Zamknij

Ekipa gangsterów od Rympałka na Ursynowie. 11 miliardów w 11 sekund

13:01, 24.04.2022 Redakcja Haloursynow.pl Aktualizacja: 17:40, 24.04.2022
Skomentuj policja policja

28 listopada 1995 roku Rada Ministrów, na której czele stał Józef Oleksy, wydała rozporządzenie w sprawie ustanowienia odznaki honorowej Za Zasługi dla Wynalazczości, ustalenia jej wzoru oraz zasad i trybu nadawania, a także noszenia. Tego samego dnia, kiedy Rada Ministrów ustanowiła odznaczenie, na terenie Ursynowa doszło do największego w historii Warszawy gangsterskiego skoku, który prasa okrzyknęła napadem stulecia.

Skok zorganizowany został przez legendę polskiego półświatka, Marka Cz., znanego jako „Rympałek”. Uznawany był on za najgroźniejszego gangstera w stolicy, a prawdopodobnie również w całej Polsce. Słynął z pomysłowości i przebojowości, a więc śmiało mógłby liczyć na odznakę Za Zasługi dla Wynalazczości w kategorii „Przestępczość zorganizowana”.

Ursynowski skok stulecia był znakomicie przygotowany. Przez kilka ostatnich miesięcy 1995 roku ludzie „Rympałka” sumiennie sprawdzali, w jaki sposób dowożone są pieniądze z banku do warszawskich przychodni. Przed samym grande finale gangsterzy ukradli cztery samochody. 

28 listopada rano, dokładnie o godzinie 9, kasjerka w towarzystwie konwojentów zjawiła się w Narodowym Banku Polskim przy placu Powstańców Warszawy, gdzie pobrała nieco ponad 12 mld zł (po denominacji jest to kwota 1 mln 202 tys. zł). Kobieta zapakowała je do reklamówki i włożyła do bagażnika służbowego renault model 21, którym odjechali. Czekał ich pracowity dzień, bowiem pieniądze miały zostać rozwiezione do około 30 placówek służby zdrowia na terenie Mokotowa. Były one przeznaczone na wynagrodzenia dla pracowników Publicznych Zakładów Lecznictwa Otwartego.

W tym samym czasie w pobliże przychodni przy ulicy Zamiany 13 na Ursynowie podjechały dwa samochody: ford transit i audi. W fordzie człowiek o pseudonimie „Pinokio” rozdał swoim kompanom – „Delfinowi”, „Idzikowi” oraz „Fotografowi” – broń: dwa czechosłowackiej produkcji pistolety maszynowe Škorpion oraz dwa radzieckie karabiny AK­47, czyli kałasznikowy. Około godziny 10:45, po zatrzymaniu się przed Zakładem Opieki Zdrowotnej na ulicy Zamiany 13, czerwony renault, którym przewożono pieniądze, został zablokowany z tyłu przez czarne audi. Z przodu pojawił się biały ford transit, uniemożliwiając kierowcy konwoju jakikolwiek ruch. 

Wszystko trwało raptem kilkanaście sekund, jak w klasycznym filmie akcji. Z forda transita wysiadło czterech ubranych na czarno mężczyzn w kominiarkach. Podbiegli do czerwonego renault, wybili w nim szyby, wyciągnęli zeń kasjerkę oraz pracowników ochrony i kazali im położyć się na ziemi. W tym samym czasie kierowca audi, niejaki Remek, otworzył bagażnik zablokowanego auta, wyjął z niego torby i wskoczył do transita. 

Gdy dowódca konwoju – Leszek K., który przez 22 lata pracował w Biurze Ochrony Rządu i jako jedyny z konwojentów miał ostrą amunicję – próbował sięgnąć po broń, został postrzelony w rękę. Z kolei Maciej M., adept judo i karate, podczas napadu zemdlał. Przed sądem powiedział: - Zrobiło mi się biało, potem ciemno, ocknąłem się na jezdni.

Trzeci, Waldemar S., 40-­letni mężczyzna, który dwa razy nie zdał egzaminu pozwala­jącego na posiadanie broni, relacjonował: - Po strzale złapałem duży łyk powietrza i zamknąłem oczy. Ocknął się dopiero wtedy, gdy kasjerka – która jako jedyna zachowała zimną krew – poinformowała go, że rabusie odjechali i może już bezpiecznie wstać z jezdni. 

Ekipa gangsterów odjechała fordem transitem z piskiem opon. Zaraz za zakrętem u wylotu ulicy Stokłosy samochód bandytów zderzył się z nadjeżdżającą mazdą. Byli jednak profesjonalistami przygotowanymi na taki przebieg wydarzeń. Wyskoczyli z auta i pobiegli na pobliski parking, gdzie czekały na nich dwa kolejne samochody – ford sierra i nissan primera. To właśnie nimi uciekli z Ursynowa z ukradzionymi pieniędzmi. Po zakończonej akcji udali się do ustalonego wcześniej miejsca spotkania w okolice ulicy Leszno na Młynowie. Tam czekał na nich mózg operacji, czyli Marek Cz., pseudonim „Rympałek”, w towarzystwie Jarosława S., pseudonim „Masa”, oraz Jerzego W., pseudonim „Żaba”. Po rozdzieleniu zdobyczy wszyscy się rozjechali.

Łupem bandytów padło 11 mld starych złotych, a prasa bardzo emocjonowała się tą rekordową kwotą. Na pierwszych stronach gazet pojawiały się tytuły: Napad stulecia czy 11 miliardów w 11 sekund. Był to największy pod względem nominalnym rabunek w historii Polski i utrzymał ten status przez cztery lata – dopiero w 1999 ro ku padł kolejny rekord, kiedy to dwóch ochroniarzy ukradło ponad milion dolarów z bankowego konwoju, który mieli osobiście zabezpieczać. 

Historyczny napad na Ursynowie wymyślił i opracował bezwzględny i wyjątkowo inteligentny „Rympałek”. Jego pseudonim przez lata wywoływał trwogę zarówno wśród zwykłych ludzi, jak i gangsterów oraz stróżów prawa. Marek Cz. urodził się i wychował na Pradze Południe. Uprawiał zapasy, boks i inne sporty walki, dzięki czemu łapał fuchy na bramkach stołecznych klubów. W ten sposób poznał wielu szemranych ludzi i szybko przeniknął do przestępczego półświatka. Udało mu się stworzyć własną grupę, która początkowo zajmowała się kradzieżami i paserstwem. Jego pseudonim wziął się od metody włamu zwanej „na rympał”, czyli szybko, bezczelnie, siłowo i brutalnie. „Rympałek” zdawał sobie sprawę, że jeśli chce się rozwijać, musi mieć tzw. silne plecy, czyli stojącą za nim większą grupę przestępczą. Tak trafił do gangu pruszkowskiego, gdzie zaczął blisko współpracować z Wojciechem K., pseudonim „Kiełbasa”. Początki „Rympałka” w tej grupie przestępczej były bardzo skromne. Musiał akceptować swoje miejsce w szeregu, a ono znajdowało się na samym dole hierarchii. 

Jego grupa działała na terenie Warszawy i przynosiła pieniądze Andrzejowi K., czyli słynnemu „Pershingowi”. „Rympałka” uważano za szefa brutalnej bojówki. Szybko udało się mu awansować w hierarchii przestępczej, a stara gwardia pruszkowska zaczęła po jakimś czasie czuć wobec niego respekt. Marek Cz. uchodził za nieobliczalnego, dlatego w „Pruszkowie” zdecydowano, że do Rympałkowej grupy dołączy słynny Jarosław Sokołowski, pseudonim „Masa” – miał on zostać jego doradcą, kimś w rodzaju consigliere, a wszystko po to, aby znać jego plany, tym bardziej że Marek Cz. stawał się coraz bardziej niezależny od swoich mocodawców i zaczął działać na własną rękę. Po latach „Masa” twierdził, że to właśnie „Rympałek” zlecił zabójstwo „Kiełbasy” oraz Pawła N., pseudonim „Mrówa”, czyli syna słynnego „Dziada”, szefa mafii wołomińskiej. 

Niezależny od mocodawców Marek Cz. wykazywał się dużą pomysłowością, gdy planował skoki, a jego kolejne przestępstwa były coraz bardziej brawurowe. Zanim dokonał słynnego napadu na Ursynowie, zrealizował dwie inne spektakularne akcje. Jednej z nich dowodzeni przez niego gangsterzy dokonali w marcu 1995 roku – najpierw ukradli radiowóz, a następnie, pozorując przeprowadzanie policyjnej kontroli, okradli autokar jadący do Turcji. Nie jechali nim zwykli turyści – „Rympałek” wiedział, że trasą regularnie przemieszczają się handlarze, którzy nielegalnie wożą ze sobą dużo pieniędzy na kupno samochodów i innych zagranicznych produktów. Podobno po napadzie handlarze zgłosili policji jedynie 10% rzeczywistej wartości rabunku. Oficjalne dane podają, że zgłoszenie to dotyczyło 166 tys. zł.

Ekipa „Rympałka” dostała także cynk, że raz w tygodniu w jednym z banków przy ulicy Puławskiej zaraz po otwarciu zjawia się klient, który pobiera z konta sporą gotówkę. Pakuje ją do małego plecaka i wychodzi. Bandyci podjęli obserwację, a po kilku tygodniach byli już gotowi na przeprowadzenie akcji… 17 lipca 1995 roku na Puławskiej wzdłuż banku spaceruje postawny, elegancko ubrany czterdziestolatek, popychając przed sobą dziecięcy wózek. Kiedy z banku wychodzi przedsiębiorca, ów spacerujący mężczyzna – w istocie będący Krzysztofem B., pseudonim „Ziomal” – wyciąga z wózka kałasznikowa. Przedsiębiorca oddaje plecak, a w nim – ćwierć miliona złotych. Dowiaduje się również, że jest trzymany na muszce i że w związku z tym ma się nie ruszać przez 10 kolejnych minut. „Ziomal” chowa karabin i plecak do wózka, po czym znika za rogiem. Cztery miesiące później ekipa „Rympałka” pojawia się na Ursynowie.

Marek Cz. został zatrzymany 11 kwietnia 1996 roku. Dwa lata później sąd skazał go na karę 10 lat pozbawienia wolności. Był on pierwszym bandytą skazanym w stolicy za kierowanie gangiem. „Masa” wspominał, że „Rympałek” uważał się za biznesmena, dlatego nosił się ze specyficzną elegancją, charakterystyczną dla połowy lat 90., a przydomek „biała skarpeta”, który przylgnął do Marka Cz. za jego plecami, dobrze oddawał styl, któremu ten hołdował. Gangster lubił kolorowe, rozpięte do pępka koszule oraz złoto, które zakładał zależnie od okazji. Wchodząc do kawiarni, zwykł pytać kelnerów: Mata tu cappuccino?, aby uświadomić im, że oto mają do czynienia z człowiekiem obytym w świecie. 

Niedługo później kolorowe koszule musiał zamienić na czerwony drelich – to w tym więziennym stroju był konwojowany do sądu w towarzystwie antyterrorystów odzianych w kominiarki, kamizelki kuloodporne i hełmy, dodatkowo wyposażonych w długą broń i chronionych przez psy.


Historia pochodzi z książki “Sekrety Ursynowa” autorstwa Mariusza Prządaka, wydanej przez Księży Młyn Dom Wydawniczy. Publikację można nabyć w księgarniach oraz na www.km.com.pl. Haloursynow.pl jest patronem medialnym tej pozycji.

(Redakcja Haloursynow.pl)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(11)

Cywil Cywil

6 10

Dramat jak można się tymi patologicznymi gangusami emocjonować. Nasz kodeks karny jest zbyt łagodny. 13:20, 24.04.2022

Odpowiedzi:7
Odpowiedz

SurowySurowy

11 3

Oczywiście nie uwierzysz, ale surowość kar nie odstrasza przestępców, bo popełniając przestępstwa nie zakładają, że ktoś ich złapie, więc wysokość kary nie ma znaczenia. Co więcej, państwa o surowszym prawie karnym co do zasady mają wyższy poziom przestępczości, niż te o łagodnym - wystarczy porównać USA i Norwegię. Na przestępczość wpływa wiele czynników, związanych z poziomem życia, a nie wysokość kar. Ale oczywiście prymitywne założenie, że surowe kary odstraszają dominuje w Polsce... 17:56, 24.04.2022


LegionistaLegionista

6 10

Do Surowy: obnizmy kary do minimum albo w ogóle je znieśmy. Typowy świat lewaka 21:07, 24.04.2022


OdpowiedzOdpowiedz

1 7

Surowy nie masz pojecia, o czym mowisz. Sądy często orzekają kary w dolnym wymiarze, zawiasy etc., a po połowie odbycia kary skazany często warunkowo wychodzi na wolność. A porównywanie Norwegii do USA - przy wszystkich różnicach dochodowych, społecznych, kulturowych, systemowych, mentalnych etc. - to kompletna abstrakcja. 23:42, 24.04.2022


kurkawodnakurkawodna

7 0

Odstrasza nieuchronność kary a nie jej wysokość. 08:24, 25.04.2022


SurowySurowy

5 0

@Odpowiedz: sądy często orzekają w zakresie dolnego zagrożenia karą, bo muszą dostosować karę do konkretnego czynu konkretnego sprawcy. Ustawodawca dlatego ustalił górne i dolne granice zagrożenia karą by dało się sprawiedliwie ukarać każdego przestępcę. Np. za kradzież grozi kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu. Maksymalne zagrożenie karą dotyczy najbardziej rażących przypadków kradzieży. Zdecydowana większość kradzieży to jednak przypadki błahe, więc orzeka się za nie niskie kary. Życzysz sobie, by kogoś, kto bogaczowi ukradł 500 zł wsadzono do więzienia na 5 lat? Podobnie jak kogoś, kto ukradł wszystkie oszczędności emeryta? Przecież to niedorzeczne. No a z różnicami między USA a Norwegią utrafiłeś w sedno - surowość prawa karnego nijak nie kształtuje poziomu przestępczości, bo o nim decyduje całe multum innych czynników społecznych. Surowe kary jeśli nie niczego, to niewiele zmieniają. Wystarczy przyjrzeć się Polsce w ostatnich 30 latach: 11:17, 25.04.2022


SurowySurowy

6 0

Na początku lat 90. obowiązywał surowy kodeks karny rodem z PRL, ale w trudnych warunkach społecznych przestępczość przez lata wzrastała. Nowy, dużo łagodniejszy kodeks karny wszedł w życie pod koniec lat 90., a za jego obowiązywania przestępczość spadła - w rytmie zmian społecznych - w niektórych dziedzinach nawet o 90%. 11:19, 25.04.2022


GlonGlon

1 2

Surowy, kurkawodna: środowiska polityczne głoszące "nie wysokość a nieuchronność" jakoś stosują inne myślenie w przypadku wykroczeń drogowych. Nie protestują przeciw wysokim mandatom. A jeszcze kilka miesięcy temu mówili, 500 PLN to zdecydowanie za mało za brak pieluchy na twarzy. Zakłamanie na maksa. 13:05, 25.04.2022


reo

ZzamianyZzamiany

9 0

Mieszkałem wtedy na Zamiany 11, napad był pod wejściem do mojej klatki schodowej. Krew ochroniarza pozostała na chodniku na parę tygodni, w końcu zmyły ją deszcze. Szalone czasy. 14:31, 24.04.2022

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

SurowySurowy

4 0

@Legionista - Winszuję poziomu intelektualnego: "Zredukuję stanowisko adwersarza do absurdu, ośmieszę je, i w ten sposób wygram dyskusję!" Argumentum ad absurdum - typowe narzędzie prawaka... 11:43, 25.04.2022


ElomeloElomelo

0 1

Pamietam bylem wtedy na Zamiany 11 , przechodzilem z psem gdy jakis gosc zaczal krzyczec do innych ludzi "mata cappuccino?! , mata cappuccino!?" Po czym zaczal strzelać, to było straszne , od tamtej pory gdy słyszę slowo cappuccino to mam lęki 06:36, 26.04.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%