Zamknij

Stanisław, Włada i Mira z Kijowa już w naszej dzielnicy. "Trafiliśmy z piekła do raju" WYWIAD

06:30, 01.03.2022 Greta Sulik
Skomentuj GS GS

Dziadek, córka i wnuczka trafili na Ursynów wprost z oblężonego rosyjskimi wojskami Kijowa. Mimo że są na miejscu dopiero od kilkunastu godzin, to już myślą o tym jak stanąć na nogi. Porozmawialiśmy z nimi o ucieczce z własnego kraju, potrzebach i obawach.

Pan Stanisław ma 65 lat. Do Polski uciekł ze swoją córką Władą i 10-letnią wnuczką Mirosławą. Mieli niesamowite szczęście - wyruszyli do naszego kraju tuż po pierwszych wybuchach, bo czuli co się święci. Teraz są u pani Ewy, która postanowiła zaprosić ich do swojego domu w ursynowskich Pyrach.

Kiedy zaczęliście uciekać?

Stanisław: Już wcześniej uciekaliśmy przed wojną w 2014 roku, bo pochodzimy z Doniecka i wiedzieliśmy, jak to może wyglądać. Przeprowadziliśmy się do Kijowa, bo myśleliśmy, że będzie bezpieczniej. Kiedy to się zaczęło, spaliśmy. Ok. 5 rano dostaliśmy telefon od męża córki, który jest wojskowym. Powiedział, abyśmy natychmiast uciekali. Szybko wstaliśmy z łóżek i w ciągu 5 minut z córką oraz wnuczką znaleźliśmy się w samochodzie, aby z Kijowa ruszyć do Polski. 

Jak wyglądała wasza podróż?

Włada: Wszędzie były korki. Ludzie na trasie mieli też duży problem z benzyną. Nie było jak zatankować, bo były ogromne kolejki na stacjach. Nam się udało dopiero w Polsce.

Jak zostaliście przyjęci w Polsce?

Włada: Bardzo ciepło! Gdy tylko przekroczyliśmy granicę, dostaliśmy ciepłą herbatę, jedzenie i wsparcie. Wszyscy byli bardzo mili i uprzejmi. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni. Trafiliśmy z piekła do raju!

Spodziewaliście się, że Rosja zaatakuje Ukrainę?

Stanisław: Nikt się tego nie spodziewał! Gdybyśmy wyruszyli nieco później, utknęlibyśmy w jeszcze większych korkach. O poranku można było jeszcze wyjechać z miasta. Im było później, tym były większe trudności - niektórzy trzy dni czekali, aby uciec z Kijowa. Po drodze musieliśmy się zatrzymać w Żytomierzu, ale tu też były wybuchy. Nie sądziliśmy, że Putin dotrze aż tak daleko.

Co Państwo sądzą o prezydencie Rosji - Władimirze Putinie?

Włada: Nie spodziewaliśmy się, że Putin znów napadnie na Ukrainę. Tylko wojskowi, tak jak mój mąż, wiedzieli o wojnie. Mieliśmy duże szczęście, że nas powiadomił, kiedy to się zaczęło.

Stanisław: Putin to diabeł! To nie jest człowiek. Nikt nie powinien mu ufać, ale większość Rosjan mu wierzy i to smutne. Oni przez Putina nienawidzą Ukrainy. Powiedział, że Ukraina i Białoruś są Rosją. To nonsens! Prawda jest taka, że mamy dłuższą historię i większą tożsamość narodową niż Rosja.

Czego teraz oczekujecie? Planujecie wrócić na Ukrainę, jak sytuacja już się uspokoi?

Stanisław: Musimy czekać na sygnał od zięcia. To od niego bardzo dużo w tej chwili zależy. Chcemy jednak zostać w Polsce, bo bardzo nam się podoba ten kraj i ludzie. Moi dziadkowie byli Polakami i wyemigrowali na początku XX wieku do Odessy. Czuję, że teraz wracam do swoich korzeni. Ciężko mi jednak znaleźć swoją rodzinę, bo wiele osób jest o moim nazwisku w Polsce.

Jakie macie potrzeby i plany na przyszłość w Polsce?

Wlada: Najpierw musimy dostać status uchodźcy. Zależy nam na tym, aby mieć jakiś dom. Jesteśmy bardzo wdzięczni pani Ewie, że nas zaprosiła, ale nie możemy być u niej przez cały czas. Ja szukam pracy jako nauczycielka muzyki, bo takie mam wykształcenie. Córka też potrzebuje edukacji. Wszyscy bardzo chcielibyśmy się nauczyć języka polskiego.


W jaki sposób ta rodzina trafiła do Pani?

Ewa: Mając na uwadze to, co się teraz dzieje, stwierdziliśmy, że skoro mamy tyle miejsca, to chcemy się nim podzielić. To ludzki odruch. Mojego męża kolega pojechał na granicę i wziął tę rodzinę ze sobą. Od razu przyjechali do nas.

Dogadujecie się?

Nasz 8-letni synek widział sceny wojny na Ukrainie w telewizji. Jak mu powiedzieliśmy, że chcemy przyjąć jedną z ukraińskich rodzin do siebie, to był pierwszy do pomocy. Pyta cały czas, "czy Ci państwo są zadowoleni, że u nas są?". Zauważyłam, że Mirosława też dobrze dogaduje się z moimi dziećmi, mimo różnic językowych. Cały czas dopytuje, kiedy wrócą ze szkoły. 

Ta historia brzmi jak początek kolejnej polsko-ukraińskiej przyjaźni. Dziękuję za rozmowę!

Z ostatniej chwili...

Chwilę przed publikacją artykułu dostaliśmy dobrą wiadomość. Spełniło się jedno z marzeń naszych ukraińskich gości - dzięki społecznikom z Ursynowa udało się zorganizować mieszkanie dla rodziny pana Stanisława na czas nieokreślony. W ciągu 2 tygodni powinni się wprowadzić do własnych czterech ścian na Młocinach.

Potrzebują jednak pomocy z jego umeblowaniem - przyda się pościel, meble dla dziewczynki i dwojga dorosłych oraz podstawowy sprzęt agd. Osoby, które zechcą pomóc mogą się kontaktować z Teresą Grycuk pod nr tel. 504 140 151.

(Greta Sulik)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%