Zamknij

SGGW: Aż 40% kleszczy w Lesie Kabackim ma boreliozę

09:51, 30.05.2017 Sławek Kińczyk Aktualizacja: 14:25, 06.06.2017
Skomentuj SGGW SGGW

Trudno je dostrzec a spotkanie z nimi może być śmiertelnie niebezpieczne. Aż 40% kleszczy żyjących w Lesie Kabackim przenosi boreliozę - alarmują naukowcy z SGGW.

Samo ukąszenie kleszcza nie jest szkodliwe, problemem są choroby, które te pajęczaki roznoszą przy okazji. Postrach budzą borelioza i odkleszczowe zapalenie mózgu. Dla psów groźna jest babeszjoza.

Kleszcze są bardzo płodne, samica składa rocznie 2-5 tys. jaj. Są niezwykle wytrzymałe - na swoją ofiarę mogą czekać nawet pół roku. Z badań przeprowadzonych w SGGW wynika, że mają one także niezwykłe właściwości regeneracyjne - potrafią odtwarzać uszkodzoną idiosomę (odpowiednik owadziego odwłoka), żyją i żerują nawet z częściowo uszkodzonym aparatem gębowym. 

Ponadto kleszcze nie mają żadnych naturalnych wrogów. - Nie znamy żadnego pasożyta, który ograniczałby ich populację. Nie stanowią one pokarmu dla innych organizmów. Jedyną przeszkodą w ich rozwoju są mroźne zimy i długotrwałe susze. Wszystko to sprawia, że kleszczy jest coraz więcej i coraz częściej znajdujemy je w naszym bezpośrednim otoczeniu - czytamy w opracowaniu naukowców z SGGW.

Jak polują na swoje ofiary?

Niewielkie, zaledwie kilkumilimetrowe pajęczaki potrafią zapolować na dużego zwierza. Jak im się to udaje? Mają niezwykle skuteczny sposób zdobywania żywicieli. Kleszcze bytują na roślinach na wysokości do około 1,5 m. Im wcześniejsze stadium rozwojowe, tym niżej bytuje. Swoje ofiary wypatrują przy pomocy narządu Hallera umiejscowionego na pierwszej parze odnóży. Dzięki zawartym w nim chemoreceptorom kleszcz rozpoznaje po temperaturze i zapachu, kiedy zbliża się do niego jakiś ciepły kręgowiec. Gdy już go sobie znajdzie, wówczas – gdy zwierzę lub człowiek ociera się o miejsce bytowania pajęczaka – szybko przechodzi na organizm swojego nowego żywiciela.

- Nie jest prawdą, że kleszcze spadają z drzew. Nie mają one także skocznych odnóży. Żeby kleszcz mógł zaatakować, ofiara musi podejść naprawdę blisko - mówią badacze pajęczaków.

Natura wyposażyła je także w bardzo dobrze zorganizowany aparat gębowy. Posiada on ząbki przypominające piłę tarczową, dzięki którym bardzo skutecznie wpija się w organizm żywiciela. To właśnie dlatego niekiedy tak trudno się go pozbyć. Atakując, za wszelką cenę stara się pozostać niezauważany. Wkłuwając się w ofiarę, wpuszcza antykoagulant, który rozrzedza krew (łatwiej ją kleszczowi pić) oraz substancję znieczulającą, by uśpić czujność układu odpornościowego żywiciela. W ten sposób zaatakowane zwierzę nie czuje, że coś na nim żeruje. 

Pokonać wroga

Kleszczy w naszym otoczeniu jest coraz więcej. Co gorsza, coraz częściej są one nosicielami boreliozy.

- Szacuje się, że na terenie Mazowsza zakażonych tą bakterią jest już 30-40% pajęczaków. Z badań prowadzonych przez naukowców z SGGW wynika, że najwięcej kleszczy z boreliozą w Warszawie jest w Lesie Kabackim i Lesie Bielańskim - mówi mgr inż. Ewa Sady z Samodzielnego Zakładu Entomologii Stosowanej Wydziału Ogrodnictwa, Biotechnologii i Architektury Krajobrazu SGGW.

Coraz większego znaczenia nabiera poszukiwanie skutecznych metod ochrony. Na pomoc ze strony natury możemy liczyć tylko podczas suszy. Kleszcze takiej pogody zdecydowanie nie lubią. Najlepiej czują się, gdy wilgotność powietrza wynosi 60-85%. Ważna jest walka z gryzoniami, na których bytują larwy i nimfy. Także domowe psy i koty przyczyniają się do rozprzestrzeniania groźnych pajęczaków.

- Wystarczy, że zwierzę zgubi w przydomowym ogródku opitą samicę kleszcza, a już po kilku dniach możemy mieć w pobliżu kilka tysięcy jaj, z których w przyszłości rozwiną się młode, głodne osobniki - dodają naukowcy.

Niewiele daje też sadzenie w ogrodach roślin, które mają odstraszać wygłodniałego pasożyta. A olejki eteryczne, które rozciera się na skórze, szybko się z niej ulatniają, więc dają ochronę tylko na chwilę. Kleszcze nie reagują też na ultradźwięki.

- Najskuteczniejszą metodą ochrony przed kleszczami są preparaty chemiczne zawierające duże stężenie substancji czynnej DEET. Chociaż budzi ona wiele kontrowersji, jest to obecnie jedyny skuteczny środek zaradczy. Właśnie dzięki tego typu preparatom stajemy się "niewidoczni" dla krwiopijców. Możemy też liczyć na nadejście długiej i mroźnej zimy, która na pewno pomogłaby ograniczyć populację kleszczy - mówi mgr inż. Ewa Sady.

Co w sytuacji, gdy kleszcz dopadnie nas lub naszego zwierzaka?

Ważne jest, by jak najszybciej się go pozbyć. Jeśli zauważymy i usuniemy intruza do 12 godzin od wpicia, ryzyko zakażenia przenoszonymi przez niego chorobami jest stosunkowo niewielkie.

- Trzeba pamiętać, by przy pozbywaniu się kleszcza nie uszkodzić jego idiosomy i nie sprowokować go do wymiotów. Ograniczamy w ten sposób ryzyko dostania się do naszego organizmu chorobotwórczych drobnoustrojów. Wyciągniętego kleszcza warto oddać do badania laboratoryjnego i sprawdzić, czy był zakażony. Można też zrobić testy na obecność krętek Borrelia burgdorferi z krwi - doradza Ewa Sady z SGGW.

Po spotkaniu z kleszczem wskazana jest wzmożona czujność i obserwacja reakcji organizmu. Każdy objaw może być istotny, nawet ten podobny do przeziębienia czy grypy.

(na podst. informacji SGGW)

[ZT]7807[/ZT]

(Sławek Kińczyk)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

KubaKuba

2 2

Czyli najlepiej nie wychodzić z domu, a jak już to szybko do auta i do pracy w zamkniętych pomieszczeniach. Biedni leśnicy i rolnicy! 10:27, 01.06.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%