentarz. Nie od dziś wiadomo, że na kłótniach lokalnych stowarzyszeń zyskują wyłącznie partie polityczne.

- PiS w październikowych wyborach przegrał m.in. dlatego, że zamiast pozytywnych przekazów skupił się na hejtowaniu Donalda Tuska. Czy eksperci od kampanii Otwartego Ursynowa tego nie wiedzą? - słyszymy od jednego z kandydatów Koalicji Obywatelskiej w wyborach do samorządu. Był bardzo zadowolony, że stowarzyszenia lokalne "wzajemnie się taplają w błocie".

Awantura na konferencji Otwartego Ursynowa. Zobacz video: