Zamknij

PIOTR GUZIAŁ O 2013: Możemy wypinać pierś do orderów! WYWIAD

09:03, 25.12.2013 Sławek Kińczyk Aktualizacja: 23:09, 27.12.2013
Skomentuj SK SK

ROZMOWA Z PIOTREM GUZIAŁEM, BURMISTRZEM URSYNOWA

Panie burmistrzu, jaki był kończący się rok dla ursynowskiego samorządu?

Był to kolejny dobry rok! W szczególności jeśli chodzi o poprawę estetyki czy drobnych spraw, które dla mieszkańców są uciążliwe, np. budowa chodników, budowa odwodnień dla Zielonego Ursynowa, remonty ulic - w tych dziedzinach mamy największy progres.

Możemy wypinać pierś do orderów - udało się załatwić sprawy, które od lat leżały odłogiem: chodniki przy wyjściu z metra Natolin, metra Kabaty, system odwodnienia dla stawów Wąsal i Pozytywka, kontynuacja rekultywacji jeziora Zgorzała (to największa inwestycja wodna w historii Ursynowa). W ciągu trzech lat wydaliśmy więcej na rekultywację zbiorników wodnych, niż poprzednicy przez dwie kadencje.

W przypadku Wysokiego Ursynowa postawiliśmy na oświatę. Uznałem jako burmistrz, że nie będę rozpraszał środków a wyznaczę priorytety. Stąd dla Zielomego Ursynowa - inwestycje w odwodnienie a dla Wysokiego - inwestycje oświatowe. W tym roku postawiliśmy na kapitalne remonty boisk szkolnych. Bez wątpienia możemy powiedzieć, że Ursynów ma najlepszą w Warszawie bazę sportową. W tym roku wyremontowaliśmy: kompleks przy gimnazjum przy Szolc-Rogozińskiego, przy gimnazjum przy Mandarynki, gimnazjum przy ul. Na uboczu, gimnazjum przy Wokalnej, a także boisko przy szkole integracyjnej przy Kopcińskiego. 5 szkół w jednym roku zyskało praktycznie nowy obiekt! Tego jeszcze nie było…

Będziemy ten proces kontynuować. Myślę, że pod koniec przyszłego roku będę mógł powiedzieć, że na Ursynowie nie ma szkoły bez dobrego boiska.

Z oświatą na Ursynowie w tym roku był jednak problem. Budżet był niewystarczający, pojawiła się groźba drastycznego niedoboru środków. Jak urząd poradził sobie z rozwiązaniem tego problemu?

To nie był tylko problem Ursynowa. Pieniądze na ucznia dostajemy z dwóch źródeł: od państwa i od miasta. Samorząd do tej pory dokładał na ucznia drugie tyle ile dawał rząd. Od kilku lat większość dzielnic stolicy, już na początku roku wie, że zabraknie im na oświatę milionów złotych. Pytanie czy te stawki są za niskie (standardy rosną, rodzice mają coraz większe oczekiwania) czy też wydatki na oświatę jeszcze przed kryzysem nie były za bardzo rozbuchane? 

My od początku jesteśmy dzielnicą, która dobrze sobie z tym problemem radzi - w odróżnieniu od innych dzielnic, które na koniec roku proszą miasto o dodatkowe pieniądze. Z własnych oszczędności czy przesunięć zasypujemy tę dziurę i nie ma możliwości, by zabrakło pieniędzy na szkoły. Od 2011 roku ponad 2,5 krotnie zwiększyliśmy wydatki na inwestycje oświatowe - z 4 mln do 11 mln złotych. To najlepszy wynik w całym mieście.

Miasto w ostatnich latach prowadzi politykę cięć w dzielnicach. Tych pieniędzy z roku na rok jest coraz mniej. Co będzie dalej? Czy Ursynów przestanie się rozwijać? 

Jest to fatalna polityka pani prezydent i rady miejskiej. Antyrozwojowa. Na początku swojej pierwszej kadencji Hanna Gronkiewicz-Waltz kontynuowała dobrą politykę podziału środków między miasto a dzielnice, zapoczątkowaną przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Z całej puli środków jedna trzecia była do dyspozycji dzielnic. W 2008 roku coś się wydarzyło w otoczeniu pani prezydent, od tego roku jest coraz mniej pieniędzy na dzielnice - z 700 mln zł przez ostatnie lata pula dzielnicowa spadła do 350 mln złotych. A do 2008 roku kwtoa ta systematycznie rosła! Procentowo jest jeszcze gorzej: spadek jest trzykrotny! W tej chwili co dziesiąta złotówka miejska jest wydawana przez burmistrzów dzielnicy. Tak naprawdę się cofamy. A w infrastrukturę trzeba inwestować. Remonty bieżące są skuteczne tylko do czasu. Nie ma też pieniędzy na rozwój.

Zaproponowałem pani prezydent wprowadzenie kotwicy budżetowej dla dzielnic, czyli ustalenie, że co trzecia złotówka idzie do dzielnic. Druga propozycja: stworzyć algorytm podziału środków - na mieszkańca oraz na programy miejskie. Od stycznia będę o to walczyć wraz z innymi burmistrzami. Bo dzisiaj miastem nie rządzi Hanna Gronkiewicz-Waltz, tylko chaos i przypadkowość.

Pytanie czy uda się Panu przekonać Hannę Groniewicz-Waltz do tych pomysłów. Nie macie najlepszych stosunków. Czy te zwarcia z ratuszem są konieczne? Czy one nie pogarszają i tak już złej pozycji Ursynowa?

Wręcz przeciwnie! Tylko dzięki starciom z Hanną Gronkiewicz-Waltz i jej otoczeniem udaje się jako tako wywalczyć sprawy dla Ursynowa. Brak starć oznaczałoby kapitulację... O to chodziło pani prezydent - żeby burmistrz położył uszy po sobie i pozwolił "zarżnąć" dzielnicę. Dzięki tej walce, dzięki pokazaniu opinii publicznej problemów Ursynowa,  Ursynów zyskuje sojuszników. Mieszka tu wielu wpływowych ludzi, którzy spotykają się na co dzień z politykami PO i mówią tak: jesteśmy mieszkańcami Ursynowa, co Wy robicie??? Udało się stworzyć taką atmosferę, że pani prezydent uderza w mieszkańców a nie w burmistrza, bo zabranie pieniędzy inwestycyjnych dla dzielnicy nie pogorszy mojej osobistej sytuacji bytowej, natomiast pogorszy sytuację bytową mieszkańców.

A co tak konkretnie udało się załatwić dzięki wchodzeniu w te zwarcia z ratuszem? Konkrety proszę.

Nie da się tego tak rozpatrywać. To oceni historia. Bardzo niewiele projektów otrzymało dofinansowanie rewitalizacji zbiorników wodnych - my dostaliśmy 4 mln złotych ekstra. W tym roku dzielnica miała większe przychody niż przewidywała. Udaje się te pieniądze zostawić w naszej dzielnicy. Gdyby nie te zwarcia, pieniądze przepadłyby. Bez tego nie byłoby np. inwestycji w infrastrukturę szkolną.

To się udaje nie dzięki temu, że ja jestem spolegliwy, ale że prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz doskonale wie, że gdyby uderzyła w sferę wrażliwą społecznie, to ja spowoduję, że ta sprawa będzie nagłośniona. Moją jedyną bronią i bronią mieszkańców Ursynowa do walki o swoje są media.

W dzisiejszych czasch polityka, tak jak muchę, można zabić gazetą… Referendum warszawskie nie było ogłoszone dlatego, że mam uraz osobisty do pani prezydent, tylko dlatego, że doszliśmy do ściany niemożności, obojętności nie tylko dla spraw ursynowskich, ale i warszawskich. Takich jak ceny biletów czy wysokie stawki opłat za śmieci. Spory z panią prezydent są elementem walki pozytywistycznej, poprzez pokazywanie problemów udaje się zmusić władze do racjonalnego działania.

W przyszłym roku wybory samorządowe. Gdzie Pan chce zakończyć tę walkę? Tu na Ursynowie, czy gdzieś wyżej? Gdzie Pan celuje, jakie ma Pan ambicje?

Plan jest prosty. Ta kadencja udowodniła, że można rządzić dzielnicą bez poparcia prezydenta i rady miejskiej, ale jest to okupione dużym zaangażowaniem w politykę, a nie w sprawy dzielnicy. Trzeba wywalczyć swoje. Wyciąć w tej dżungli obojętności to, co swoje.

Aby lepiej rządzić lokalnie trzeba mieć zaplecze w radzie miejskiej. Moim celem jest przekonanie mieszkańców do tego, że stowarzyszenie „Nasz Ursynów” rządzi lepiej niż partie polityczne oraz do odpartyjnienia Ursynowa jeszcze bardziej. Sprowadza się to do otrzymania takiego mandatu zaufania, abyśmy mogli rządzić samodzielnie Ursynowem, bądź rządzić w koalicji, ale z partnerem istotnie słabszym. Życie udowadnia, że odpartyjniony samorząd jest samorządem bardziej empatycznym, skuteczniejszym i obywatelskim. 

Do rady miejskiej Warszawy po raz pierwszy wystawimy ludzi ze wszystkich 18 dzielnic pod szyldem Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej skupiającej doświadczonych samorządowców o różnych poglądach. W tej chwili współrządzimy w kilku dzielnicach - na Rembertowie, w Ursusie, we Włochach, na Targówku i oczywiście na Ursynowie.

Mnie interesują projekty tylko zwycięskie a więc chcę wygrać wybory do rady miasta, wygrać z PO, PiS i SLD. Wydaje mi się, że jest to możliwe. Zapewne WWS wystawi kandydata na stanowisko prezydenta miasta, najprawdopodobniej tym kandydatem na dziś byłbym ja. Natomiast to, gdzie ostatecznie się znajdę zależy od wyniku. Jeśli wygram - to znajdę się na pl. Bankowym - na tym Ursynów na pewno nie straci. Natomiast jeśli nie wygram, a będę w koalicji, to bardziej chciałbym być silnym burmistrzem Ursynowa niż jednym z czterech zastępców koalicyjnego prezydenta miasta. 

Czy z perspektywy czasu wybór PiS na koalicjanta na Ursynowie był dobrym pomysłem. Mówi Pan o odpartyjnieniu samorządu a zawarł Pan koalicję z partią... 

Jesteśmy bardzo zadowoleni z naszego koalicjanta. Prawo i Sprawiedliwość - jak każda partia - ma wiele twarzy. Ma też twarz pozytywistyczną, ludzi ciepłych i zaangażowanych, wrażliwych społecznie - mam na myśli ludzi, którzy pracują w zarządzie dzielnicy oraz w radzie. Ta koalicja przełamuje schematy myślenia. Przecież ja jestem człowiekiem z lewicy, który nie unika tematów typowo lewicowych: aborcji, parad równości, seksualności człowieka. A jednak PiS zrobił z nami koalicję wychodząc z założenia, że jesteśmy komitetem sąsiadów, mamy wspólne cele.

Prosiliśmy PiS, aby nie eksponował  spraw, które wykraczają poza samorząd, „nawracał” wszystkich na określone poglądy. Tak też się stało, szanujemy się nawzajem. Staramy się walczyć o dobro Ursynowa. Dziś gdybym miał tworzyć koalicję, też stworzyłbym ją z PiS-em. Myślę, że mieszkańcy, którzy mieli początkowo wątpliwości - dzisiaj rozumieją to. W przyszłości nie wykluczam zawiązania koalicji z Platformą Obywatelską czy SLD. Ale to po wyborach. Koalicje tworzy się z ludźmi a nie szyldami. Nie jesteśmy skazani na PiS.

Czy naprawdę nie przewidywaliście, że wybranie PiS przeciwko PO może zaszkodzić dzielnicy? Czy w imię zapobieżenia takiej sytuacji nie warto było jednak zawrzeć sojuszu z PO?

Właśnie dlatego, że PO rządzi miastem, taki wybór nie byłby dobry. Byłaby buta, arogancja wynikająca z tego, że byłaby to trzecia kadencja władzy PO na Ursynowie. Porażka nie nauczyłaby ich niczego. A fakt, że mają swoją prezydent i radę miasta, większość w sejmiku wojewódzkim a na końcu premiera, tylko wzmocniłoby poczucie siły i bezkarności. „Nasz Ursynów” w takim układzie byłby całkowicie zmarginalizowany. Żeby coś zmienić trzeba było przewrotu. A to było możliwe tylko z PiS-em.

Wybraliśmy mniejsze zło dla Ursynowa. Nie sądziliśmy, że będziemy mieli aż tak bardzo „pod górkę”. Była już koalicja z PiS-em we Włochach i dzielnica nie była szykanowana. Za czasów Lecha Kaczyńskiego na Bemowie była koalicja niepisowska i dzielnica też odczuwała, że „nie jest z tego obozu”. Można się różnić, ale nie robić na złość mieszkańcom. Pani prezydent a tak naprawdę jej otoczenie wybrali opcję szkodzenia Ursynowowi. Uważam, że to się im odbije czkawką.

Wróćmy do spraw społecznych. W przyszłym roku zapadnie decyzja w sprawie rozbudowy Tesco na Kabatach. Jaka jest Pana stanowisko w tej sprawie. Budować czy nie?

Sprawa jest oczywista. Budować. Nie ma przeciwników tej inwestycji. Należy zastąpić ten ohydny blaszak czymś nowoczesnym, przyjaznym ludziom i otoczeniu. Teren jest prywatny - należy do Tesco. W miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego jest zapisane co może tam powstać. Budowa jest przesądzona. Zdecydowali o tym warszawscy radni w 2008 roku.

W tej chwili ważą się losy decyzji środowiskowej. Rozumiem niepokój mieszkańców, których okna wychodzą na ten teren. Mają prawo niepokoić się o to jak to będzie zaprojektowane, czy sąsiedztwo nie będzie zbyt uciążliwe. Trzy lata temu w przededniu uchwalenia planu przez radnych odbyła się z inicjatywy „Naszego Ursynowa” szeroka dyskusja z udziałem mieszkańców. Udało nam się zmusić radę miejską i inwestora do wycofania się z projektów budowy wielkiej galerii handlowej o wielkości CH Arkadia. Projekt został pomniejszony 2,5 krotnie. Martwi mnie to, że dziś podnoszą się głosy sąsiadów o jeszcze większym zmniejszeniu zabudowy. Gdzie oni byli gdy toczyła się ta zasadnicza batalia o wielkość obiektu? Wydaje mi się, że to przesada. Dziś jest walka o to, by to co powstanie było maksymalnie przyjazne i nieuciążliwe. 

GDDKiA ogłosiła tydzień temu przetarg na przedłużenie Południowej Obwodnicy Warszawy przez Ursynów. Dla kupców i klientów „Bazarku na Dołku” to sygnał do pakowania się. Gdzie kupcy mogą przenieść swoją działalność. Jakie zaproponuje Pan rozwiązanie?

Bazar istnieje w pasie drogowym ul. Płaskowickiej. Kupcy wiedzieli, że to sytuacja tymczasowa. Ale wiadomo jak w Polsce jest z tymczasowymi rozwiązaniami… Budowa obwodnicy ma ruszyć w 2015 roku, więc jeszcze rok, półtora kupcy mogą handlować.

W kompetencji dzielnicy nie ma wyznaczania miejsc dla handlu, ale oczywiście pomożemy w wyznaczeniu lokalizacji dla „Bazarku na dołku”. Ja widzę dla bazarku jedno miejsce: teren naprzeciwko straży pożarnej przy Płaskowickiej, niedaleko Reala. Jest to teren duży, odgrodzony od bloków, dojazd jest dobry ze wszystkich stron. Lokalizacja jest też zbieżna z obecną lokalizacją, tyle że przesunięta o kilometr, półtora. Wszystkie inne lokalizacje są gorsze.

Szpital Południowy - to kolejna bardzo ważna dla naszej dzielnicy inwestycja. Ona jednak nie może się wciąż rozpocząć... Na jakie „zwarcie” z Ratuszem pójdzie Pan, aby ten temat popchnąć do przodu?

Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby storpedować pomysły Hanny Gronkiewicz-Waltz, by szpital powstał przy centrum onkologii. Jest to decyzja szkodliwa, nieekonomiczna, nierozsądna. To decyzja polityczna, która ma pokazać, że pani prezydent cokolwiek w tej sprawie robi.

Szpital Południowy jest na tapecie ekipy Hanny Gronkiewicz-Waltz od 7 lat. Przez trzy lata ratusz obstawał przy nierealnej lokalizacji - rogu Pileckiego z Płaskowickiej. Ta działka należy do SGGW, ale są tam roszczenia byłych właścicieli. Ponadto konieczna byłaby kosztowna przebudowa linii energetycznej. Po trzech latach prezydent wskazała teren przy centrum onkologii, czyli ten sam, który wskazywali jej poprzednicy a którą to decyzję ona kontestowała. Tam też są roszczenie prawne, ale najważniejsze - ta lokalizacja uniemożliwia rozbudowę izby przyjęć dla Instytutu Hematologii oraz centrum onkologii. Co to oznacza dla pacjentów? Ścisk, tłok w obecnej izbie przewidzianej dla 350 pacjentów. Teraz przyjmuje ona dziennie ok. 1400 osób. Ci ludzie potrzebują komfortu. Władze instytutu chcą budować nową izbę przyjęć, ale tu wkracza pani prezydent i mówi o budowie szpitala południowego… Nie możemy ratować jednych pacjentów kosztem innych!

Gdzie zatem zbudować szpital dla Ursynowa?

Na Ursynowie od dawna jest dobra lokalizacja - u zbiegu Gandhi i Rosoła. Ta działka niestety została zwrócona spadkobiercom. Dziś należy ona do firmy Hochtief Development.

Deweloper ten zwracał się do ratusza z propozycją partnerstwa publiczno-prywatnego. Chcieli zbudować szpital i mogli nim zarządzać, w zamian miasto bez zakupu ziemi miałoby szpital, który spłacałoby w ratach przez 20-30 lat. Hanna Gronkiewicz-Waltz nie chciała podjąć rozmów na ten temat. Wygląda na to, że woli wydać ponad 250 mln złotych na wątpliwej działce uniemożliwiając rozwój onkologii niż nie wydać złotówki od razu i mieć łóżka szpitalne. Jest to niezrozumiałe. To kolejny przykład na brak zrozumienia współczesnych metod zarządzania. 

Jak Pan spędzi święta Bożego Narodzenia i Sylwestra?

Tradycyjnie jak co roku święta będą rodzinne. Wigilie będą dwie - najpierw u mojej babci z rodzicami, później u rodziców mojej żony. Nigdy nie wyjeżdżaliśmy na święta z Warszawy. 

Kolacja wigiljna. Barszcz czy zupa grzybowa?

Zupa grzybowa!

A co z Sylwestrem?

Od kilku lat spędzamy prywatnie. Albo u siebie w domu, albo u znajomych, w wąskim gronie. Wyrosłem już z hucznych sylwestrów, nie ciągnie mnie do takich imprez. Choć jeśli zdarzy się telefon w rodzaju: jesteśmy w fajnym miejscu, świetnie się bawimy, przyjeżdżaj - to być może z żoną ruszymy.

Dziękuję za rozmowę

(wywiad przeprowadzony 23 grudnia w urzędzie dzielnicy)

ZOBACZ VIDEO Z WYPOWIEDZIAMI BURMISTRZA PIOTRA GUZIAŁA

Czy starcia z Ratuszem pomagają czy raczej szkodzą Ursynowowi?

Gdzie swoją wojnę zakończy Piotr Guział? W ursynowskim samorządzie, czy gdzieś wyżej?

Koalicja z PiS. Czy z PO nie byłoby lepiej dla Ursynowa? Mniej kłótni z Ratuszem, więcej korzyści dla dzielnicy?

Rozbudowa Tesco na Kabatach - TAK CZY NIE?

Co dalej z Bazarkiem na Dołku. Jakie propozycje lokalizacji dla targowiska?

Jak spędzę święta i Sylwestra?

[ZT]1453[/ZT]

[ZT]2298[/ZT]

[ZT]366[/ZT]

(Sławek Kińczyk)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

kidkid

0 1

to ja zycze z calego serca przegranej w wyborach temu Panu ... karierowicz a nie burmistrz 22:13, 25.12.2013

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%