Kiedy jego przyszła żona, powiedziała mu, że mieszka na ulicy Mandarynki – nie chciał uwierzyć. Dzisiaj, Kamil Pivot pisze utwory o życiu swojej rodziny. Właśnie wydał hip-hopową płytę „Tato Hemingway”, w której opowiada m.in. o ursynowskim King Sajzie.
Starsi fani hip-hopu być może kojarzą utwór Kamila Pivota „Yyy, Eee”, który w 2009 roku znalazł się na „Materiale Producenckim" Quiza. W tamtym utworze muzyk rapował o tym, że w czasach podstawówki miał problem z zagadywaniem dziewczyn.
Dalszą część tamtej historii opowiada w utworze „Mandarynki”, który otwiera jego debiutancką płytę „Tato Hemingwaya”.
- Jest w nim bardzo dużo prawdy – mówi muzyk. - Opowiadam w nim o tym, jak poznałem moją żonę, która wychowała się na Natolinie, w bloku przy ul. Mandarynki.
Kiedy się poznawali, Kamilowi dużo czasu zajęło oswojenie się z nazwą ulicy.
Co? Mandarynki? Ulica? Mandarynki?
Serio? Mandarynki? Jak owoce? Mandarynki?
Oho, no to już porandkowane
- Prawdą jest, kiedy opowiadam w numerze, że na początku myślałem, że Olga mnie wkręca – tłumaczy Kamil. - Fikcją jest natomiast ta część, w której mówię, że podała mi ten adres przez internet, zanim się poznaliśmy. Na szczęście była na tyle rozważna, żeby nie rozdawać swojego adresu nieznanemu typkowi z sieci.
Po jakimś czasie nazwa tej ulicy oczywiście spowszedniała artyście, ale ilekroć mówił komuś, że „jedzie na Mandarynki” - widział zdziwienie. Stąd pomysł, że to może być fajny temat na utwór.
- Prawdą jest też to, o czym rapuję w „Mandarynkach”, że na początku miałem olbrzymie problemy z orientacją w terenie na Ursynowie - opowiada Kamil. - Mimo że sam wychowałem się na blokowisku, to jednak Natolin przez długi czas mnie przerastał.
Po premierze płyty dostał kilka wiadomości od osób, które słuchały „Mandarynek”, w których pisały, że kiedy sprowadziły się na Ursynów, też miały problem z tym, żeby orientować się, co gdzie i jak.
A na Ursynowie czuję się jak w King Sajz
Znaleźć tutaj adres? To nie misja
To trzynasta praca Asteriksa
Rosnące numer - tego nauczył mnie Otwock
A te bloki tutaj to jak wyniki Lotto
Potem przez kilka lat Kamil bywał na Natolinie niemal codziennie, więc poznał go bardzo dobrze - szczególnie tę część po wschodniej stronie al. KEN.
- Dziś kiedy wpadamy na Mandarynki odwiedzić rodzinę żony, wciąż czuję się tu prawie jak u siebie, nie wspominając już nawet o tym, jak czuje się Olga, która spędziła na Ursynowie 25 lat i wciąż na Carrefour mówi Globi – śmieje się Kamil.
Więc mega się jarałem, gdy trafiłem do celu
Znów radość z Mandarynek jak święta w PRL-u
Kamil zaczął interesować się hip-hopem między innymi po to, by zaimponować Oldze – przyszłej żonie. Dziewczyna wychowująca się na Ursynowie, miała dostęp niemal z pierwszej ręki do twórczości Pezeta czy Molesty.
- Ja, jako chłopak z przedmieść, musiałem szybko nadrabiać, żeby nie wyjść przy niej na lamusa. Wkład Ursynowa w powstanie „Tato Hemingwaya" jest więc niemały – dodaje muzyk.
Posłuchać utworu „Mandarynki" i kupić płytę „Tato Hemingwaya" można na stronie artysty.
fot. Łukasz Bax Porębski
3 1
Z Ursynowem zwiazana od dekad jest scena gangsta rapowa. Molesta, Wienio, Włodi to są artysci wypchnieci poza nawias. Pisali i rapowali prawdę o naszej dzielnicy kiedy kmiotki takie jak Kempa i Ciołko orały u siebie kartofliska pod Szamotułami. Prostytucja wymuszenia i napady. Dla dziadków z ratusza to muzyka zła bo jej nie kumają. Nkorupcprzemówieniach
0 1
Xexexe xeroboy