Zamknij

Karty bez stempli w komisjach na Ursynowie. Wydawano je w co czwartej

07:58, 01.07.2020 Sławek Kińczyk Aktualizacja: 08:25, 01.07.2020
Skomentuj SK SK

W co czwartej ursynowskiej komisji wyborczej wydano karty bez stempla, co unieważniało oddany głos - tak wynika z protokołów. W większości były to pojedyncze przypadki. - Ten ludzki błąd pozbawia obywatela siły, którą ma raz na kilka lat. Warto, żeby wszyscy nasi współobywatele pracujący w komisjach o tym pamiętali - komentuje pani Magdalena, która jest przekonana, że dostała kartę bez wymaganych stempli.

Pani Joanna głosowała w komisji obwodowwej nr 589 w liceum przy Hirszfelda. Jej przypadek opisywaliśmy w niedzielę wyborczą. Wyborczyni odebrała kartę do głosowania, na której - jak twierdzi - był tylko jeden stempel - ten wydrukowany przez PKW. O tym, że musi być jeszcze drugi - obwodowej komisji - dowiedziała się dopiero po powrocie do domu, czytając ostrzeżenia internautów.

- Przy okazji zrobiłam zdjęcie urny i na tyle kart, na ile jest na zdjęciu widocznych, na żadnej nie ma dwóch pieczątek. Nie wiem na jaką skalę były takie nieprawidłowości, czy później zaczęto wydawać prawidłowe karty, natomiast obawiam się, że przynajmniej głosy oddane do godziny 10:00 będą nieważne - mówiła nam ursynowianka w wyborczą niedzielę. Na dowód przesłała nam zdjęcie urny. Na kilku kartach rzeczywiście dodatkowego, zielonego stempla nie widać.

Nasz niedzielny artykuł od razu zrodził pytania jak dużo głosów mieszkańców okolic ul. Alternatywy zostanie unieważnionych.

Stemple za słabo przybite?

Na miejscu, odwiedzając komisję nr 589, usłyszeliśmy od jej przewodniczącego, że po naszym artykule obejrzano urnę. Szymon Karkocha, szef tego obwodu, stwierdził w rozmowie z naszym dziennikarzem, że stemple OKW na kartach, które pokazywało zdjęcie pani Joanny są, ale mogą być niewidoczne, bo "były za słabo przybite". Na dowód pokazano nam jedną z niewydanych jeszcze kart, na której pieczątka jest ledwo widoczna.

Zdjęciu uważnie przyjrzał się również Artur Leśko, urzędnik ursynowskiego ratusza odpowiedzialny za organizację wyborów. - W moim przekonaniu ten drugi stempel jest, ale może być słabo widoczny - mówi.

W powyborczy poniedziałek, w swoim protokole komisja przy Hirszfelda wykazała, że przypadków kart nieważnych - w tym bez pieczęci - nie było w ogóle. Podczas liczenia członkowie komisji weryfikowali obecność stempli. Chrystian Kozikowski, członek komisji przy Hirszfelda, stwierdził, że "wszystkie karty w urnie były podstemplowane", choć przyznał, że "niektóre były słabo odbite".

Ale w poniedziałek kolejnych kilkoro mieszkańców Ursynowa, głosujących w tej komisji, zwróciło nam uwagę, że są przekonane, że dostały karty bez dwóch pieczęci, choć nie mają tego udokumentowanego na zdjęciach. Czy możliwe, że już po wyjęciu kart z urny, komisja "zalegalizowała głosy", przystawiając wymaganą pieczęć?

- Po wyjęciu kart z urny nie można już ich stemplować. To niezgodne z procedurą - mówi Artur Leśko z ursynowskiego ratusza, urzędnik zajmujący się organizacją wyborów. I przyznaje, że nie ma jak sprawdzić, czy taki przypadek w ogóle miał miejsce.

- Mnie nie chodzi o to, by kwestionować uczciwość wyborów, ale komisje powinny pamiętać, że w banalny sposób mogą odebrać komuś głos. A ten głos jest dla mnie akurat bardzo cenny - mówi nam pani Magdalena, kolejna osoba, która twierdzi, że na jej karcie zielonego stempla nie było.

Gapiostwo czy zmęczenie?

Na Ursynowie brak stempli lub karty "inne niż urzędowo ustalone" stwierdzono w 39 przypadkach. Stwierdziło je 16 obwodowych komisjach wyborczych, czyli co czwarta. Są to więc przypadki marginalne i nie mające wpływu na wynik. Najwięcej, aż 7 nieprawidłowych kart, znalazła w urnie komisja nr 613 w przedszkolu przy Małcużyńskiego, ale tam stemple były. Do urn wrzucono właśnie tyle zapakowanych pakietów korespondencyjnych, które powinno się przekazać najpierw komisji.

Pięć kart nieważnych miała komisja 578 przy Wokalnej, po cztery - komisje 624 i 628 przy Zaruby i Tanecznej. Co ciekawe, w największej pod względem liczby wyborców komisji w MAL na Kłobuckiej, liczącej ponad 3,5 tys. mieszkańców, nie stwierdzono ani jednego takiego przypadku. Pracujące w niej osoby były wyjątkowo uważne.

Zdaniem członków komisji na Ursynowie z pieczątkami wyborczymi jest problem. Po pierwsze - komisje dostają tradycyjne stemple drewniane, a nie automaty samotuszujące.

- Wygodniej by było, gdyby te pieczątki były automatyczne, a nie tradycyjne, które po dwóch, trzech razach trzeba maczać. Przy setkach/tysiącach kart do stemplowania jest to uciążliwe i rzeczywiście stempluje się dopóki coś widać. Ostatnie mogą być mało widoczne - komentuje Katarzyna Książek-Żurek, która szefowała komisji w szkole przy Kajakowej.

- Wszystko zależy od uważności osoby, która stempluje. U nas zdarzało się, że obok niewidocznej pieczątki przybijaliśmy drugą wyraźną - mówi nam inna przewodnicząca komisji na Ursynowie.

Drugim problemem jest czas. A właściwie jego brak. - Proszę pamiętać, że komisje pracowały pod dużą presją czasu. Wg wytycznych w niedzielę stemplują karty, a o 7:00 muszą otworzyć lokal wyborczy. Tego czasu jest więc bardzo mało - mówi Artur Leśko z urzędu dzielnicy.

W tym roku, podobnie jak w ostatnich wyborach samorządowych, sporo komisji było niedoświadczonych. Ci, którzy przez wiele lat byli członkami komisji zrezygnowali z pracy w komisjach ze względu na epidemię koronawirusa. 12 lipca wyborców obsłużą nas te same składy.

Zwracajcie uwagę na karty!

Do problemu pięczęci odniosła się Państwowa Komisja Wyborcza. - Brak pieczątki na karcie do głosowania zdarza się zawsze, przy każdych wyborach, co wynika z gapiostwa członków komisji. To błąd ludzki, ale – jak sądzę – niezamierzony - powiedział Sylwester Marciniak, przewodniczący PKW. 

- Ten ludzki błąd, nawet jeśli jest sporadyczny, pozbawia jednak obywatela jego podmiotowości, jego siły, którą ma raz na kilka lat. Warto, żeby wszyscy nasi współobywatele pracujący w komisjach o tym pamiętali - komentuje pani Magdalena.

PKW zaapelowała o to, aby wyborcy zwracali uwagę na to, czy stempel obwodowej komisji wyborczej jest na wydanej im karcie do głosowania. A społecznicy, którzy zajmują się monitorowaniem i przejrzystością wyborów doradzają, by przed wrzuceniem głosu do urny robić zdjęcie karty wyborczej w całości, wraz z dowodem osobistym.

[ZT]15109[/ZT]

(Sławek Kińczyk)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(4)

RobsonRobson

14 0

W komisjach znajdują się przypadkowe osoby skuszone gratyfikacjami finansowymi. I mamy np. przewodniczącego, który w ogóle pierwszy raz bierze udział w wyborach, nie mając pojęcia na co się porywa. Pieczątki automatyczne już były, tylko zacinały się na potęgę stąd wrócono do zwykłych. Bylem wielokrotnie w komisjach i nie było problemów z nieostemplowanymi (bądź słabo widocznymi) pieczęciami. Trzeba tylko nowym ludziom powiedzieć, na co mają zwracać uwagę i odpowiednio się przygotować. Ale to trzeba MIEĆ POJĘCIE, same chęci nie wystarczą. 09:35, 01.07.2020

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

issaaissaa

0 0

w mojej komisji były wyłącznie osoby, ktore ledwo skonczyły 18 lat (na oko).
Nie jestem na tyle stara, zeby nie pamietać jak zachowywałam się ja, moi koledzy/koleżanki, kiedy mielismy 18 lat... 19:24, 03.07.2020


reo

robolrobol

4 0

przewodniczący tych komisji gdzie powstały anomalie powinien miec zarzut prawny oraz nie dostac wynagrodzenia za pracę bo niewykonał jej prawidłowo

to nie są łatwe pieniadze za zasiadanie w komisji wyborczej
wiąże się też odpowiedzialność karna 10:22, 05.07.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

RJGRJG

0 0

Ilość "nieprawidłowości" podczas ostatnich wyborów prezydenckich była wręcz porażająca, co rodzi uzasadnione podejrzenia oszustwa wyborczego. Tym bardziej, że w części tych komisji nie zgodzono się na obecność obserwatorów społecznych kontrolujących cały proces wyborczy. Jeśli do tego dodamy brak możliwości oddania głosu przez wielu uprawnionych mieszkających za granicą (niedosłane na czas pakiety wyborcze, brak pieczęci, itp.), podejrzenia oszustwa przeradza się praktycznie w pewność.
Jaką bowiem mamy gwarancję, że po zamknięciu lokali brakujące pieczęcie nie "pojawiły się" na kartach z głosami na jednego z kandydatów, zaś karty z głosami na drugiego kandydata nie "straciły ważności" poprzez np. zakreślenie drugiego pola?
Jeszcze bardziej zastanawiająca jest 100% frekwencja w sporej ilości Domów Pomocy Społecznej połączona ze 100% głosów oddanych na tylko jednego kandydata.
Myślę, że niezależnie od sympatii politycznych, te wszystkie kwestie powinny budzić głęboki niepokój. 11:52, 17.07.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%