Mieszkańcy marzną we własnych domach. Spółdzielnia nic sobie z tego nie robi

Temperatury, chociaż coraz niższe, wciąż są za wysokie dla Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej „Ursynów”, by włączyć lokatorom ogrzewanie. Na nic zdają się prośby mieszkańców, którzy są odsyłani z kwitkiem.

Jest połowa jesieni, coraz bliżej zima, więc temperatury spadają. Przekłada się to także na temperatury w mieszkaniach. Zwłaszcza w bloku przy al. KEN 98 - bo... lokatorzy wciąż nie mają ogrzewania.

- Pod koniec września było już zimno w mieszkaniu. Dni mijały, a kaloryfery nie grzały. Mąż rozmawiał z ochroną budynku, a ona z gospodarzem – tak wygląda u nas wymiana informacji ze spółdzielnią – który stwierdził, że jeszcze jest za ciepło na grzanie, bo temperatura musi spaść poniżej 9 stopni, żeby się załączyło – mówi pani Elżbieta (imię zmienione przez redakcję), mieszkanka bloku przy al. KEN 98.

Mieszkanie, czy raczej lodówka?

Sytuacja już wtedy była niekomfortowa. Chociaż 9 stopni nie wydaje się bardzo niską temperaturą, to jednak o tej porze roku ze względu na wilgoć i wiatr temperatury odczuwa się inaczej. Mieszkańcy mieli nawet problem z wysuszeniem prania. Do tego – jak na jesień przystało – doszły przeziębienia. Ale... cierpliwie czekali.

- Temperatura w końcu spadła do tych 9 stopni, a kaloryfery cały czas były zimne. Mąż znowu poszedł do ochrony zapytać, o co chodzi. Wtedy okazało się, że musi jednak spaść poniżej 7 stopni. Jak w styczniu czy lutym będzie powyżej, to też nie włączą? – dodaje oburzona mieszkanka.

Jak zauważa pani Elżbieta, jej rodzina nie była jedyną, która zwracała się z prośbą o włączenie ogrzewania. Było ich kilkadziesiąt. Mieszkańcy dzwonili i pisali do zarządu spółdzielni. Ten jednak na uwagi pozostawał głuchy. Na pytanie, jaki powód stoi za takim działaniem, odpowiada w arogancki sposób.

- Uprzejmie informujemy, że kontakt spółdzielni z mieszkańcami nie odbywa się za pomocą mediów zewnętrznych, a bezpośrednio lub telefonicznie, lub drogą mailową, bądź za pośrednictwem strony internetowej spółdzielni. Prosimy nie wyręczać spółdzielni z tego przywileju – czytamy w odpowiedzi spółdzielni na nasze pytania, której nawet nikt nie podpisał imieniem i nazwiskiem.

"Wszystko działa, jak należy"

Zdaniem spółdzielni ogrzewanie działa prawidłowo. Za sterowanie nim odpowiada automatyka, której nastawy są zdalnie sterowane przez dostawcę ciepła – firmę Veolia. To jednak zarządcy budynków decydują, kiedy ogrzewanie powinno się załączyć. W SBM „Stokłosy” kaloryfery standardowo zaczynają grzać od temperatury poniżej 14 stopni. Dlaczego więc w bloku przy al. KEN 98 grzeją dopiero od poniżej 7? Do tego spółdzielnia w swoich odpowiedziach już się nie odnosi.

Mieszkańcy są w kropce. Jedynym sposobem na utrzymanie w miarę normalnej temperatury w mieszkaniu jest szczelne zamykanie okien.

- Nie możemy normalnie funkcjonować, mieszkamy w lodówce. Nawet z kąpielą jest problem. Mieszkają tu małe dzieci. Rozumiem, że włączanie ogrzewania jest regulowane. My też nie lubimy, jak jest za gorąco. Ale nie jesteśmy tu na czyjejś łasce. Mieszkania są własnościowe, płacimy coraz wyższe czynsze, a nie możemy się doprosić o podstawowe rzeczy – stwierdza mieszkanka bloku przy KEN 98.

Kolejny zarząd, kolejne kłopoty

Mieszkańcy mają również pretensje do zarządu „Ursynowa”, że nikt nie pyta ich o zdanie. Wszelkie decyzje są podejmowane z dala od spółdzielców, bez ich wiedzy. Brak odpowiedniej komunikacji tylko podsyca ich gniew. Zdaniem pani Elżbiety problemy zaczęły się, gdy pojawił się nowy zarząd spółdzielni.

- Kilka lat temu mieliśmy sytuację, że z jednego balkonu zaczęły odpadać płytki. Balkon znajdował się tuż nad wjazdem do garażu i było prawdopodobieństwo, że płytki mogą uszkodzić samochody. Przyszła komisja ze spółdzielni, uznała, że to wada konstrukcja i obiecali, że się tym zajmą. Potem przyszedł nowy zarząd i podważyli wszelkie ustalenia tej komisji i do dzisiaj balkon jest w takim samym stanie – opowiada mieszkanka.