Zamknij

Była na liście pasażerów lotu 5055, ale ocaliła życie. Przez ciąg dziwnych zdarzeń

11:12, 09.05.2022 Sławek Kińczyk Aktualizacja: 21:58, 11.05.2022

35 lat temu doszło do największej w histroii polskiego lotnictwa cywilnego katastrofy - w Lesie Kabackim. Zginęły 183 osoby. Zginęłaby także Janina Szulc-Tomaszewska, gdyby wsiadła do samolotu. Tylko ciąg zdarzeń, które można nazwać cudem, uchronił ją przed wejściem na pokład. Poznajcie tę niesamowitą historię.

- Zobaczysz, będziesz miała kłopoty - mówiła jej matka rano, przed wyjazdem na lotnisko. To był 9 maja 1987 roku. Ciepła, słoneczna sobota. Obie leciały do Stanów, ale w różnych terminach. Janina właśnie tego dnia, jej matka Marianna dopiero za ponad miesiąc. 

Janka wracała do New Jersey, gdzie mieszkała od siedmiu lat. Była obrotna, szybko ułożyła sobie życie w nowej ojczyźnie, znalazła pracę, dorabiała, kupiła dom, ściągnęła dzieci z rodzinami. W USA poznała też Paula, przyjaciela. Czy to był jakiś znak, że w noc przed wylotem śnił się jej na wpół spalony?

"Oszukać Przeznaczenie"

Na lotnisko odwoziła ją prawie cała rodzina. Droga z Łomży na Okęcie wydłużyła się - siostrze nagle zachorowało dziecko, z tego powodu stracili pół godziny. No i co teraz z futrem z norek, które Janina kupiła za 450 dolarów, a które trzeba było zgłosić do oclenia? Janka przełożyła je z walizki do torby podręcznej, miała nadzieję, że jakoś przejdzie.

Na lotnisku stała spora kolejka do odprawy. Janina spóźniona stanęła na jej końcu. Wówczas dzieje się znów coś, co zmieni bieg wydarzeń, choć wtedy wcale tak nie wygląda...

Celnik pełniący służbę na Okęciu 9 maja jest wyjątkowo podenerwowany. Na liście pasażerów komplet, a znajoma chciała dostać bilet na ten samolot. Jak to załatwić? Najlepiej kogoś zawrócić. Z kolejki wyłapał kobietę, która ma podejrzanie dużą torbę, pewnie wypchaną skarbami. Niedozwolonymi. Bierze ją na kontrolę i odkrywa czarne futro z norek. - Powinno iść na cło, stanęła Pani nie w tej kolejce. Musimy Panią przeszukać - mówi. Do Janiny.

Stewardesy podchodzą zapytać, co się stało, czy będzie spóźnienie. Pyta też pilot, Janina do końca życia zapamięta jego twarz. To kapitan rejsu "Kościuszko" Zygmunt Pawlaczyk, który za niecałą godzinę stoczy walkę o uratowanie palącego się samolotu. Wciąż trwają procedury, Janka jest wyjątkowo spokojna, wie już, że samolot poczeka na nią 15 minut. Celnik przez pomyłkę spisuje aż dwa protokoły (!) i rekwiruje futro. Janka może lecieć. Tyle, że samolot już odleciał. - Może Pani polecieć przez Chicago - uspokaja funkcjonariusz.

Koszmarny lot 5055

O godz. 10:17 Ił-62M "Tadeusz Kościuszko", najmłodszy latający przez Atlantyk samolot we flocie PLL LOT, który dzień wcześniej wrócił z rejsu do Chicago, otrzymał zgodę na start. Kapitan Pawlaczyk tego dnia miał mieć wolne, ale na prośbę kolegi po fachu dokonał zmian w swoim grafiku. Lesław Łykowski, nawigator, też wziął dyżur za kogoś. Jego żona Sława nie chciała, by leciał. Tego dnia potwornie bolała ją głowa.

- Wolałbym nie wsiadać do tego samolotu, chciałbym zamknąć oczy i znaleźć się na miejscu - powie przed wylotem  swojej szwagierce Lidce Andrzej Prus, 35-letni inżynier, pasażer lotu do Nowego Jorku. Po godz. 10 obserwował już z góry Warszawę.

Do godziny 10:41 lot przebiegał bez zakłóceń. Podczas przelotu nad Warlubiem w samolocie dał się odczuć wstrząs, jakby coś w niego uderzyło, a w kokpicie rozległ się alarm. Eksplodował i zapalił się jeden z czterech zewnętrznych silników, chwilę później ogniem zajął się też drugi. Doszło do dekompresji w kadłubie samolotu. 

Piloci rozważali lądowanie awaryjne w Gdańsku, ale ostatecznie zdecydują się na powrót na Okęcie, gdzie jest lepsze zabezpieczenie ratownicze. Trzeba jeszcze po drodze zrzucić paliwo. Pasażerowie są coraz bardziej zaniepokojeni, na pokładzie panuje strach, słychać ciche modlitwy.

O 11:10 nad Józefosławiem odpadły uszkodzone części maszyny. Wybucha kolejny pożar, tym razem w luku bagażowym. W tym czasie płomienie wydobywały się już na zewnątrz kadłuba i były dobrze widoczne z ziemi. Według świadków samolot nieustannie wznosił się i opadał.

W końcu kapitan stracił całkowicie kontrolę nad niestabilną maszyną. O godz. 11:12 samolot zaczął ścinać pierwsze wierzchołki drzew w Lesie Kabackim. Nie było szans, by dolecieli na oddalone o 5,7 km Okęcie, do którego mogli dolecieć w 40 sekund. Kapitan Zygmunt Pawlaczyk po raz ostatni zwrócił się do wieży kontroli lotów:

Dobranoc, do widzenia! Cześć, giniemy!

Na pokładzie było 172 pasażerów oraz 11 osób z załogi. Najmłodsza ofiara miała zaledwie pół roku, najstarsza 95 lat. Siła uderzenia była tak duża, że aż 62 ciał nigdy nie zidentyfikowano. Na miejscu katastrofy odnaleziono Biblię, w której na pierwszej stronie tytułowej napisano: 

„Dn. 9.05.1987 r. Awaria w samolocie co będzie Boże, Halina Domeracka 02-647 Warszawa ul. R. Tagore”.

Artysta malarz Jerzy Ciesielski, mieszkający w pobliżu, odbierał właśnie z kiosku teczkę z poranną prasówką.

- Czytam sobie, a tu nagle huk. Psy do domu wleciały, a przez okno widzę obraz, który nie dociera do wyobraźni – samolot wbija się w las. Pomyślałem, że las koło sąsiadów się pali, i złapałem za aparat – wspominał. Z zamkniętymi oczami wbiegł w dym.

- Kiedy je otworzyłem, nogi wrosły mi w ziemię. Zobaczyłem bezgłowy korpus ludzki wbity w drzewo. Za mną pędzili jacyś ludzie, ale już nie zdążyli wejść. Znikąd pojawiły się szwadrony ZOMO, milicji, helikoptery. Szybko i sprawnie odgrodzili nas od szczątków samolotu - opowiada Ciesielski, autor zdjęć z miejsca katastrofy. Dziś ich już nie ma, nie oddała jedna ze stacji telewizyjnych.

Mama, ja żyję!

W domu Marianny dzwoni telefon. Akurat w czasie, gdy kąpie prawnuczka. - Wiesz co się stało? - mówi drżącym głosem kolega Janiny. - Słyszałaś w radiu? Był wypadek! - mówi. Mariannie wszystko leci z rąk, ogarnia ją niemoc i żal. Później zadzwoni syn Janki z informacją, że mama żyje. - Jak to żyje? Leciała tym samolotem i przeżyła? Uspokoi ją dopiero głos córki w telefonie. - Mama ja żyję! Nie poleciałam, celnicy mnie zatrzymali.

Pięć dni później Janina musi lecieć. Zbliżając się do Okęcia, czuje strach, który paraliżuje jej całe ciało. - A jeśli znów wydarzy się wypadek, teraz też będę miała szczęście? - myśli w duchu. Stewardesy wiedzą, że to uratowana pasażerka z "Kościuszki". Od LOT dostała darmowy przelot, pamiątkową książkę i lalkę z Cepelii. Zatrzymała też paszport, w której jest przekreślona wiza z datą 9 maja 1987.

Teraz siedzi już struchlała w samolocie i czeka na start. Słyszy rozmowy współpasażerów. Ktoś mówi o katastrofie, o zrywaniu obrączek z palców ofiar przez miejscowych, o szczęściarze, która nie poleciała i uratowała życie...

Jeszcze przed wylotem spotyka się z celnikiem, którego dręczą wyrzuty sumienia. Jego znajoma poleciała zamiast Janki i nie żyje. Dał jej adres i zdjęcie, które przez lata nosiła w portfelu. Udało się też odzyskać zarekwirowane futro, które przywiezie jej do Stanów syn. Chodziła w nim tylko do kościoła, a raz w roku dawała na mszę za swoje ocalenie i spokój tych, którzy zginęli.

*Przy tworzeniu artykułu korzystałem z artykułu "Futro Pana Boga" Agaty Bleji i książki Marka Saryusza-Wolskiego "Cisza po życiu", relacji świadków katastrofy, wspomnień rodzin ofiar.

(Sławek Kińczyk)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(9)

ChomikChomik

7 1

Wreszcie ciekawy aetykul ! 18:26, 09.05.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

DzielnicowyDzielnicowy

1 4

A może by tak wspomnieć o lotnisku w Modlinie. 23:15, 09.05.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

RAFRAF

12 18

Szkoda, że nie było "pancernych" brzóz - może zatrzymałyby samolot. Wiem, wiem - wyleje się fala hejtu. Pomyślcie jednak, co czuły rodziny "smoleńskie", gdy Stuhr naśmiewał się z katastrofy smoleńskiej. 00:33, 10.05.2022

Odpowiedzi:2
Odpowiedz

SymSym

15 12

Nie naśmiewał się z katastrofy tylko z durnych , którzy te MIESIĘCZNICE odprawiają. 08:41, 10.05.2022


AgatonAgaton

6 5

Jeszcze ci mało macierewiczowskich bzdur i kłamstw? Jeszcze musisz jątrzyć? 15:09, 12.05.2022


askaaska

0 6

jaki z tego wniosek? dobrze być przemytnikiem 15:22, 11.05.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

PauloPaulo

5 0

Zostawmy złośliwe komentarze. Uczcijmy pamięć ofiar tej katastrofy, Bądźmy ponad podziały polityczne. Proszę o to. 16:42, 13.05.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

SzkodaLudziSzkodaLudzi

0 0

W takiej sytuacji (niesterowny samolot, problemy z zasilaniem, pożar) należy jak najszybciej lądować... Na lądowanie na 33 zabrakło chwili. "Na pokładzie słychać ciche modlitwy." - a skąd to wiadomo? 19:38, 21.05.2022

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

MarekMarek

1 1

A mogli lądować w Modlinie... 16:50, 24.08.2022


0%