W prima aprilis okradli sklep z elektroniką. "To miał być żart"

Kradzież elektroniki wartej 3 tys. złotych para przestępców tłumaczyła primaaprilisowym psikusem. Na wątpliwej jakości żart nie dał się nabrać ochroniarz sklepu. Teraz złodziejom grozi 5 lat więzienia.

W okresie świątecznym wiele sklepów z elektroniką oferuje przeceny na swoje produkty. Do jednego z takich sklepów przy ul. Puławskiej 427 postanowił wybrać się 40-latek wraz ze swoją o 6 lat starszą partnerką, którzy z okazji 1 kwietnia chcieli sprawić sobie nowy sprzęt. Kobieta w szale zakupowym wkładała do swojego koszyka przeróżne, zazwyczaj kosztowne produkty. Gdy przyszło do płacenia, para postanowiła jeszcze bardziej obniżyć ceny wybranych towarów.

- 46-latka podeszła do samoobsługowej kasy i, wiedząc, że nie ma środków na koncie, zaczęła skanować poszczególne rzeczy. Chcąc zmylić personel monitorujący kradzieże sklepowe, które znacznie nasilają się w okresie przedświątecznym, udawała, że płaci kartą za zeskanowany towar – mówi mł. asp. Iwona Kijowska z mokotowskiej komendy policji.

"To tylko taki żarcik..."

Terminal oczywiście transakcję odrzucił. Nie przeszkodziło to 46-latce w zapakowaniu do plecaka skradzionych produktów. Następnie razem z partnerem udała się spokojnym krokiem w kierunku wyjścia ze sklepu. Na ich drodze stanął pracownik monitoringu, który już wcześniej bacznie obserwował poczynania pary. Na miejsce została wezwana policja. W plecaku kobiety znaleziono dwa smartfony, tablet, słuchawki douszne, dwa powerbanki oraz elektryczną maszynkę do golenia. Całość warta była ok. 3 tys. złotych.

- Początkowo tłumaczyli, że miał to być głupi żart w dzień Prima Aprilis, ale w obliczu powagi sytuacji przyznali się do przestępstwa – dodaje mł. asp. Iwona Kijowska.

Okazało się też, że 40-latek był poszukiwany przez Prokuraturę Rejonową Warszawa-Południe. Niezbyt udany żart skończył się w policyjnym areszcie, gdzie trafili oboje podejrzani. Za kradzież grozi im do 5 lat więzienia.