Zamknij

Hełm z Fallouta, broń z X-Mena. "Im bardziej szalony pomysł, tym lepiej"

10:14, 15.08.2019 Kuba Turowicz Aktualizacja: 11:12, 15.08.2019
Skomentuj KT KT

Tworzy imitacje z kultowych gier komputerowych - stworzył m.in. wierny oryginałowi hełm z gry Fallout - i niesamowite postapokaliptyczne rekwizyty do sztuk teatralnych i filmu. Projektuje też niezwykle popularne escape roomy. Poznajcie Filipa Dominika - speca od scenografii z Ursynowa.

Czym się zajmujesz zawodowo?

Jestem scenografem widowiskowym, teatralnym i filmowym. Robię też rekwizyty i różne rzeczy na zamówienie. Pracuję jako wolny strzelec, z nikim nie wiążę się na stałe. Mówiąc najprościej - wszystko, co składa się na odbiór wizualny widza, to moje zadanie.

Jak więc przekonać widza do wykreowanej wizji?

Scenografia polega na tym, żeby zrobić tło do opowieści. Np. zbudowanie zastawki, która będzie symbolizować fragment budynku czy wnętrza do inscenizacji. Do tego dochodzą wszystkie elementy wystroju. Trzeba pamiętać, że detale są tu bardzo ważne, to one budują całościowy obraz. Nie powiemy, że jesteśmy w cyrku tylko dlatego, że jest namiot. Szczegóły są najistotniejsze i o tym trzeba pamiętać w moim zajęciu.

Praca jest jednocześnie Twoją życiową pasją. Kiedy scenografia zaczęła Cię pociągać?

Od małego wychowywałem się w teatrze. Moi rodzice byli aktorami, więc siłą rzeczy dorastałem w ich środowisku. Czasem udawałem przeziębienie, żeby tylko nie iść do szkoły i trafić z mamą na jej próbę w teatrze. Przez parę godzin dziennie mogłem obserwować ten magiczny, zamknięty świat.

Przesiąkałem atmosferą i codziennością teatru. Pokazywano mi, jak się wkleja sztuczne wąsy albo brodę. Ktoś ćwiczył fechtunek, inni powtarzali dialogi. Pamiętam, że miałem 6 lat i poszedłem z mamą do teatru. Podczas spektaklu zawołała mnie jedna z przyszywanych ciotek. Zamiast przejść obok, przebiegłem przez środek sceny i machałem do ludzi. Nikt się nie połapał, wszyscy myśleli, że tak było w scenariuszu. Jako dziecko chciałem być aktorem. 

Jednak zmieniłeś zdanie i zająłeś się scenografią i rekwizytami. Dlaczego?

Rodzice od zawsze wpajali mi, że zamiast kupić komuś prezent, lepiej jest go zrobić samodzielnie. Jeśli kupię tacie kubek, to będzie to tylko kolejny kubek. Jeśli zrobię go sam, nadam ku jakiś nietypowy kształt, włożę w to swój czas, wysiłek i serce, to taki kubek będzie dla niego wyjątkowy. Jako dziecko namalowałem sobie na ścianie w pokoju kosmos. Na drugiej powstała rafa koralowa. Później zrobiłem żagiel, który nawiązywał do fantastyki i podróżowania po galaktyce. Robiłem hełm z wiaderka i ruszałem w stworzony przez siebie świat.

W końcu pojawili się ludzie, którzy słyszeli, że potrafię zrobić różne rzeczy. Chcieli maski na Pyrkon, rekwizyty inspirowane grami komputerowymi. Było tego bardzo dużo! Robiłem m. in. maskę rangera z Fallout: New Vegas, hełm T-51, pip-boya, który się otwierał i działał. Robiłem elementy zbroi, które miały wyglądać tak, jakby przeszły apokalipsę - brud, efekt rdzy. Była też pełna zbroja Magneto z serii X-men. Sam jego hełm robiłem przez tydzień.

Czy zdarza się, że odrzucasz jakieś zlecenia?

Oczywiście! Szczególnie kiedy młodzi ludzie oczekują, że zrobię im prawdziwą broń, którą można skrzywdzić. Jakiś czas temu napisał do mnie 15-latek, który poprosił o ukryte ostrze asasyna. Pomyślałem, że to świetny pomysł, bo czegoś podobnego jeszcze nie robiłem, była okazja, żeby się sprawdzić. W rozmowie okazało się jednak, że chłopak chce prawdziwej broni. Zawsze odmawiam takich zleceń, bo ja robię imitacje, to są pewne kreacje, nie prawdziwe przedmioty. Gdybym chciał robić broń, zostałbym rusznikarzem. Poza tym proszono mnie też o maczety, tarcze z kolcami, bagnety czy miecze. Nie robię takich rzeczy.

Skąd zainteresowanie akurat tematyką postapokaliptyczną?

Nikt tego nie robił, a może robiła to garstka ludzi i tylko na własne potrzeby. Poza tym bardzo lubię ten klimat. Pierwszą rzeczą jaką robiłem na zamówienie, był hełm z kultowego Fallouta. Jeden chłopak chciał złowieszczą maskę, całą stylizowaną na metal. Hełm rangera był skomplikowany - filtry w tej masce działały jak prawdziwe, były dodatkowo wentylowane silniczkiem. Człowiek w środku miał pełną swobodę mówienia i oddychania. Wizjery gwarantowały dobrą widoczność, a światło i lasery włączało się na przyciski. Wszystko po to, żeby było tak jak w grze.

Z jakich materiałów korzystasz?

Praktycznie ze wszystkich dostępnych. Pianki, drewno, metal, plastik termoformowalny. Korzystam też z drukarki 3D, robię odlewy żywiczne. Wszystko zależy od zamówienia. Mogę zrobić metalowy napierśnik, ale mogę też zrobić lżejszą imitację, np. z pianki. Do spektaklu teatralnego robi się raczej rzeczy praktyczne, niekoniecznie prawdziwe. Są oczywiście sytuacje, w których imitacje nie wchodzą w grę, jak np. podczas pojedynku. Miecze muszą być prawdziwe, żeby był odpowiedni dźwięk i sypiące się iskry. 

Jakie zlecenia są najbardziej skomplikowane?

Najbardziej skomplikowane były mechanizmy, które robiłem na potrzeby escape roomów. Element o danym kształcie trzeba włożyć w konkretne miejsce i wtedy w drugim końcu pokoju otwiera się szuflada. Tych rzeczy nie da się zrobić z pianki, codziennie korzystają z tego ludzie, więc materiał musi być trwały i solidny - odlew, metal albo drewno.

Zdarza się, że używam też elektroniki, np. kluczyk przekręcony w stacyjce wywołuje konkretny efekt. Czasem są to mechanizmy, jakimi zajmował się Leonardo da Vinci - przekładnie, koła zębate. Wszystko zależy od stylistyki pokoju. Jeśli jest utrzymany w klimacie średniowiecza, to elektronika się nie nadaje. To są wyzwania.

Wspominałeś o drukarce 3D. Czy pojawienie się tego narzędzia zrewolucjonizowało Twoją pracę?

Tak. Drukarka 3D ułatwia życie i oszczędza czas. Dzięki niej można odpuścić sobie rzeźbienie, ale to nie zawsze jest dobre. Nadal bardzo lubię ubrudzić się gliną. Drukarka daje możliwości, ale nie zastapi wszystkiego. Kiedyś mieliśmy zawody tapicera, lalkarza, ludzie specjalizowali się w konkretnych dziedzinach, to byli artyści. Rozwój technologii wszystko uprościł, ale myślę, że przy okazji odebrał sztuce pierwiastek duszy...

Widać różnicę między przedmiotem własnoręcznie wyrzeźbionym a tym wydrukowanym?

Tak, zdecydowanie. Wprawne oko pozna materiał i metodę, z której skorzystano w procesie twórczym. Inaczej będzie oceniona zbroja Iron Mana, którą zrobiono ręcznie od tej wydrukowanej za pomocą drukarki 3D.

Zdarzają się sytuacje, w których tradycyjne metody jednak nie wystarczają?

Tak, kiedy na scenie mamy np. fragment helikoptera, który się przesuwa i są w nim aktorzy. Dawniej widzieliśmy statyczne elementy. Teraz mamy nagranie i rzeczywiście czujemy się tak, jakbyśmy lecieli. To jest w porządku.

Co w sztuce imitacji jest dla Ciebie najbardziej pociągające?

Wyzwania, one są zdecydowanie najciekawsze. Im bardziej szalony pomysł, tym lepiej. Tylko próbując nowego, czegoś się uczę. Pracy na jakimś materiale albo nieznanej mi wcześniej techniki. 

Dziękuję za rozmowę.

(Kuba Turowicz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%