Zamknij

47. urodziny Ursynowa. "Zbiorowisko samotnych rodzin"

11:00, 08.01.2024 [email protected] Aktualizacja: 11:00, 08.01.2024
Skomentuj NAC NAC

Legenda głosi, że 8 stycznia 1977 roku na Ursynów wprowadziły się pierwsze rodziny, a wcześniej budowę osiedla odwiedził I sekretarz PZPR Edward Gierek. Osiedla ursynowskie obchodzą 47. urodziny. Euforia pionierów szybko zamieniła się w rozczarowanie bylejakością i brakiem choćby sklepów.

Towarzysz Edward Gierek - pierwszy sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - pojawił się w towarzystwie towarzysza Karkoszki, architektów i budowniczych Ursynowa oraz kamer filmowych w okolicy bloków przy ul. Puszczyka. Są to dzisiejsze bloki nr 2, 4, 5. Gierkowi podobało się nowe osiedle.

- Muszę powiedzieć, że sam układ budynków jest ładny - mówi „Pierwszy”. - I dobrze, że nie wszędzie pchacie się do góry, wiecie, trzeba trochę tych niższych domów też - dodawał. Po odwiedzinach w mieszkaniu pokazowym i wymianie zdań na temat wielkości ówczesnego "M", towarzysz Gierek skonstatował:

- Budujecie na lata, chodzi o to, żeby ci, którzy będą tu mieszkali za 20-30 lat, nie mówili o was źle…

Poniżej: Tak wyglądała wizyta Gierka na Ursynowie - okiem propagandowej TVP

Już po wizycie towarzysza Gierka swoje klucze do mieszkania w bloku przy Puszczyka 5 otrzymuje pracownik kombinatu budowlanego - Wacław Oświt.

Miała być dzielnica przyszłości

Ale cofnijmy się w przeszłość. Jak doszło do powstania w tej części wielkiej Warszawy, nowego osiedla?

Pod koniec lat 60. XX wieku ogłoszono konkurs na projekt ogólny pasma Ursynów-Natolin, które miało być  „dzielnicą przyszłości”. Jak donosi w 1975 roku „Stolica” w konkursie zwyciężyły dwie prace - warszawskiego zespołu pod kierunkiem inż. arch. Stefana Putowskiego oraz prof. arch. Witolda Cenckiewicza z Krakowa. Pracownia Urbanistyczna Warszawy wg tych prac określiła szczegółowe wytyczne dla całego pasma ursynowsko-natolińskiego. Wydzielono aż 7 elementów tego pasma - osiedla Ursynów Północny i Południowy, Natolin Północny i Południowy, teren nadskarpowy i teren zachodni, przeznaczony w części dla Instytutu Onkologii i Hematologii, a częściowo pod obiekty obsługi technicznej pasma.

plan Ursynowa Płn, Natolina, Ursynowa Zach. - wg koncepcji architektów - źródło: "Stolica"

W 1970 roku SARP ogłosił kolejny konkurs - tym razem na projekt architektoniczny pierwszego osiedla - Ursynów Północny. Pierwszą nagrodę zdobył zespół Ludwika Borawskiego, który w trakcie prac zmarł. Szefem architektów został młody architekt Marek Budzyński. W 1973 r. na potrzeby osiedli przygotowano tereny o pow. 1015 ha - głównie z wywłaszczeń. Inwestorem pierwszych bloków była dyrekcja inwestycji spółdzielczych na zlecenie spółdzielni "Politechnika".

Nowa wizytówka Warszawy miała być miastem w mieście, wielkości Torunia czy półtorej Nowej Huty. Docelowo miało zamieszkać tu 140 tysięcy ludzi w kilku 40-tysięcznych osiedlach. Pomiędzy dość luźno rozlokowanymi blokami miały powstawać centra społeczne i usługowe - szkoły, kilkanaście żłobków, 7 dużych przychodni zdrowia, kompleks handlowy z kinem, aż dwa szpitale.

„Stolica” z lipca 1977 roku tak opisywała zamysł na Ursynów: 

Koncepcja Ursynowa zasadza się na organizacji zabudowy w formie osiedlowych uliczek pieszych. Przy nich są domy, sklepy, szkoły. (…) Pierzeje i powierzchnia tych uliczek tworzą gigantyczną rzeźbę i w niczym nie przypominają kanionów miejskiej zabudowy. 

- Dla usług przyjęte zostały wysokie wskaźniki powierzchniowe. Na Ursynowie Północnym na jednego mieszkańca przypadać będzie docelowo w zakresie handlu i gastronomii przeszło jeden metr kwadratowy powierzchni usługowej - zachwycała się „Stolica”.

Z planów niewiele wyszło - pomiędzy blokami nie było zapowiadanych sklepów i zakładów usługowych. Nie było materiałów budowlanych ani sił na wybudowanie czegokolwiek z niezbędnej infrastruktury.

Kaloryfery pod... wannami

Marek Budzyński - architekt Ursynowa Północnego był wtedy pod dużym wpływem rozwiązań wdrożonych w Danii. W projektowaniu tamtejszych osiedli pomagali socjologowie, bo chodziło nie tylko o zapewnienie miejsca zamieszkania, ale także stworzenie tkanki społecznej, zintegrowania mieszkańców wokół szkół, sklepów, domów usług, które ulokowane będą w środku każdego z osiedli.

źródło: "Stolica", 1976 r.

Centralną arterię zespołu osiedli Ursynów-Natolin stanowi ulica Komisji Edukacji Narodowej, nazywana dotychczas roboczo Nowo-Bukowińską. Arteria ta o parametrach ruchu przyspieszonego, pobiegnie od Kabat w pobliżu centrów osiedli Natolin Płd., Natolin Płn. i Ursynów Płn., łącząc się w rejonie Dworca Południowego z ul. Puławską. Będzie ona niejako ulicą Marszałkowską, skupiają na swym ciągu wiele różnorodnych usług

- opisywała śmiałe plany „Stolica” w 1975. Ostatecznie al. KEN powstała dopiero po zakończeniu budowy metra - w latach 90., a jej przedłużenie - dekadę później.

Wróćmy jednak do budownictwa. Władzom PRL zależało na pobiciu rekordu świata w powstawaniu nowych mieszkań. Głód własnych "M" był ogromny. Podczas wspomnianej wizyty Edwarda Gierka na budowie Ursynowa, wyraził on troskę o metraż i standard budowanych lokali.

- No, no, no będzie trzeba zrewidować tę wielkość mieszkań, w górę będzie trzeba iść, jak się chce forsować model rodziny polskiej 2+3, to trzeba jednak więcej…

- Dzięki Waszym decyzjom skoczyliśmy w ciągu roku z 45 do 54 metrów - mówi kierownik budowy.

- Widzicie, to jest tak - dzisiaj to może wystarczyć, a za 5 lat ludzie powiedzą - co, tylko 50 metrów? - odpowiadał Gierek.

- Po 80. roku powierzchnia musi być dalej podniesiona - odzywa się tow. Karkoszka.

"Zbiorowisko samotnych rodzin"

Mieszkania mimo sporego metrażu i tak były uznawane za ciasne i źle rozplanowane. Sporo miejsca w większych lokalach zajmowały korytarze - oczywiście kosztem pokoi. Były też... kaloryfery pod wannami. Największym problemem była jednak sama budowa. Szło to, jak po grudzie. Budynki przy Puszczyka i Wiolinowej zamiast w rok były kończone w dwa-trzy lata. A ponieważ budowane były z kiepskich materiałów, to i przyszli lokatorzy nie byli za bardzo usatysfakcjonowani…

Na kolanach czyściliśmy javoxem płytki PCV. Żarówki w oprawkach wisiały przy suficie. (...) Duży kłopot sprawiało suszenie pieluch z tetry. Mieszkania w budynkach w technologii WK-70 miały bowiem słabą wentylację. Zimą żelazkiem dosuszałem pieluchy. Kuchnia oddzielona była od dużego pokoju ścianką działową w taki sposób, że wnęka na szafę w pokoju powodowała, że utworzył się korytarzyk wewnątrz kuchni. Przesunęliśmy więc ściankę dzięki czemu mogliśmy ustawić stół w kuchni

- wspomina na łamach książki "Historia Ursynowa. Okiem dziennikarza" Andrzej Rogiński, który na Ursynów wprowadził się w 1979 r.

Zajrzyjmy jeszcze raz do tygodnika „Stolica”:

Dostając przydział mieszkania, lokatorzy tak są zafascynowani swoim M-ileś tam, że zupełnie nie dostrzegają wad, usterek i niedokładności w wykończeniu. Dopiero po pierwszym okresie euforii, a już w trakcie meblowania, dochodzi do konfrontacji idealnej wizji z rzeczywistością. Nie wszystko zgadza się z wymarzonym obrazem - to pierwszy etap. Po urządzeniu wnętrza i zaaklimatyzowaniu się w nowym miejscu zaczyna się zwracanie uwagi na otoczenie - sklep za daleko, chodniki rozkopane, itp. 

źródło: "Stolica"

W swojej gorzkiej relacji o tym, jak mieszkają na Ursynowie „pionierzy” już w 1979 roku - dwa lata po przeprowadzce - Marta Filipczak pisze ("Stolica" 1979):

Zrobienie zakupów w jedynym wówczas sklepie mieszczącym się „w autochtonicznym” zachowanym zresztą do tej pory ceglastym budynku poprzedzała w słotę trudna wyprawa, połączona z brnięciem po kolana w błocie i ryzykiem upadku na glinianym pagórku. Z kolei kiedy świeciło słońce, spacery z dzieckiem w kierunku pobliskich dzikich łączek wymagały poruszania się po szlakach wozów ciężarowych, których kierowcy mieli inne zmartwienia, niż np. troska o to by nie obsypać dziecięcego wózka brudnym pyłem.

Samochody naszych znajomych wielokrotnie „nocowały” tuż pod domem, tkwiąc w glinie po osie, zaś znajomi, którym uciekło ostatnie „192” (kwadrans po 23:00), także, tyle że w mieszkaniu. Taksówkarze starali się unikać jazdy na Ursynów, lękając się o resory, o kurs  powrotny, a czasem również o to, że zabłądzą. Druga taryfa obowiązywała przez pół roku już od wysokości wyścigów konnych.

Sklep zaopatrzony tylko w najbardziej podstawowe artykuły żywnościowe (te wieczne kłopoty z mlekiem dla dziecka!), żadnych punktów usługowych, brak apteki, żłobka, przedszkola i szkoły…

Autorka nie może się nadziwić, że na tak dużym osiedlu (30-40 tysięcy ludzi) nie ma poczty, domu towarowego, przychodni zdrowia, szkoły średniej, kina i restauracji. Chwali jednocześnie kluby mieszkańców powstałe na Jarach. Są tam pralnie, barki, punkty opieki nad małymi dziećmi, a nawet sauny! Na osiedlu był tzw. Dom Rodzinny, miejsce z zapleczem kuchennym i jadalnym gdzie można zorganizować uroczystości rodzinne. Wszystko to działało zaledwie przez parę lat, albo nawet tylko miesięcy. Szybko te luksusy były likwidowane, bo były zbyt drogie w utrzymaniu. Dopadła je ponura rzeczywistość gospodarcza wczesnych lat 80.

Smutny obraz Ursynowa przynosi późniejszy felieton - z 1983 roku - zamieszczony w „Stolicy”. Krytykuje on założenia planistyczne osiedli ursynowskich, nazywając je „zbiorowiskiem samotnych rodzin”:

Projektanci zaplanowali oczywiście, wszystko co należy (…) ale nie rozdzierali szat, gdy szkoły, przychodni czy domu nie wybudowano w porę. Nie mówiąc już o kinach czy teatrze. Gdy z roku 1976 na 1977 wprowadzali się tu pierwsi mieszkańcy, nikt łącznie z tymi mieszkańcami, nie podniósł krzyku, że wzdłuż pustynnego pasa przyszłej alei Komisji Edukacji Narodowej, nie ruszyła jeszcze budowa metra, choć już wtedy było wiadomo, że (…) stanie się ono niebawem bezwzględną koniecznością. (…) Dzisiejszy Ursynów jest właśnie takim osiedlem zawiedzionych marzeń i zawiedzionych marzycieli. Nic więc dziwnego, że trudno im się uformować we wspólnotę i nadal stanowią w lwiej swojej części samotne zbiorowisko rodzin

- pisze w "Stolicy" Wojciech Roszewski w felietonie na temat Ursynowa A.D. 1983.

Takie to było życie w początkach Ursynowa... Macie swoje wspomnienia?

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(21)

KJLKJL

32 2

Chce mi się chrupiącej kajzerki z mlekiem z butelki z żółtym kapslem. 10:20, 08.01.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

nurnur

16 0

bardzo bardzo smacznego, pamiętam ten smak i kefir lub śmietanka ze szklanej małej buteleczki. 11:07, 08.01.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

MikeyMikey

9 0

Moja dawna dzielnia :) 11:40, 08.01.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

AsiaAsia

30 9

Na Ursynowie (na osiedlu Jary) jedna z ulic powinna zostać nazwana im. E. Gierka. To jemu zawdzięczamy, że Ursynów powstał. 11:42, 08.01.2019

Odpowiedzi:2
Odpowiedz

ObserwatorObserwator

8 10

Biorąc pod uwagę kiepską jakość wykonania za pożyczone pieniądze. Ale do rzeczy. Rzeczywiście mieszkań było dużo, ale jakość tragedia. Pamiętam pierwsze lata od 1981. Cieknace kaloryfery z którymi walczyli spoldzielniani hydraulicy (o ile ktos najpierw zniósł im dwie paczki Klubowych) kilkuktrorne pęknięcia rur skutkujace zalaniem mieszkań a raz całej klatki schodowej, notoryczne awarie windy i smaczek czyli okna. Balkonowe przy wietrze samo się otwieralo, a w zimie nawet oklejanie dodatkowymi uszczelkami niewiele dawało tak ciągnęło od okien. Po latach gdy wymieniono rury, ocieplono, lokatorzy wymienili okna, jakoś to zaczęło funkcjonować. Ale fuszerka była jak w jednym z odcinków Alternatywy 4. 12:33, 08.01.2019


FankaFanka

0 0

Popieram w całości!!! Gierek powinien mieć nie tylko ulicę, ale plac i park. Jeszcze kilka lat, a docenimy Go. 12:15, 09.01.2024


VladiVladi

41 3

za komuny był plan budowy osiedla z całą infrastrukturą. Teraz budują na "pałę" bez szkół, przychodni, przedszkoli, rury za małe i woda w szycie nie dochodzi na ostatnie piętra. a teraz lex deweloper da nam jeszcze bardziej w tyłek 12:18, 08.01.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

JaroJaro

4 4

Pracowałem w PIE BW na Jelonkach. Gdy chciano przerzucić moją brygadę na Ursynów powiedziałem że przenoszę się do innej firmy i wysłano nas na budowę "konsumów " na plac Krasinskich... 13:05, 08.01.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

KatolKatol

8 22

Śmierć komunie 13:56, 08.01.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

ploplo

16 2

Ta pani Filipczak tez trochę mijała się z prawdą. Ja sprowadziłem się na Jary(Puszczyka) w styczniu 1978 i już wtedy oprócz czerwoniaka na Barwnej, o którym ta pani wspomina, istniały sklepy spożywcze na Wiolinowej(zdjęcie w artykule), w sławnych kontenerach mniej więcej tam, gdzie dziś skrzyżowanie KENu i Bartoka i na Końskim Jarze, bliźniaczy sklep jak na Wiolinowej. Była też szkoła podstawowa na Puszczyka 6(klasy 1-4) i przedszkole z ogrodem tamże. Główna ulica osiedla, czyli Surowieckiego przechodząca w Bartoka, była normalną, szeroką, wyasfaltowaną drogą bez żadnych wertepów. Jeśli komuś bardzo zależało, żeby dostać się na Dworzec Południowy po ostatnim 192, to na piechotę bez problemu mógł tam dojść Puławską w 25 minut.(Wiem, bo jako 7-letni wagarowicz doszedłem z kolegą aż na Warszawiankę w 35 minut;). O kłopotach z mlekiem dla dziecka to już naprawdę jest wymysł, co jak co, ale mleko , przynajmniej to ze srebrnym kapslem, było zawsze dostępne. Błoto i kurz, jak to na budowie. 16:19, 08.01.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

lorilori

4 3

"Mieszkania mimo sporego metrażu i tak były uznawane za ciasne i źle rozplanowane."
To prawie jak teraz, czyli inspiracja wiecznie żywa. 60m2, a w tym dwa pokoje - mały i duży z ciemnym aneksem kuchennym. Brak balkonu. Okna tylko z jednej strony. Wentylacja wiecznie popsuta, przez co grzyb na ścianie i odpadająca farba. Trudno dobrze przewietrzyć mieszkanie. Zimno zimą, upalnie latem. Nie wspomnę o braku piwnicy czy jakiś małych komórek lokatorskich. Niespełna dwudziestoletni blok na Natolinie. Gdzie tych architektów szkolą, i co oni mają w głowach, to ja naprawdę nie wiem... 20:11, 08.01.2019

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

lorilori

4 2

Odwiedzałam kiedyś w dużym mieście w USA znajomych. Mieszkali w wieżowcu. Mieli półtora balkonu ;) - jeden duży przy salonie i połowę takiego samego w sypialni. Garaże były do jakiegoś ósmego piętra, później były dwa piętra boksów, gdzie można składować różne swoje rzeczy - piwnicą czy komórką lokatorską trudno to nazwać, to było raczej coś takiego 1m x 1m x 2m, ale wystarczające, by przechować średni mebel, snowboard, pudło choinkowych ozdób, czy farby po remoncie. Mieli też pralnię i suszarnię dostępną dla mieszkańców. Dostęp na dach, gdzie z 80 piętra był naprawdę niezły widok :) Na parterze recepcja, która wyglądała jak hotelowa, razem z księgą do zapisywania gości. Czyli da się... ale - niestety jak zwykle - nie w Polsce. 20:21, 08.01.2019


Powspominać by trochPowspominać by troch

0 0

Fragment reportażu Tadeusza Wójciaka "Gdy Wschód gryzł się z Zachodem" ("Detektyw", Wydanie Specjalne, Grudzień 2011):
Ceniono go jednak na tyle, że wiosną 1981 roku Waldek otrzymał, na interwencje szefów aż w Urzędzie Rady Ministrów, klucze do mieszkania typu M-3 w osiedlu Na Skraju na Ursynowie, gdzie po pierwszym i od razu udanym uruchomieniu zamka u drzwi padł na progu i się popłakał. Na własne cztery ściany czekał od ukończenia studiów w 1971 roku, a więc równe dziesięć lat.
Nad tym mieszkaniem Waldek w swym krytycznym, interwencyjnym pisaniu znęcać się mógł niemal w nieskończoność, ale przemilczał, bo - jako chłopak ze wsi - traktował je jak wreszcie zdobyty w pocie czoła kawał własnego gruntu. Już podczas pierwszej jesiennej wichury wyrwało z zamków okno balkonowe. O ścianę sypialni nieustannie ocierała się winda. Blok cuchnął, zdarzały się w nim pożary. Rodzina dozorców pędziła bimber, handlowała mięsem i wykorzystywała pralnię do rozbioru dostarczanych ze wsi całych świń. 17:47, 23.02.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Powspominać by trochPowspominać by troch

0 0

Dokończenie fragmentu reportażu "Gdy Wschód gryzł się z Zachodem":
Prawdziwa makabra nastąpiła pierwszej zimy: kaloryfery nie działały, choć codziennie przychodził mułowaty technik z administracji i przy nich nieskutecznie majstrował. Uszczelnione z dużym trudem okna przepuszczały północno-zachodni wiatr, a w mieszkaniu panoszyły się temperatury niemal jak na zewnątrz. „Czasem jakaś dziewczyna daje się zaciągnąć na tę Alaskę, ale każda przyrzeka, że będzie wierna do wiosny i zdejmie majtki dopiero, jak się ociepli” - skarżył się Waldek podczas pierwszej zimy stanu wojennego.
18:05, 23.02.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

słoiczka zawekowana słoiczka zawekowana

5 1

Mieszkam w Warszawie od jakichś 15 lat, przeprowadziłam się na studia i zostałam. Z perspektywy czasu, kiedy zarobki i forma zatrudnienia nie pozwoliły mi po dziś dzień kupić własnego "M" ani nawet ubiegać się o kredyt na to "M" (ani w Warszawie, ani na zadupiach jakichkolwiek), pozostaje mi powiedzieć: szczęśliwi ludzie, którzy te ponad 40 lat temu się tam osiedlili. Lokalizacja naprawdę dobra, a dzisiejsze ceny tych mieszkań pewnie kilka razy wyższe niż wtedy, odnosząc to do obecnych inflacyjnych realiów. 12:53, 08.01.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

UżytkownikUżytkownik

Naruszono regulamin portalu lub zgłoszono nadużycie. Komentarz został zablokowany przez administratora portalu.


Jezus Jezus

1 0

Chwała Prezesowi i najświętszej Panience ❤️ 21:22, 08.01.2024


MisiekMisiek

2 4

Filmik zupełnie jak za rządów PiS...

Tylko Gierek ma wymowę dużo lepsza niż Kaczyński... 22:29, 08.01.2024

Odpowiedzi:2
Odpowiedz

deldel

2 0

Gierek mimo że komuch był ludzkim panem wiele dzięki niemu uniknięto krwi a sam zapłacił za tę nielojalność wobec ZSRR więzieniem 08:15, 09.01.2024


RysiekRysiek

1 3

Filmik zupełnie jak za rządów Ośmiu Gwiazdek...

Tylko Gierek ma wymowę dużo lepsza niż Tusk... 09:11, 09.01.2024


PrawdaPrawda

0 0

Potem lata 90. Dzielnica narkomanów, prostytutek, włamań, gwałtów, morderstw, dewastacji, agresji w szkołach i na ulicach, codzienności strachu i poniżenia. 19:51, 15.01.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%