Zamknij

Rodzina "Dolittle" i jej zwierzyniec na Zielonym Ursynowie! WYWIAD

14:10, 12.04.2020 Marta Siesicka-Osiak Aktualizacja: 14:25, 12.04.2020
Skomentuj arch. prywatne arch. prywatne

Na Zielonym Ursynowie, w jednym z domów jednorodzinnych, można oglądać widoki niczym kadry z „Doktor Dolittle”. Biega tam świnka, skaczą małpy, a papugi mówią ludzkim głosem. I podobnie jak w filmie, wszystkie zwierzęta, które można tu spotkać – trafiły tu potrzebując pomocy.

Pod swoim dachem mają piętnaścioro zwierząt, w tym najbardziej znaną świnkę na Ursynowie - Świnkę Lily. Oddali im nie tylko większość domu, ale przede wszystkim swoje serca i czas. Zwierząt nie mają dla zabawy, aby komuś zaimponować. Po prostu ratowali te, które los postawił na ich drodze.

Kiedy poprosiliśmy Kasię i Pawła, aby opowiedzieli nam historię tamaryn – niewielkich małpek – które mieszkają z nimi od dwóch lat, w pierwszym odruchu chcieli odmówić. Ale przyszło im do głowy, że może ich historia będzie dobrą przestrogą dla ludzi, którzy noszą się z zamiarem zakupu egzotycznego zwierzęcia.

- Nie chcielibyśmy, żeby małpki zostały przedstawione jako atrakcja. Do tej pory świadomie nie chwaliliśmy się ich obecnością w naszym domu, a są już ponad 2 lata, bojąc się, że ktoś uzna, że to fajny pomysł na zwierzątko domowe – mówią opiekunowie Tosi i Igora. - Jesteśmy kategorycznie przeciwko trzymaniu w domu i hodowli zwierząt egzotycznych. Pod naszym dachem są również 2 papugi, które również są ofiarami ludzkich zachcianek – dodają i właśnie o tym udało nam się z nimi porozmawiać.


Skąd trafiły do Was tamaryny? W jakim były stanie? Jaka jest ich historia?

Tamaryny zostały przywiezione do Polski z Niemiec przez osobę zajmującą się handlem zwierzętami egzotycznymi. Niestety na miejscu okazało się, że mają liczne złamania i nie mogą się poruszać. Pani doktor wykryła u nich wrodzoną łamliwość kości, w związku z czym właściciel postanowił poddać zwierzęta eutanazji uznając, że nie opłaca mu się ich kosztowne leczenie. Weterynarz nie zgodziła się na uśpienie tamaryn, przejęła zwierzęta i osobiście - i na własny koszt - je uratowała.

A jak znalazły się u Was?

Tosia i Igor trafili do nas w styczniu 2018 roku. Nasz przyjaciel weterynarz zadzwonił do nas z informacją, że poszukiwany jest dobry dom dla dwóch małych małpek po przejściach – mamy z synkiem. Jako, że mieliśmy w tamtym czasie jeden nieużywany pokój, podjęliśmy decyzję, że stworzymy w nim małpiarnie.

Kiedy do nas trafiły były już sprawne i energiczne, zawdzięczały to kilkumiesięcznej rehabilitacji. Niestety choroba jest nieuleczalna i w przypadku Igora, mimo suplementacji, nastąpił nawrót pod koniec zeszłego roku. Igor, gdy do nas przyjechał, był 8-miesięcznym dzieckiem, rosnąc źle wykształciły się jego kości (np. biodrowa, przedramienia), a niektóre nie urosły wcale. Igorek stał się małpim karzełkiem, stracił sprawność i możliwość swobodnego poruszania się po swoim wybiegu (zdarzyło mu się np. spaść z gałęzi łamiąc przy tym rękę).

Igor przestał być samodzielny, ale za to oswoił się z ludźmi, pozwala się nam głaskać, nosić na rękach, uwielbia kąpiele i przebywanie z nami w ogrodzie na słońcu. Warto tu wspomnieć, że małpie organizmy są tak bardzo zbliżone do ludzkich, że zarazić je możemy każdą bakterią i wirusem, na które sami chorujemy. Zwykłe przeziębienie czy opryszczka dla tamaryny stanowi śmiertelne zagrożenie. Gdy w domu ktoś ma katar do małpiarni wchodzi się w masce i ogranicza kontakt do minimum.

To wszystko brzmi bardzo pracochłonnie i profesjonalnie. Jak przygotowaliście się do opieki nad małpkami

Na przyjazd Tosi i Igora przygotowywaliśmy się przez miesiąc, czytaliśmy wszystko, co udało nam się znaleźć w internecie na temat naczelnych. W pokoju zamontowaliśmy żerdzie, liny, hamaki, tunele, drabinki i wszystko co wydawało nam się niezbędne w małpim gaju. Zależało nam też, żeby stworzyć im warunki jak najbardziej zbliżone do naturalnych.

To nie jedyne uratowane przez Was zwierzęta. Są jeszcze dwie papugi. Czy mają za sobą równie tragiczną przeszłość?

Pod naszym dachem mieszkają różne uratowane zwierzęta, większość z nich ma smutną historię. Tak jest np. w przypadku papugi żako (kongijskie). Jest to papuga, której miejscem na ziemi powinna być Afryka. Nie jest tak piękna, duża i kolorowa jak ara, ale na swoje nieszczęście posiada cechę, która wiele osób zachęca do zakupu. Jest to wybitnie inteligentny ptak, doskonale naśladuje ludzką mowę i barwę głosu. Bez problemu przyswaja piosenki i umiejętnie buduje krótkie zdania.

Bardzo przywiązuje się do opiekuna, zbyt mała ilość poświęconego czasu skutkuje samookaleczeniem i depresją. Żako trafił do nas, gdy miał 20 lat (żyją ok. 50), po 2 latach znudził się ukochanemu opiekunowi, wylądował w magazynie jego firmy w klatce z jedną żerdzią, bez żadnych zabawek, bez możliwości latania i kontaktu ze swoim opiekunem. Spędził tak 18 lat.

Przyjechał do nas w styczniu 2017 r. w głębokiej depresji, praktycznie bez żadnych piór. Mimo że jego kondycja psychiczna jest o wiele lepsza, to pozostały mu nawyki wyskubywania sobie odrastających piór. Żako jest więc nielotem. Bardzo chcieliśmy nadać mu jakieś imię, ale on sam mówi o sobie po prostu Żakuś, dlatego tak już zostało.

Druga papuga, która u nas zamieszkała to aleksandretta większa. Została wyciągnięta z upadającej papugarni wiosną 2017 r. Była kilkumiesięcznym ptakiem, trafiła do nas na zasadzie domu tymczasowego, i tak jak w przypadku pozostałych naszych „tymczasów”, już została. Jest zdrowa, wesoła, kontaktowa, ciekawska i w przeciwieństwie do Żakusia świetnie lata. Na imię ma po prostu Aleksa.

Świnka, małpy, papugi… Spory zwierzyniec. Opieka nad tą gromadką wymaga dużo pracy? A co kiedy chcecie wyjechać np. na urlop?

Jeśli chodzi o wakacje, to już gdy pojawiła się u nas Lily zrozumieliśmy, że wspólne wyjazdy nie wchodzą w grę. Jeździmy na zmianę z dziećmi, tak żeby zawsze ktoś z nas był w domu. Opieka nad naszym zwierzyńcem zajmuje sporo czasu i wymagała od nas stworzenia grafiku.

Pod naszym dachem jest piętnaście zwierząt (świnka Lily, kura Karolina, dwa psy - Lucek i Donia, trzy koty - Luna, Lusia i Lucek, dwie papugi, dwie małpki i cztery afrykańskie ślimaki olbrzymie - Pedro i Tiago i dwa bezimienne do adopcji). Każde z nich ma inne potrzeby, także emocjonalne.

Ale mimo tego, że tworzymy dla nich dom, jesteśmy ogromnymi przeciwnikami zniewalania zwierząt, rozmnażania ich w sztucznych warunkach, traktowania ich jak towar lub zabawki, które można kupić, pobawić się, a gdy się znudzą rzucić w kąt lub pozbyć się. Zwierzęta dzikie powinny żyć wolno w swoich naturalnych środowiskach.

 W GALERII ZDJĘĆ ZWIERZYNIEC KASI I PAWŁA:

(Marta Siesicka-Osiak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%